W środę dolar pozostał mocniejszy, ale tylko względem niektórych walut i jego zmiany są kosmetyczne. Amerykańska waluta nie dostała wsparcia z amerykańskiego rynku długu - rentowności 10-letnich obligacji po wczorajszym wyskoku ponad opór przy 1,60 proc. później cofały się w dół i dzisiaj rano jesteśmy znów przy 1,56 proc. Przedstawiciele FED respektują już tzw. ciszę medialną przed posiedzeniem zaplanowanym za tydzień, chociaż światło dzienne ujrzał list wysłany wcześniej przez szefa FED do senatora Rick'a Scott'a w którym Powell tłumaczy, że Rezerwa nie będzie tolerować inflacji powyżej celu 2 proc. przez dłuższy czas (rynek nie podejmuje jednak tego wątku, chociaż jest pro-dolarowy). Dolarowi tylko teoretycznie może szkodzić słabość Wall Street, która jest głównie wypadkową silniejszej przeceny Nasdaq po zaskakująco słabych wynikach Netflixa (pewna moda w końcu się kończy?). Dlatego też pesymizmu Amerykanów nie kopiuje dzisiaj Europa, gdzie indeksy giełdowe próbują nieśmiało odbijać. Teoretycznie, zatem pojawia się środowisko podcinające perspektywy dalszego korekcyjnego umocnienia dolara. Globalną niepewność podtrzymują tylko złe globalne statystyki COVID, chociaż gros problemów przypada na kraje rozwijające się, jak chociażby Indie. W przestrzeni G-10 niepokój budzi tylko pogarszająca się sytuacja w Japonii, gdzie tamtejsze władze planują przywrócić na jakiś czas restrykcje w trzech kluczowych prefekturach, w tym Tokio. Wpływ tych informacji na notowania jena jest jednak ograniczony.
W sferze danych makro uwagę przykuwają odczyty inflacji CPI w Nowej Zelandii (w I kwartale wypadła nieco powyżej oczekiwań rosnąc o 0,8 proc. k/k i 1,5 proc. r/r), chociaż nie przekłada się to już na dalsze zwyżki NZDUSD. Podobne dane napłynęły także z Wielkiej Brytanii - inflacja CPI w marcu mieściła się jednak w przedziale oczekiwań, bazowa wzrosła o 1,1 proc. r/r. Notowania GBPUSD zjechały dzisiaj nad ranem w okolice 1,39 po tym jak wczoraj kręciły się wokół 1,40. W stronę 1,20 zmierza EURUSD, rynek nie rozgrywa na razie wątku jutrzejszego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego.
OKIEM ANALITYKA - Dolarowe dylematy...
Republikański senator z Florydy to jeden z głośniejszych krytyków szefa FED w mediach, któremu zarzucał politykę godzącą w interesy amerykańskich rodzin, oraz biznesów klasy średniej. Rick Scott obarczał Powella działaniami, które mogą prowadzić do nadmiernej inflacji, którą później nie będzie łatwo kontrolować. W liście datowanym na 8 kwietnia szef FED broni dotychczasowych działań, w tym gigantycznego skupu aktywów, oraz "wyjaśnia", że bankierzy nie dopuszczą do sytuacji w której inflacja długotrwale przestrzeliłaby cel i mają ku temu stosowne narzędzia. Teoretycznie niby nic, jakiś tam list i kolejne "tłumaczenie" ekonomii przez Powella. Tyle, że tego typu "zastrzeżeń" do polityki FED będzie za chwilę coraz więcej, gdyż w kolejnych miesiącach presja inflacyjna będzie dalej rosnąć i decydenci będą zmuszeni, coraz częściej się do tego odnosić. Czy to coś zmieni w oficjalnej linii polityki FED? Nie. Ale mniej "gołębia" narracja w mediach w połączeniu z perspektywą wyższej podaży obligacji na rynku pierwotnym w drugim półroczu może zacząć przekładać się na zachowanie się rentowności. Te na razie ponownie odpadły w dół, ale w pewnym momencie większa aktywność amerykańskiego Treasury się skończy i presja rynku doprowadzi do wyraźniejszych przesunięć, które nie pozostaną bez wpływu na dolara.
Drugi wątek, który warto rozwinąć odnosi się do pandemicznych statystyk. Te w ujęciu globalnym pogarszają się, na co znów zwraca uwagę WHO, ale w krajach rozwijających się, gdzie o zachowanie reżimu sanitarnego jest trudniej, a proces szczepień mocno szwankuje. Rynki finansowe aż tak się tym nie przejmują, koncentrując się na procesie szczepień w krajach rozwiniętych, które stanowią znacznie większy odsetek globalnego, gospodarczego tortu. Czy słusznie? O indyjskiej mutacji B.1.617 wspomniałem już kilka dni temu, zwracając uwagę, że być może pokładamy nadmiernie nadzieje w skuteczności obecnych szczepionek, ignorując ryzyko namnażania się różnych mutacji, które mogą w pewnym momencie wymusić konieczność modyfikacji w programach szczepień, a przede wszystkim tempie odmrażania gospodarek. Problem COVID zakończy się wraz z masową dostępnością skutecznych preparatów, a do tego jest jeszcze długa droga. Czy, zatem nie powinniśmy nadmiernie przesadzać z ryzykownymi aktywami i walutami?
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ