Czekając na giełdowy debiut Arlenu. Kiedy IPO to sukces, a kiedy porażka?

Dyskonto od ceny maksymalnej i duża redukcja budzą obawy inwestorów, którzy wzięli udział w pierwotnej ofercie akcji producenta odzieży dla służb mundurowych. Czy słusznie, co świadczy o sukcesie IPO i co wydarzy się jeszcze na rynku pierwotnym – pytamy ekspertów.

Publikacja: 18.06.2025 06:00

Czekając na giełdowy debiut Arlenu. Kiedy IPO to sukces, a kiedy porażka?

Foto: AdobeStock

Eksperci z instytucji finansowych w rozmowie z „Parkietem” sygnalizują, że widzą oznaki ożywienia na rynku ofert pierwotnych. Tortem i szampanem będzie świętować wynik pierwotnej oferty akcji na warszawskiej giełdzie Grupa Arlen w najbliższy wtorek. Tego dnia – 24 czerwca – akcje spółki szyjącej odzież ochronną dla służb mundurowych zadebiutują na parkiecie. To po Diagnostyce drugi tegoroczny debiutant na głównym rynku. Inwestorzy, którzy uczestniczyli w IPO Arlenu, zastanawiają się, czy oni także będą mieli się z czego cieszyć. W poniższym tekście staramy się odpowiedzieć na to pytanie.

Efekt dyskonta

Oferta akcji Arlenu objęła tylko istniejące walory. Założyciel Andrzej Tabaczyński sprzedał pulę odpowiadającą prawie 35 proc. papierów za 271 mln zł. Większość – 91 proc. – zaoferował ostatecznie inwestorom instytucjonalnym. Dla indywidualnych zostało około 9 proc. puli 7,74 mln akcji.

Widmo dużej redukcji zapisów oraz ustalenie ceny w IPO poniżej ceny maksymalnej sprawiły, że w dyskusjach na platformie X zaczęły pojawiać się obawy o to, czy na walorach Arlenu uda się zarobić.

Łukasz Hejak, zarządzający w Investors TFI, nie przeczy, że w tych obawach jest trochę racji. – Stara szkoła inwestycyjna mówi, że najlepiej, aby wszystko szło po tzw. maksie. Mój były szef był zdania, że lepiej kupić drogo spółkę rosnącą, niż tanio niedającą takiej perspektywy. Sprzedaż przy cenie maksymalnej oznacza, że spółka jest gorącym towarem – mówi Hejak. – Jednak sprzedaż akcji po cenie maksymalnej to trudna sprawa – dodaje.

Analiza przebiegu największych IPO w ostatnim ćwierćwieczu, którą przeprowadziliśmy, wskazuje, że nie ma bezpośredniej korelacji między poziomem dyskonta wynegocjowanego przez inwestorów a zachowaniem kursu akcji w dniu debiutu.

Spółki lub ich właściciele, którzy sprzedawali papiery po cenie z dyskontem wobec ceny maksymalnej, notowali zarówno spadki, jak i wzrosty notowań na pierwszej sesji.

Czytaj więcej

Niejednoznaczne sygnały z rynku IPO

Prawdą jest natomiast, że w grupie spółek sprzedających papiery z dyskontem spadki notowań były częstsze (33 proc.) niż w grupie, gdzie dyskonta nie stosowano (15 proc.).

Łukasz Hejak, i nie tylko on, jest jednak zdania, że liczy się nie tylko to, jak zachowają się notowania debiutanta pierwszego dnia sesyjnego.

– Na pytanie, kiedy można mówić o sukcesie pierwotnej oferty publicznej nie ma, moim zdaniem, jednej odpowiedzi. Dla każdej ze strony wyznacznikiem sukcesu będzie coś innego. Dla spółki – sprzedaż akcji po dobrej cenie i zbudowanie grona inwestorów, którzy zostaną z nią na dłużej. Dla wielu inwestorów będzie to jak największy zysk na pierwszej sesji. Londyński hedge fund powie natomiast, że wystarczy mu 2–3 proc. Z mojego punktu widzenia skok o kilkadziesiąt procent w dniu debiutu oznacza, że oferta była źle poprowadzona. Nie jest też oczywiście dobrze, gdy po tygodniu jest 20 proc. na minusie i zachowuje się gorzej niż rynek – mówi Hejak.

– Kluczowe jest natomiast, aby spółka „dowoziła” obietnice i notowała dobre wyniki przez dwa–trzy lata od zakupu akcji – przekonuje zarządzający w Investors TFI.

Foto: Parkiet

Kwestia popytu

Podobnie jak wspomniani inwestorzy indywidualni – jest on też zdania, że duża redukcja zapisów nie jest oznaką sukcesu IPO. – Zbyt mała ilość przydzielonych inwestorowi akcji powoduje, że skład i wartość jego portfela zmieniają się niezauważalnie i niewspółmiernie do zaangażowanego czasu – tłumaczy.

Michał Palka, zastępca dyrektora wydziału obsługi emisji w Domu Maklerskim BOŚ, też jest zdania, że o sukcesie pierwotnej oferty publicznej nie świadczy tylko wartość sprzedanych papierów czy wynik notowań akcji na pierwszej sesji giełdowej. – Sukces IPO to znacznie bardziej złożone zagadnienie, które należy oceniać w szerszym, długoterminowym kontekście – uważa Michał Palka.

W nadpopycie na akcje widzi on pozytyw. – Dobrym przykładem udanego debiutu jest IPO spółki Diagnostyka – oferta cieszyła się znaczącą nadsubskrypcją, a kurs akcji od dnia wejścia na giełdę systematycznie rośnie. Z kolei mniej udany okazał się debiut Żabka Group – mimo dużego zainteresowania ofertą kurs spółki nie zdołał utrzymać się na poziomie oczekiwanym przez rynek, co ostudziło nastroje inwestorów i mogło przyczynić się do spadku aktywności innych potencjalnych debiutantów w 2024 roku – ocenia specjalista z DM BOŚ.

Ważny jest moment IPO. – Emisje w okresie hossy lub rosnącego entuzjazmu wobec konkretnych branż, jak choćby sztuczna inteligencja czy ostatnio przemysł zbrojeniowy, mają zapewne większe szanse na sukces – ocenia Palka. Hejak zwraca jednak uwagę, że spółki, których akcje mają szansę trafić do indeksów, są mniej zależne od trendu i mód.

Przybędzie IPO

– Naszym zdaniem rynek pierwotny w Polsce wykazuje oznaki ożywienia, choć należy podkreślić, że tempo tego powrotu do większej aktywności jest nadal umiarkowane – mówi Michał Palka. Spodziewa się, że spora część IPO będzie wynikała z chęci wyjścia z inwestycji przez fundusze private equity.

Także Michał Marczak, dyrektor biura transakcji rynku kapitałowego w BM PKO BP, mówi o ożywieniu na rynku pierwotnym. – Sprzyja temu poprawa nastrojów inwestorów krajowych i większa aktywność inwestorów zagranicznych – mówi nam.

Debiuty
60 spółek mogłoby się przenieść na GPW
Debiuty
Arlen wszedł na giełdę z krótką listą zakupów
Debiuty
Green Lanes już na NC
Debiuty
Twórca Arlenu sprzeda akcje za 271 mln zł
Debiuty
Jak idzie sprzedaż akcji Arlenu? Maklerzy milczą. Sprzedający spokojni
Debiuty
IPO Arlenu: do kiedy można zapisywać się na akcje