PGNiG zakończyło budowę tzw. klastra B w podziemnym magazynie gazu Kosakowo k. Gdyni. Tym samym sfinalizowano drugi etap inwestycji i programu rozwoju zdolności magazynowych. „W ciągu dziesięciu lat podwoiliśmy możliwość gromadzenia zapasów gazu w Polsce. Obok dywersyfikacji, to główny filar budowy bezpieczeństwa gazowego kraju" - mówi cytowany w komunikacie prasowym Paweł Majewski, prezes PGNiG.
Spółka informuje, że klaster B składa się z pięciu komór magazynowych o łącznej pojemności 154,3 mln m sześc. gazu. Realizację inwestycji rozpoczęto w 2016 r. Pierwsze trzy komory zostały oddane do użytku w 2019 r. Obecnie ukończono budowę dwóch pozostałych komór, o pojemności 60,3 mln m sześc. Wcześniej wybudowano klaster A, również składający się z pięciu komór, o łącznej pojemności 145,5 mln m sześc. Tę część projektu zrealizowano w latach 2011-2016. W efekcie dziś grupa PGNiG posiada siedem podziemnych magazynów gazu o łącznej pojemności 3 235,1 mln m sześc.
Majewski poinformował, że należące do PGNiG magazyny są obecnie wypełnione w 97 proc., a więc w takim samym stopniu jak w poprzednich latach na początku jesieni. To znacznie więcej niż w wielu innych krajach UE. Tam średni stopień zatłoczenia wynosi obecnie ok. 78 proc., co jest wartością znaczni mniejszą niż to maiło miejsce rok temu (wówczas było to ok. 95 proc.). PGNiG zwraca uwagę, że niski stopień zapasów jest jedną z głównych przyczyn bardzo wysokich cen gazu w Europie, czego skutki odczuwa również Polska.
Wszystkie podziemne magazynu gazu w Polsce są własnością PGNiG. Zarządza nimi jednak jego zależna firma Gas Storage Poland. Podmiot ten, poza obiektem w Kosakowie (0,3 mld m sześc.), zarządza też magazynami: Wierzchowice (1,3 mld m sześc.), Mogilno (0,59 mld m sześc.), Husów (0,5 mld m sześc.), Strachocina (0,36 mld m sześc.), Brzeźnica (0,1 mld m sześc.) i Swarzów (0,09 mld m sześc.).
Z danych BP wynika, że w ubiegłym roku zużycie gazu w Polsce wyniosło 21,6 mld m sześc. To oznacza, że udział naszych pojemności magazynach w rocznej konsumpcji wynosi ok. 15 proc. To mało zważywszy, że w Niemczech jest to ponad 22 proc., w Czechach prawie 38 proc., na Słowacji ponad 69 proc., a na Ukrainie 96 proc.