Energetyka apeluje o ustępstwa w polityce klimatycznej

Polskie spółki elektroenergetyczne płacą co roku miliardy euro opłat za emisję CO2 i jednocześnie planują inwestycje idące w setki miliardów złotych w ciągu 10 lat. Spółki zabiegają o złagodzenie polityki klimatycznej, zwłaszcza że w tle jawi się nowy unijny cel klimatyczny na 2040 r.

Publikacja: 22.10.2025 06:00

Energetyka apeluje o ustępstwa w polityce klimatycznej

Foto: Adobe Stock

Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE), który zrzesza największe spółki energetyczne w kraju, apeluje o pilną reformę unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). Problem jest realny, bo w tle są kolejne wzrosty cen uprawnień do emisji CO2. Zgodnie z obecną polityką klimatyczną zmniejszana jest dostępność uprawnień do emisji CO2 na rynku pierwotnym. PKEE spodziewa się wzrostu zachowań polegających na „bankowaniu” uprawnień – niektórzy uczestnicy rynku, zwłaszcza podmioty finansowe, mogą przyjąć strategię „kup i trzymaj”, oczekując na przyszły wzrost cen wynikający z ograniczonej dostępności. Brak reformy może prowadzić do zwiększonej zmienności i wzrostu cen uprawnień, co z kolei może przełożyć się na wzrost cen energii. Dlatego też PKEE postuluje zmianę zasad umarzania uprawnień znajdujących się w rezerwie, tak aby mogły być one uwalniane w sytuacjach wymagających stabilizacji rynku.

Więcej ulg za inwestycje

To jednak nie jedyny postulat. Spółki energetyczne mają także inne, również istotne z perspektywy cen energii w przyszłości. Polskie firmy kładą też nacisk na deregulację i zwiększanie konkurencyjności polskiej i europejskiej gospodarki. – Już po ostatnim szczycie w Danii poświęconym barierom inwestycyjnym w Europie, w którym uczestniczyłem, pojawiło się hasło, że Europa potrzebuje mniej regulacji, a więcej konkurencyjności, ponieważ utraciła ją w stosunku do wielu regionów świata – mówi nam Dariusz Marzec, prezes największej spółki elektroenergetycznej w Polsce PGE Polskiej Grupy Energetycznej.

Przykładem mają być opłaty wynikające z systemu EU ETS.  – W ubiegłym roku zapłaciliśmy 5 mld euro z tego tytułu. Jednocześnie prowadzimy inwestycje w energetykę nisko- i zeroemisyjną. Uważamy więc, że nakłady na tzw. nowe źródła wytwórcze powinny być odliczane od obciążeń związanych z ETS. W Polsce mamy prawdopodobnie największe wyzwania w zakresie dekarbonizacji, a jednocześnie jesteśmy karani za to, że zabezpieczamy bezpieczeństwo energetyczne kraju. To wszystko kosztuje, a ciężar tych kosztów ponoszą odbiorcy w rachunkach za prąd – uważa prezes.

Jego zdaniem rozwiązaniem mogłoby być np. odliczanie inwestycji od opłat za emisję CO2 lub przyznanie większej puli darmowych uprawnień w formie premii za inwestowanie w nowe, zielone źródła energii. Część tego typu propozycji PGE złożyło w ramach konsultacji dotyczących rewizji dyrektywy EU ETS. – Wszystkie rozwiązania prawne dotyczące energetyki wymagają aktualizacji i dostosowania do obecnej sytuacji. Jeśli rozwijamy np. fotowoltaikę, musimy też wiedzieć, jak zapobiec temu, by ta technologia nie zachwiała bezpieczeństwem dostaw energii w środku dnia. Dlatego potrzebujemy elastycznych mocy gazowych oraz magazynów energii – mówi Dariusz Marzec.

Reklama
Reklama

Zwolnić warunkowo elektrownie z ETS

PGE uważa także, że w źródła gazowe inwestuje się dzisiaj ze względu na przekaz rządu i operatora sieci przesyłowej (PSE) o konieczności zapewnienia elastyczności systemu elektroenergetycznego, szczególnie w okresach niesprzyjających dla OZE warunków atmosferycznych. – Inwestycje te powinny zostać zabezpieczone przez kolejny mechanizm rynku mocy po 2030 r., mechanizm elastyczności, nowe systemy wsparcia, co jest niezbędne aby odpowiedzialnie inwestować w elastyczne źródła gazowe i mieć pewność zwrotu w kolejnych latach – uważa Marcin Laskowski, wiceprezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej. Poza tym – co zgłaszano w propozycjach PGE do rewizji EU ETS – źródła szczytowe, czyli te, które gwarantują bezpieczeństwo dostaw energii, powinny być wyłączone z tego systemu. – Mówimy o blokach konwencjonalnych, które byłyby strategiczną rezerwą, pracowałyby przez określony krótki czas w roku, ale zapewniałyby moc szczytową. W przypadku podmiotów inwestujących w źródła odnawialne i niskoemisyjne analogicznie jak PGE, powinna również istnieć możliwość adekwatnego pomniejszenia ilości koniecznych do umorzenia uprawnień dla zastępowanych jednostek konwencjonalnych: emisje ujemne – mówi Laskowski.

Zgodnie z dyrektywą, jednostki rezerwowe lub zapasowe mogą zostać wyłączone z EU ETS tylko wtedy, gdy w ciągu trzech ostatnich lat ich czas pracy nie przekroczył 300 godzin rocznie. PKEE postuluje większą elastyczność tego mechanizmu – np. możliwość wniesienia opłaty zamiast automatycznego powrotu jednostki do systemu. Dodatkowo, limit 300 godzin powinien zostać podniesiony do 1500 godzin. Co do zasady dotyczyć to ma głównie elektrowni gazowych, ale z tego zapisu mogłyby skorzystać także elektrownie węglowe.

Niełatwe zadanie przed energetyką 

Polskie ośrodki rządowe czy te związane ze spółkami energetycznymi próbują znaleźć możliwość złagodzenia dotychczasowej polityki klimatycznej UE. – Przykładem tego zaangażowania są propozycje spółek energetycznych dotyczące pomysłów rewizji dyrektywy EU ETS. Zmiany w tej dyrektywie jak choćby powrót do darmowej puli uprawnień do emisji CO2 dla energetyki są jednak bardzo ambitnym celem do realizacji. Taką derogację Polska już otrzymała, ale tylko do 2020 r. i trudno mi wyobrazić sobie, że będzie szersza zgoda instytucji UE na jej powrót – mówi nam Maciej Burny z firmy doradczej Enerxperience, który był m.in. sekretarzem i członkiem rady zarządzającej Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej w latach 2012-2018.

Łatwiej może być, jego zdaniem, o szersze wyłączenie z ETS elektrowni konwencjonalnych pracujących mało, np. do 1000 godz. – Warto próbować, bo jak pokazuje przykład ciepłownictwa, które otrzymało przedłużenie alokacji darmowych uprawnień do emisji CO2, w unijnych negocjacjach można coś uzyskać. Tylko do tego jest potrzebna szersza koalicja np. z państwami, które mogą chcieć wyłączyć z ETS także szczytowe elektrownie gazowe – wskazuje Burny.

Zdaniem naszego rozmówcy nie ma także dużych szans na przeforsowanie tzw. sufitu cenowego dla uprawnień do emisji CO2. Mógłby on stabilizować ceny i chronić odbiorców przed nagłymi wahaniami cen uprawnień do emisji CO2 – ale większości państw UE na tym nie zależy. Mając bilans dodatni uprawnień netto w swoich gospodarkach dzięki wysokim cenom CO2 generują znaczne przychody do swoich budżetów, z których następnie mogą finansować programy osłonowe czy inwestycje w dekarbonizację – przekonuje Maciej Burny.

To, na co są szanse, a o co zabiega rząd Niemiec, to wydłużenie działania systemu darmowych uprawnień dla tych sektorów, które są w systemie CBAM (opłata graniczna za emisję CO2).

Reklama
Reklama

W tym tygodniu będą się także ważyły losy celu redukcji emisji CO2 o 90 proc. w 2040 r. – Zgoda na najbliższej, czwartkowej Radzie Europejskiej na ten cel wydaje się wysoce prawdopodobna, mimo sprzeciwu niektórych krajów, jak Polska. Rząd zabiega o przyjęcie tzw. kredytów węglowych, a więc rozliczanie emisji w sektorach ETS z wykorzystaniem redukcji emisji osiągniętej w projektach poza UE. Na tej Radzie przedmiotem dyskusji będzie także odłożenie w czasie wejścia w życie ETS 2. Część krajów, w tym Polska, chce przedyskutować tę sprawę na Radzie Europejskiej – mówi Maciej Burny. 

Energetyka
Saule na sprzedaż. Zbrojeniówka przejmie technologię ultracienkiej fotowoltaiki?
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Energetyka
PGE przejmie pełną kontrolę nad atomową spółką w Koninie. Jest porozumienie z ZE PAK
Energetyka
Zygmunt Solorz i Justyna Kulka odwołani z nadzoru ZE PAK. Kolejne starcie prawników
Energetyka
Enea chce wprowadzić motywacyjny system pracy. Zarząd kusi premiami
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Energetyka
MAP chce zwiększyć udział polskich firm w energetyce
Energetyka
Zielone plany Enei na kolejny rok
Reklama
Reklama