Zakładano, że klienci będą wybierać przede wszystkim te kosztujące w granicach 500–700 tys. złotych. Tymczasem okazało się, że najlepiej idą auta za ponad milion. Teraz najdroższy oferowany w salonie na warszawskiej Pradze model – DBS – kosztuje 1,4 mln zł. I mimo tej astronomicznej ceny znalazł amatorów.
W tym roku przypada okrągła rocznica 100-lecia istnienia marki Aston Martin: jej polskie przedstawicielstwo liczy, że do końca tego roku zdoła ją uczcić sprzedażą stu aut.
Supersamochody sprzedają się w Polsce zaskakująco dobrze. Warszawskie przedstawicielstwo Ferrari już dwa razy z rzędu zdobyło nagrodę za sprzedaż najlepiej (czyli najdrożej) wyposażonych egzemplarzy tej marki w świecie. W ulokowanym w dawnej siedzibie PZPR salonie za najtańszy model – Californię – trzeba zapłacić 920,5 tys. zł. Pozostałe warte są już 6-cyfrowej kwoty. Na najdroższe FF oraz F12 Berlinetta należy wyłożyć przeszło 1,3 mln zł. Kupujący precyzyjnie konfigurują zamówienie: nie tylko kolor i wyposażenie, ale nawet rozmiar foteli czy rodzaj szwów tapicerki. Czas realizacji to minimum 6 miesięcy i zależy od konkretnego modelu. Okazuje się jednak, że astronomiczne jak na polskie warunki ceny wcale nie są przeszkodą do przekroczenia sprzedażowych planów. W ubiegłym roku już w połowie lutego Ferrari Warszawa miało sprzedaną całą roczną pulę aut przeznaczoną na polski rynek.
Nic dziwnego, że kolejne salony supermarek wyrastają jak grzyby po deszczu. Po uruchomieniu jesienią 2010 roku salonu Bentleya na warszawskim Powiślu sprzedaż marki w Polsce osiągnęła drugą pozycję w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. W drugiej połowie ubiegłego roku rodzinna firma Chodzeń mająca salony Toyoty i Lexusa otworzyła salon Maserati. Do Polski wjechał także Lotus.
– Po kryzysie z roku 2008 marki luksusowe wypracowały sobie skuteczną strategię produktową i marketingową – twierdzi Andrzej Halarewicz z międzynarodowej firmy analitycznej Jato Dynamics.