Największe krachy, które wstrząsnęły warszawską giełdą

Nadchodziły niepostrzeżenie i miały gwałtowny przebieg, a odrabianie strat wywołanych ich pojawieniem się zwykle zabierało rynkowi kilka lat.

Aktualizacja: 08.02.2017 10:58 Publikacja: 28.08.2013 12:15

Największe krachy, które wstrząsnęły warszawską giełdą

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Najnowsza historia naszego rynku kapitałowego liczy raptem nieco ponad dwadzieścia lat. W porównaniu z rozwiniętymi rynkami to niewiele. Jednak w tym czasie inwestorzy mieli okazję przeżyć kilka krachów, które na długo pozostały w ich pamięci.

Pierwsza bessa

Po rewelacyjnym 1993 roku dla posiadaczy akcji, gdy główny indeks warszawskiej giełdy poszybował w górę aż o 1095 procent, na krajowy rynek akcji zawitała bessa. Początek roku niczego jeszcze nie zapowiadał. Wówczas miał miejsce pamiętny debiut akcji Banku Śląskiego. W trakcie pierwszych notowań kurs przebił 13-krotnie cenę emisyjną. Była to już jednak schyłkowa faza hossy. Ósmego marca WIG siłą rozpędu zdążył ustanowić historyczny rekord na poziomie 20 760,3 pkt. Wówczas trend zmienił kierunek. WIG w ciągu miesiąca zjechał w dół o przeszło 50 proc., przełamując w połowie kwietnia psychologiczną barierę 10 tys. pkt. Blisko połowa notowań akcji w tym okresie odbywała się na rynku niezrównoważonym (z redukcją sprzedaży bądź zawieszeniem obrotu). W celu przełamania silnej nierównowagi podaży i popytu przy braku obrotów w połowie kwietnia zarząd giełdy zniósł na okres trzech sesji ograniczenie zmian kursów akcji (tzw. widełki cenowe). Umożliwiło to handel wszystkimi walorami.

Od szczytu hossy w marcu 1994 roku do marca kolejnego roku indeks WIG zjechał ponad 70 proc. Spadł poniżej 6 tys. pkt, wyznaczając dno pierwszej bessy w Warszawie. Wówczas nastąpiło odwrócenie trendu, ale na kolejne rekordy przyszło inwestorom poczekać do 2000 roku. Największymi przegranymi tamtej bessy mogli się czuć posiadacze akcji Banku Śląskiego, którzy pod koniec poprzedniego roku stali po akcje w kilometrowych kolejkach. Ich giełdowy debiut, o czym nikt wówczas jeszcze nie miał pojęcia, przypadł na szczyt pierwszej giełdowej hossy. Kto ich nie zdążył sprzedać zaraz po debiucie, miał czego żałować. W ciągu niecałego roku wartość akcji banku stopniała o ponad 80 proc., z 675 do 113 zł.

Rosja straszy rynki

Kolejne nerwowe chwile krajowi inwestorzy przeżyli w 1998 roku. Tym razem wstrząs na warszawskim parkiecie wywołały wieści płynące z Rosji, która wpadła w poważne tarapaty finansowe. W połowie roku nasz wschodni sąsiad ogłosił częściowe bankructwo, odmawiając wykupu części obligacji. Wywołało to panikę na rynkach finansowych i poskutkowało głębokimi spadkami akcji rosyjskich spółek, wyprzedażą obligacji rządowych oraz rosyjskiej waluty. Wieści o niewypłacalności Rosji wywołały niemałe trzęsienie także na pozostałych giełdach. W sierpniu indeks WIG obniżył się o prawie 30 proc. Zapewne na długo tamten okres zapamiętali posiadacze akcji spółek z branży spożywczej, farmaceutycznej i meblarskiej, dla których skutki kryzysu były najbardziej dotkliwe. Załamanie się polskiego eksportu do Rosji dla wielu polskich firm, które do tej pory czerpały korzyści z handlu ze Wschodem, wiązało się z perspektywą pogorszenia wyników finansowych. Stąd spadkom na warszawskim parkiecie przewodziły akcje spółek spożywczych (Agros, Mieszko, Jutrzenka) i producentów mebli (Grajewo, Forte, Swarzędz), których inwestorzy za wszelką cenę próbowali się pozbyć. Dekoniunktura na GPW nie trwała jednak długo – w październiku trend spadkowy się odwrócił. Dzięki sierpniowemu załamaniu większość posiadaczy 1998 rok mogła jednak spisać na straty.

Pęka internetowa bańka

Zanim spekulacyjny balon pękł w 2000 roku, najpierw musiał został napompowany. Siłą napędową kolejnej giełdowej hossy była wiara w nowe technologie związane z Internetem. Moda na internetowe spółki przyszła do nas zza Oceanu, gdzie w latach 1995–2000 nastąpiła era rozkwitu spółek internetowych (tzw. dot comów). Perspektywa wielkich zysków z internetowych przedsięwzięć sprawiła, że akcje wielu spółek z tzw. nowej gospodarki osiągnęły astronomiczne wyceny, które nie miały pokrycia w fundamentach. Dało to o sobie znać także na warszawskiej giełdzie. Hossa, która objęła spółki zaawansowanych technologii, wywołała zjawisko nowe na polskim rynku, polegające na zmianie branż niektórych spółek z tradycyjnych, mniej rentownych, na obszar związany z Internetem. W ostatniej fazie hossy kupowano nawet akcje firm, które tylko?adeklarowały chęć pojawienia się w?nternecie. Balon spekulacyjny najpierw pękł w USA, potem wyprzedaż objęła pozostałe rynki. W marcu 2000 roku, gdy WIG osiągnął poziom blisko 23 tys. pkt, wyznaczając historyczny szczyt, wiara inwestorów w hossę napędzaną przez spółki internetowe załamała się. Po pęknięciu bańki internetowej na całym świecie doszło do mocnego spowolnienia gospodarki. Bessa, która trwała kilkanaście miesięcy, sprowadziła WIG w dół o prawie 49 proc. Najdotkliwsze spadki zanotowały spółki z sektora nowoczesnych technologii, których indeks – TechWIG, stracił ponad 60 proc.

Jednym z głównych negatywnych bohaterów tamtej bessy był Elektrim, który był wówczas głównym rozgrywającym na warszawskim parkiecie, ciesząc się wyjątkową popularnością wśród inwestorów. Dzięki temu otrzymał nawet miano „króla spekulacji" na GPW. Na szczycie hossy za jego akcje płacono nawet 77,5 zł. W wyniku bessy i zagrożenia upadłością spółki w ciągu kilkunastu miesięcy ich wartość spadła do blisko 1 zł.

Kryzys wywołany przez banki

Kolejne spustoszenie w portfelach inwestorów wywołało załamanie cen akcji w 2008 roku. Choć indeksy na warszawskim parkiecie spadały już od miesięcy (moment kulminacyjny nastąpił w lecie 2007 roku po ustanowieniu historycznego rekordu przez WIG na poziomie 67 568,50 pkt), najgorsze miało dopiero nadejść. Upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers we wrześniu wywołuje ogólnoświatowy krach na rynkach akcji. Relacje z giełd zapełniły czołówki gazet i portali internetowych oraz główne wydania dzienników telewizyjnych. Ogólnoświatowy kryzys na wiele miesięcy stał się tematem numer jeden nie tylko w mediach. Po bankructwie Lehmana rząd USA wprowadził plan ratunkowy dla banków, przekazując miliardy dolarów na ratowanie zagrożonych instytucji finansowych. Rozpoczęła się era wielomiliardowych rządowych programów stymulacyjnych.

Zaostrzenie kryzysu na rynkach finansowych i widmo recesji w największych światowych gospodarkach drastycznie pociągnęły w dół wyceny spółek notowanych w Warszawie. W 2008 roku indeks WIG stracił ponad połowę swojej wartości. Zaledwie 15 spółkom z 333 udało się uniknąć przeceny. Bessę z 2008 roku najmocniej odczuły małe i średnie spółki, których wyceny poszybowały na fali funduszowej hossy z lat 2003–2007. Gdy przyszła dekoniunktura, chętnych na taniejące akcje tzw. misiów już nie było. Wielu inwestorów miało spory problem z upłynnieniem tych walorów. Indeks mWIG40 zanurkował o 63 proc., a sWIG80 stracił ponad 57 proc. Największe przeceny były udziałem firm branży developerskiej. Z kolei najbardziej odporne na wstrząsy okazały się spółki telekomunikacyjne.

Fale spadkowe straszyły inwestorów do wiosny 2009 roku. Nerwowo było także na rynku walutowym. Z początkiem roku dochodzi do ataku spekulacyjnego na złotego (w ciągu miesiąca kurs euro poszybował z 4 do 4,90 zł). W wyniku gwałtownego osłabienia polskiej waluty nieoczekiwanie pojawia się problem opcji walutowych, w które zaangażowało się kilkadziesiąt giełdowych spółek. Część firm ryzykowne transakcje zawierała w celach spekulacyjnych. Było to ogromnym szokiem dla wielu inwestorów, bo spółki informowały o fakcie posiadania ryzykownych instrumentów dopiero wtedy, gdy problem opcji zaczął zagrażać ich dalszemu funkcjonowaniu. Ryzykowna gra opcjami zebrała żniwo w postaci kilku spektakularnych bankructw (Krosno, Odlewnie Polskie), a wiele innych spółek musiało się liczyć ze stratami liczonymi w dziesiątkach milionów złotych.

[email protected]

Hossy zawsze kończyły się gwałtownymi spadkami

W trakcie ponad 22 lat funkcjonowania warszawskiej giełdy gracze przeżyli trzy duże hossy, które za każdym razem kończyły się gwałtownym odwrotem inwestorów. Było to poniekąd konsekwencją wcześniejszych dynamicznych zwyżek, które w wielu przypadkach wyniosły kursy spółek na poziomy oderwane od fundamentów. Najbardziej gwałtowny przebieg miały bessy z lat 90., co wynikało ze specyfiki handlu w tamtych latach. Nie funkcjonował jeszcze system notowań ciągłych, co miało wpływ na duże wahania kursów. Odrabianie strat wywołanych spadkami zwykle zajmowało rynkowi kilka lat. Wyjątkiem jest krach z 2008 roku, którego skutki polski rynek akcji odczuwa do dziś. Ostatnie historyczne szczyty warszawskich indeksów ustanowione w 2007 roku wciąż pozostają w sferze marzeń inwestorów. Hossa, która rozpoczęła się w 2009 roku, w ostatnich latach była przerywana głębokimi i długimi korektami, które spowolniły tempo odrabiania strat.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie