Mieliśmy już do czynienia z emisjami obligacji, w których minimalny zapis przyjmowany był od 100 złotych, były też i takie, w których minimalny zapis nie mógł być niższy od pięciu mln zł. Od jakiej naprawdę kwoty warto interesować się obligacjami, żeby miało to sens?
Od 100 złotych
Najprostsza odpowiedź brzmi – od każdej. Jeśli możesz złożyć zapis w wysokości 100 zł i nie ponosisz kosztów w postaci prowizji maklerskiej, to możesz zrobić dobry interes w porównaniu z odsetkami oferowanymi przez banki na lokatach bankowych. Np. w ostatniej emisji PKN Orlen, inwestując co najmniej 100 zł, można było liczyć na 4,17 proc. odsetek brutto (WIBOR6M plus 1,5 pkt proc. marży), a więc lekko licząc 50 proc. powyżej średniego oprocentowania depozytu bankowego.
Jednak czy rzeczywiście inwestowanie niewielkich kwot warte jest wkładanego w inwestycję wysiłku? Wszak 4,17 proc. brutto od 100 złotych po roku da 3,37 złotego wypłaconych netto odsetek – tyle, ile wyniosłaby minimalna prowizja od sprzedaży obligacji wymagana do zakończenia inwestycji.
Albo inaczej. Ktoś, kto kupił obligacje PKN Orlen w ramach publicznej emisji i sprzedał je na Catalyst dwa tygodnie później przy cenie 100,61 proc. (cena debiutu), mógł pochwalić się roczną rentownością przekraczającą 15 proc. brutto (z uwzględnieniem prowizji), pod warunkiem zainwestowania co najmniej 3 tys. zł (przy mniejszej kwocie zysk zjada prowizja). Ale jednocześnie zwrot ten będzie wart całe 17 złotych brutto...
Od 100 tys. zł
Oczywiście w praktyce mało kto składał zapisy o wartości 100 zł. Ale w przypadku Orlenu średni zapis ze strony drobnych inwestorów (85 proc. złożonych zapisów) wyniósł 2,7 tys. zł, co daje szanse na średnio 91 zł rocznego dochodu netto.