Motywem przewodnim rynków od czasu pandemii jest rosnąca niecierpliwość wobec polityki fiskalnej, która w tak wielu miejscach wymknęła się spod kontroli. Mówi o tym „handel deprecjacją”. Rynki obawiają się, że wysoki i rosnący poziom zadłużenia zostanie zniwelowany przez inflację i gromadzą się w aktywach stanowiących bezpieczną przystań, co w ostatnich miesiącach doprowadziło do powstania bańki spekulacyjnej na rynku metali szlachetnych – pisze Robin Brooks, pracownik naukowy w Brookings Institution, były główny ekonomista w IIF i główny strateg ds. rynku walutowego w Goldman Sachs.
Bańka spekulacyjna na rynku metali szlachetnych to, jak podkreśla, tylko jeden z przejawów „handlu deprecjacją”. Inne to aprecjacja walut o niskim zadłużeniu, takich jak frank szwajcarski czy korona szwedzka, oraz wzrost długoterminowych rentowności obligacji rządowych na całym świecie, ponieważ rynki domagają się wyższych premii za ryzyko, które postrzegają jako narastające ryzyko deprecjacji.
Czytaj więcej
Inwestorzy ogólnie cieszyli się z tego, że Sanae Takaichi została wybrana na premiera Japonii. Na...
Portfel obligacji Banku Japonii powstrzymuje wzrost rentowności obligacji
W centrum tego wszystkiego leży Japonia, której dług publiczny brutto wynosi 240 proc. PKB. Jedynym powodem, dla którego rentowność japońskich obligacji nie jest znacznie wyższa, jest fakt, że Bank Japonii (BoJ) posiada połowę tego długu, co sztucznie utrzymuje rentowność na niskim poziomie. Jest jednak pewien problem. Ten system de facto limitów rentowności zakłóca transmisję polityki pieniężnej, dlatego BoJ stara się uwolnić od skupu obligacji. Ma nadzieję na spowolnienie miesięcznych zakupów japońskich obligacji rządowych (JGB) do 2 bilionów jenów miesięcznie do początku 2027 r., z 3,5 biliona we wrześniu 2025 r.. – Planowane „ograniczenie” – na pierwszy rzut oka – wydaje się wykonalne. Ale takie nie jest – uważa Brooks.