Z powodu utrzymujących się niskich cen węgla producenci tego surowca muszą mocno zaciskać pasa. Choć o przeroście zatrudnienia w górnictwie mówi się od lat, to żadna z firm nie zdecydowała się na przeprowadzenie zwolnień grupowych. Jednak zatrudnienie i tak spada w związku z przechodzeniem górników na emerytury. W efekcie na koniec I kwartału liczba osób zatrudnionych w spółkach węglowych spadła poniżej symbolicznego progu 100 tys. osób (patrz wykres). Z naszych obliczeń wynika, że tylko w tym roku z kopalń odejdzie co najmniej 7,3 tys. pracowników.
– W obecnej sytuacji, gdy branża notuje fatalne wyniki finansowe, jej restrukturyzacja jest z pewnością bolesna. Jest to jednak pokłosie wielu zaniedbań, jakie nastąpiły w minionych latach – komentuje Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz w DM BDM.
Na emerytury
Najwięcej, bo niemal 2,5 tys., pracowników odejdzie w tym roku na emerytury w Kompanii Węglowej (KW). – Na ich miejsce firma będzie przyjmowała absolwentów szkół górniczych, ale nie w tak masowej skali – tłumaczy Tomasz Głogowski, rzecznik KW. Redukcję zatrudnienia przewiduje też inna państwowa spółka – Katowicki Holding Węglowy. Tam plan na ten rok przewiduje zmniejszenie załogi z 16,3 tys. osób do nieco poniżej 15 tys. Kolejne 143 osoby nabędą uprawnienia emerytalne w kopalniach należących do Węglokoksu Kraj (spółka przejęła niedawno od KW zakłady Piekary i Bobrek).
– Na ten moment nie planujemy żadnych zwolnień poza naturalnymi odejściami związanymi z uprawnieniami emerytalnymi – przekonuje Marzena Mrozik, rzeczniczka Węglokoksu.
Cięcia etatów szykują też giełdowe spółki. Lubelski Węgiel Bogdanka zakłada, że nie będzie zastępować osób odchodzących na emerytury (to około 200 osób), ale też równocześnie nie przedłuży niektórych umów zawartych na czas określony. Zarząd tej spółki obwinia za zaistniałą sytuację Kompanię Węglową, która sprzedaje swój węgiel po bardzo niskich cenach.