Regionalna płaca minimalna trudna do wprowadzenia

Uczestnicy Panelu Ekonomistów są podzieleni w kwestii idei regionalizacji płacy minimalnej. Część think tanków czy organizacji przedsiębiorców od lat stawia taki postulat, eksperci wskazują między innymi na praktyczne problemy z jego wdrożeniem.

Publikacja: 19.06.2025 15:36

Regionalna płaca minimalna trudna do wprowadzenia

Foto: Adobe Stock

„Regionalizacja płacy minimalnej pozwoliłaby dostosować jej wysokość do lokalnych warunków gospodarczych. To pozwoli na stabilizację rynku pracy i rozwój mniej zamożnych regionów” – napisano w opublikowanym pod koniec maja stanowisku Warsaw Enterprise Institute. Organizacja przekonywała, że oderwanie podwyżek minimalnej stawki wynagrodzeń od realiów gospodarczych ma wymierne, negatywne skutki. „W mniej rozwiniętych i uboższych regionach Polski, małe i średnie przedsiębiorstwa – zmuszone do płacenia wyższych wynagrodzeń – często redukują zatrudnienie lub zamykają działalność. (…) Badania wskazują, że w 2018 r. zatrudnienie w biedniejszych regionach mogłoby być wyższe o 1,2 proc., gdyby nie zbyt szybki wzrost płacy minimalnej w stosunku do średnich zarobków” – pisano. Idea regionalizacji płacy minimalnej i uzależnienie jej np. od średniej czy mediany wynagrodzeń na danym obszarze pojawiają się w przestrzeni publicznej od dawna. W ostatnich latach z takimi propozycjami mniej lub bardziej oficjalnie występował między innymi były rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz (na jego zlecenie w 2021 r. Fundacja Republikańska przygotowała nawet raport zakładający kilka wariantów regionalizacji) czy Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Można rzec, że jest to też pomysł łączący polityków ponad podziałami – popierają go politycy Konfederacji ze Sławomirem Mentzenem na czele, ale zwolennikiem podnoszenia pensji minimalnej na poziomie regionalnym jest też np. Ryszard Petru.

MRPiPS nad tym nie pracuje

Co należy wyraźnie zaznaczyć: wszystko to wyłącznie pomysły. „W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie są prowadzone jakiekolwiek prace dotyczące regionalizacji płacy minimalnej” – poinformowały „Parkiet” służby prasowe resortu. Po co w ogóle regionalizować płacę minimalną? Po stronie zwolenników tego rozwiązania podejmowane są argumenty dotyczące przeciwdziałania bezrobociu i wypychaniu pracowników do szarej strefy czy obniżenia kosztów zatrudnienia dla pracodawców. We wspomnianym raporcie Fundacja Republikańska snuła też wizję, w której niższe koszty pracy w danym regionie przyciągałyby inwestorów i pobudzałaby przedsiębiorczość. Jednak relatywnie wysokie koszty pracy to tylko jedna strona medalu. – Przedsiębiorcy w małych miejscowościach co prawda narzekają, że koszty pracy są wysokie, ale nie zauważają, że płaca minimalna zwiększa popyt na ich produkty, więc mają więcej klientów, którzy więcej u nich kupują. Im więcej Kowalski i Nowicka zarabiają, tym bardziej nasza gospodarka rośnie, ponieważ udział konsumpcji wewnętrznej w naszym PKB jest bardzo duży – zwraca uwagę Iwo Augustyński, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, członek Polskiej Sieci Ekonomii. Wśród kontrargumentów regionalizacji płacy minimalnej Fundacja Republikańska wymieniała zaś m.in. ryzyko poczucia niesprawiedliwości u mieszkańców biednych regionów, migracje do ośrodków o wyższej płacy minimalnej czy bałagan administracyjny.

Ekonomiści podzieleni

„Wobec istotnych różnic w wysokości przeciętnego wynagrodzenia pomiędzy województwami, należałoby rozważyć regionalizację płacy minimalnej” – dokładnie taką tezę postawiliśmy do oceny polskim ekonomistom w ramach najnowszej edycji Panelu Ekonomistów. Jego uczestnicy są podzieleni: dziesięcioro zgodziło się z tą tezą, ośmioro było przeciwnego zdania. Troje ekonomistów nie ma zdania.

Z tezą zgadza się prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej. Zaznacza jednak, że „łatwiej się zgodzić niż wprowadzić w praktyce”. – Dlatego trzeba bardzo uważać i może lepiej nie ryzykować przewidywalnych i nieprzewidywalnych negatywnych efektów – ocenia. Takich głosów jest więcej – de facto wizja chaosu administracyjnego i problemów z określeniem „pasującej” do danego regionu płacy minimalnej wyrasta na numer jeden wad idei regionalizacji najniższego wynagrodzenia. – Moim zdaniem to pomysł dobry od strony teoretycznej, ale praktycznie trudny do implementacji – wyjaśnia dr hab. Aleksandra Majchrowska z Uniwersytetu Łódzkiego. – Regionalizacja na poziomie województw nie ma sensu, gdyż wewnątrz województw (na poziomie powiatów, gmin) różnice w przeciętnych wynagrodzeniach są bardzo duże. Na poziomie powiatu? To już lepiej, ale tu rodzą się kolejne problemy – dodaje. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego różnica między medianą wynagrodzeń (tj. połowa osób zarabia więcej, połowa mniej) w dwóch skrajnych pod tym względem województwach – mazowieckim i podkarpackim, wynosiła w grudniu około 1,6 tys. zł. To ostatnie tak dokładne dane (GUS publikuje je z kilkumiesięcznym opóźnieniem). W województwie mazowieckim mediana była o blisko jedną czwartą wyższa. Różnica w przeciętnym wynagrodzeniu – windowanym przez najwyższe płace – sięgała blisko 3 tys. zł (36 proc.). Jednocześnie nawet w samym województwie mazowieckim mamy – obok Warszawy czy Podkowy Leśnej z medianą wynagrodzeń na poziomie około 10 tys. zł – obszary wiejskie w powiecie żuromińskim, gdzie mediana niewiele przekracza 5 tys. zł. W tych pierwszych regionach była ona więc o około 130 proc. wyższa od ówczesnej płacy minimalnej (4300 zł; obecnie 4666 zł), w drugich – o około 20 proc.

Jako przeciwnik regionalizacji płacy minimalnej deklaruje się także prof. Marek Kośny. – Mimo pewnych pozytywnych aspektów (lepsze dostosowanie do lokalnego rynku pracy) regionalizacja ma jednak, w mojej opinii, więcej wad – przekonuje. Jakie to mankamenty? – Przede wszystkim mogłoby to stanowić zachętę do niepożądanej optymalizacji sposobu zatrudniania. Trudno byłoby także o wskazanie jasnych reguł, według których byłaby określana wysokość płacy minimalnej w poszczególnych regionach. Problemem byłoby chociażby określenie rzeczywistego poziomu wynagrodzeń na danym obszarze – tłumaczy. Wśród ekonomistów pojawia się argument wyzwania związanego z oceną, jaka w danej sytuacji powinna być płaca minimalna (i egzekwowania przepisów przez Inspekcję Pracy). Jeśliby na przykład uzależnić wynagrodzenie od miejsca świadczenia pracy, to np. pracownicy zdalni z różnych zakątków kraju mogliby mieć różne płace minimalne. Gdyby z kolei ustalać ją w odniesieniu do siedziby firmy, mogłoby to prowadzić do nadużyć w postaci fikcyjnych rejestracji przedsiębiorstw w regionach „oferujących” niższą płacę minimalną. Na jeszcze inny aspekt uwagę zwraca prof. Michał Rubaszek ze Szkoły Głównej Handlowej. – Regionalne zróżnicowanie płacy minimalnej potencjalnie poprawia rynek pracy poprzez lepsze dopasowanie do lokalnych realiów, ale w dłuższym okresie może prowadzić do utrwalenia nierówności dochodowych między regionami. Uważam, że przy aktualnym, niskim poziomie bezrobocia drugi efekt jest ważniejszy – ocenia.

Czytaj więcej

Jawność wynagrodzeń jednym z lekarstw na lukę płacową

„Sztuczne uśrednienie”

Wyzwania związane z praktycznych aspektem innej płacy minimalnej w każdym województwie podkreśla też dr Michał Zator z Uniwersytetu Notre Dame w USA. – Negocjowanie i ustalanie 16 kwot co roku mogą rodzić pole do nadużyć i politycznych przepychanek. Lepszym rozwiązaniem byłaby jedna kwota, którą koryguje się mnożnikiem wynikającym z poziomu wynagrodzeń w województwie w stosunku do całego kraju – proponuje. Niemniej co do zasady dr Zator ciepło patrzy na ideę. – To dobry pomysł, bo bilans kosztów i korzyści z płacy minimalnej zależy od tego, jak ma się ona do średniego wynagrodzenia. Im wyższa płaca minimalna w stosunku do średniej, tym większe ryzyko, że utrudnia ona legalne zatrudnienie niektórych osób. Z kolei płaca minimalna zbyt niska w stosunku do średniej nie spełnia funkcji redukowania pozycji monopolistycznej pracodawców tak dobrze, jak powinna – ocenia. Gorącym zwolennikiem regionalizacji płacy minimalnej jest też dr hab. Michał Mackiewicz z Uniwersytetu Łódzkiego. – Obecna jednolita płaca minimalna stanowi pewnego rodzaju sztuczne uśrednienie potrzeb grup o zupełnie odmiennych warunkach na rynku – ocenia. Zauważa też, że w ostatnich latach wzrost płacy minimalnej szybszy niż przeciętnego wynagrodzenia doprowadził do spłaszczenia struktury płac. Pod tym względem przeszliśmy w Polsce długą drogę: z płacy minimalnej poniżej 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia jeszcze w 2009 r. do około 52 proc. w 2024 r. Można szacować, że na podobnym poziomie 52–53 proc. ten stosunek utrzyma się w 2025 r. Jednocześnie rządowa propozycja na 2026 r. zakłada wzrost „tylko” o 3 proc. r./r., do 4806 zł brutto. Wszystko wskazuje na to, że pierwszy raz od 2022 r. relacja najniższego wynagrodzenia do „średniej krajowej” spadnie, do ok. 51 proc.

Opinia

Inaczej jest w Warszawie, a inaczej w Muszynie

Michał mackiewicz, dr hab. nauk ekonomicznych, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, Katedra Funkcjonowania Gospodarki, dyrektor finansowy uczelni

Zwłaszcza w ostatnich latach płaca minimalna stała się bardzo ważnym elementem kształtowania rynku pracy. Jej wysokość powoduje w wielu branżach bardzo znaczne i nie do końca dobre spłaszczenie wynagrodzeń. Zarówno firmom, jak i instytucjom publicznym jest bardzo trudno zachować różnice wynagrodzeń między młodymi pracownikami i tymi z doświadczeniem, a jednocześnie utrzymać rozsądny poziom kosztów. Obecna jednolita płaca minimalna stanowi pewnego rodzaju sztuczne uśrednienie potrzeb trzech grup o zupełnie odmiennych warunkach na rynku. Inny poziom wynagrodzeń jest w Warszawie, w dużych miastach wojewódzkich, a inny na terenach rolniczych i w małych miastach. To niekoniecznie znaczy, że gdzieś jest lepiej – jest po prostu inny poziom cen i płac. Tymczasem jednolita płaca minimalna powoduje, że trzeba wszystkich wtłoczyć do jednej formy. W efekcie w Warszawie przysłowiowi sprzedawcy zarabiają za mało, żeby choćby wynająć pokój, a w Muszynie wysokie płace minimalne nie pozwalają tamtejszym firmom korzystać z naturalnych przewag konkurencyjnych, jakie wynikają z niższych płac.

Praca
Bezrobocie w dół, poniżej 800 tys. osób bez pracy
Praca
W następnym kwartale nie będzie w Polsce łatwiej o pracę
Praca
Pracownicy są mniej zaangażowani. Spada produktywność
Praca
„Średnia krajowa" to nie wszystko. Tyle zarabiają Polacy według nowych danych GUS
Praca
Polski rynek nie udźwignie szybkiego skrócenia tygodnia pracy
Praca
Grupa Pracuj: spadek udziału ofert pracy w branży IT