– Moja antena się podnosi, gdy dzieją się takie rzeczy. Pewnie nie powinienem tego mówić, ale kiedy widzisz jednego karalucha, prawdopodobnie jest ich więcej – w ten sposób Jamie Dimon, prezes banku JP Morgan Chase, odniósł się do sprawy bankructwa firmy Tricolor. Plajta owej spółki specjalizującej się w pożyczkach samochodowych typu subprime (czyli pożyczkach dla klientów o niskich ocenach kredytowych) przyniosła JP Morganowi 170 mln USD strat. Dimon, mówiąc o zagrożeniach kryjących się na amerykańskim rynku kredytu prywatnego, przywołał również przykład spółki First Brands, dostawcy części samochodowych, który niedawno zbankrutował. Obie plajty były zaskakujące dla inwestorów. Prezes JP Morgan Chase ostrzegł więc, że na rynku może być o wiele więcej takich firm stanowiących zagrożenie.
– Kiedy coś takiego się dzieje, można założyć, że dokładnie analizujemy każdy problem, każdy obszar, wszystko, co może mieć miejsce, aby upewnić się, że nie zdarza się to u nas – dodał Dimon.
Czynnik ryzyka
Rynek prywatnego kredytu obejmuje pożyczki udzielane przez firmy spoza sektora bankowego, m.in. przez fundusze oraz spółki zarządzające aktywami. Jego wielkość jest szacowana na 3 bln USD, a prognozy Morgan Stanley mówią, że do 2029 r. może on sięgnąć 5 bln USD. Jest on jednak dużo mniej przejrzysty od tradycyjnego rynku kredytowego. Wymyka się on regulacjom. Słowa Dimona o „karaluchach” kryjących się na tym rynku odzwierciedlają obawy części inwestorów przed tym, że wielkość zadłużenia niektórych firm może być ukrywana za pomocą inżynierii finansowej. Bankructwa Tricolor i First Brands zwróciły uwagę na związane z tym ryzyko. Analitycy Deutsche Banku zasugerowali, że First Brands może być „kanarkiem w kopalni”, czyli pierwszym sygnałem ostrzegawczym przed niebezpieczeństwem kryjącym się na tym rynku.
Czytaj więcej
Zapowiedź zaostrzenia konfliktu handlowego Chiny-USA doprowadziła w piątek wieczorem do panicznej...