W ostatnich tygodniach sytuacja na rynku ropy naftowej i gazu ziemnego istotnie się zmieniła. Również w dalszej części roku może dojść do sporych zmian. Takich oczekuje się zwłaszcza w odniesieniu do kursu ropy. – Po początkowym entuzjazmie, jaki rozlał się po rynku w momencie rozpoczęcia programu szczepień przeciw Covid-19, coraz więcej słychać opinii, że rok 2021 nie będzie czasem szybkiego i łatwego powrotu do dawnych poziomów konsumpcji paliwowej i wydobycia z poprzednich lat. Według świeżych prognoz Międzynarodowej Agencji Energii popyt w tym roku miałby przywrócić ok. 60 proc. wolumenu utraconego w wyniku pandemii w 2020 roku – mówi Jakub Bogucki, analityk rynku paliw w e-petrol.pl.
Jego zdaniem powrót do tzw. normalności może potrwać przynajmniej do 2022 r. Stanie się tak przy założeniu, że pandemia będzie ustępować, a obostrzenia będą stopniowo znoszone w skali całego globu. – Wtedy rzeczywiście moglibyśmy myśleć o stopniowym powracaniu ceny ropy do przedziału 60–70 USD w dalszej części roku, ponieważ aktualne wyniki na tym poziomie nie są jeszcze „trwałą zdobyczą", a raczej skutkiem wspomnianego optymizmu ostatnich tygodni. O wyższych poziomach na razie trudno myśleć, a w razie pogorszenia sytuacji (nowe mutacje wirusa, trudności związane ze szczepieniami czy inne zdarzenia) także obecny poziom cen będzie trudny do utrzymania i zobaczymy raczej średnią niższą – w rejonie 40–50 USD – twierdzi Bogucki.
Zyskuje PGNiG, tracą rafinerie
Spadków cen ropy spodziewają się także giełdowi analitycy. – W mojej ocenie w najbliższych miesiącach notowania baryłki ropy naftowej na poziomie przekraczającym 60 USD będą trudne do utrzymania. Jak ukształtują się w dłuższej perspektywie, trudno dziś oceniać, niemniej bardziej skłaniam się ku temu, że również średnioroczny kurs będzie niższy niż 60 USD – mówi Kamil Kliszcz, analityk, BM mBanku. Dużo większe szanse widzi na utrzymanie się na obecnych poziomach, a nawet wzrostu cen gazu. Zauważa, że są one wysokie nie tylko w transakcjach spotowych, ale i rocznych. To konsekwencja niedawnych zmian, jakie zaszły na rynku. – Przede wszystkim należy zauważyć, że doszło do ograniczenia wydobycia gazu łupkowego w USA, mroźna zima spowodowała istotny wzrost popytu na ten surowiec i dodatkowo cały czas mamy do czynienia z postępującą konwersją w energetyce z zasilania węglem na gaz. Wysoki popyt na błękitne paliwo powinien mieć miejsce również w kolejnych kwartałach, chociażby z powodu konieczności uzupełnienia zapasów na kolejną zimę – uważa Kliszcz.
Spośród giełdowych spółek obecna sytuacja na rynku ropy i gazu szczególnie korzystna jest dla grupy PGNiG. Koncern w dłuższej perspektywie zyskuje m.in. na drożejącym błękitnym paliwie. – Dziś droga ropa na pewno nie pomaga rafineriom, co widać po osiąganych przez nie bardzo niskich marżach rafineryjnych. Powodem niskich marż jest też stosunkowo niski popyt na paliwa, dlatego bez ożywienia w transporcie m.in. lotniczym trudno oczekiwać poprawy – twierdzi Kliszcz. Mimo tych niekorzystnych zjawisk stosunkowo najlepiej spośród giełdowych rafinerii powinien w obecnej sytuacji radzić sobie MOL Group, który wydobywa duże ilości ropy i gazu w różnych częściach świata. Ze względu na zbilansowane wydobycie i zużycie błękitnego paliwa dość dobrze powinien sobie poradzić również Lotos. – W najgorszej sytuacji jest Orlen, który zużywa duże ilości ropy do produkcji rafineryjnej i petrochemicznej, a gazu do produkcji energii. Jednocześnie biznes wydobywczy ma w jego strukturze wyników marginalne znaczenie – zauważa Kliszcz.
Ograniczona mobilność
– Obecne, wysokie ceny gazu ziemnego na światowych rynkach wydają się w pełni uzasadnione przede wszystkim ze względu na duży popyt zgłaszany na ten surowiec, co z kolei jest konsekwencją mroźnej zimy odnotowywanej w wielu krajach. Co więcej, również luty zapowiada się stosunkowo chłodny, a tym samym zapotrzebowanie na błękitne paliwo i jego ceny powinny jeszcze przynajmniej przez jakiś czas utrzymać się na wysokim poziomie – mówi Krzysztof Kozieł, analityk BM Pekao. Latem, ze względu na sezonowy spadek popytu, może dojść do zniżki kursu tego surowca, ale w stosunku do tego samego okresu 2020 r. cena nadal powinna być na znacznie wyższych poziomach. Ponadto należy zauważyć, że w związku ze słabą dostępnością odnawialnych źródeł energii i dodatkowym obciążeniu źródeł konwencjonalnych ceny węgla mocno wzrosły. To w połączeniu z uprawnieniami do emisji CO2, których koszty w ostatnim czasie doszły do rekordowych 40 euro za tonę, może oznaczać dodatkowe wsparcie popytu na błękitne paliwo nawet po zakończeniu sezonu grzewczego. W takim przypadku wysoki popyt na gaz może okazać się trwały, o ile utrzyma się obecna cena uprawnień do emisji CO2.