W ostatnich dniach indeks WIG otarł się o poziom 51 tys. punktów. Ostatni raz podobną wartość inwestorzy w Warszawie obserwowali osiem miesięcy przed upadkiem amerykańskiego banku Lehman Brothers, który wywołał ogólnoświatowy krach na rynkach akcji. Nie można tego samego powiedzieć o indeksie dwudziestu największych i najbardziej płynnych spółek z warszawskiego parkietu. WIG20 wciąż nie odrobił jeszcze tegorocznych strat, do poziomu z końca 2012 roku traci 6 proc. Z zebranych wśród analityków i zarządzających prognoz wynika, że w ostatnim kwartale uda się poprawić ten niekorzystny bilans. Średnia prognoz wskazuje, że indeks największych spółek zamknie się na poziomie 2580 pkt. To oznacza, że do końca roku WIG20 odrobi niemal całość tegorocznych strat. Z początkiem roku apetyty inwestorów były jednak znacznie większe. Po ponad 20-proc. zwyżce wskaźnika w 2012 roku raczej spodziewano się kontynuacji wzrostów także w tym roku. Mając na uwadze to, że przez większą część 2013 roku inwestorzy byli zasypywani negatywnymi informacjami, zarówno z gospodarek, jak i samych spółek, odrobienie strat w końcówce roku dziś można byłoby uznać za sukces. Słabość potentatów w 2013 roku wykorzystały mniejsze spółki. Indeksy blue chips i skupiające rynkowych średniaków oraz maluchów podążyły w przeciwnych kierunkach. mWIG40 i sWIG80 od początku roku wypracowały odpowiednio 29- i 27-proc. zwyżkę, co pozwoliło im powrócić do poziomów z początku bessy z 2008 roku. Zapowiadana przez analityków poprawa giełdowej koniunktury w końcówce roku sprawi, że WIG do wypracowanych już 7 proc. dołoży drugie tyle, zamykając cały rok w okolicach 55 tys. pkt przy znacznym udziale segmentu mniejszych spółek.
Małe spółki na celowniku
Prawdziwych inwestycyjnych okazji w tym roku należało szukać na szerokim rynku. Tu znacznie łatwiej było o zyski. Prawie trzy czwarte firm z indeksu WIG może się pochwalić dodatnią stopą zwrotu wypracowaną w 2013 roku. Najbardziej zyskowną inwestycją pierwszych trzech kwartałów okazały się akcje Monnari. Wartość walorów odzieżowej spółki poszybowała od początku roku o 470 proc. Sporym wzięciem wśród inwestorów cieszyły się też papiery Pelionu (+220 proc.). Dynamiczna zwyżka wywindowała notowania dystrybutora leków do najwyższego poziomu sprzed sześciu lat, czyli momentu kulminacyjnego hossy z lat 2003–2007. Ponaddwukrotną przebitkę dała też inwestycja w papiery Bytomia. Jeszcze w styczniu kurs producenta odzieży szorował po historycznym dnie 25 groszy, a w ostatni piątek płacono za nie ponad 80 groszy, najwięcej od końca 2011 roku. Wiele wskazuje na to, że trwający od maja 2007 roku trend spadkowy w tym roku uległ odwróceniu. Z całego indeksu WIG20 nieco ponad połowa spółek wypracowała w 2013 roku dodatnią stopę zwrotu. W siedmiu przypadkach mieliśmy do czynienia z dwucyfrowym wzrostem kursu. Najwięcej powodów do zadowolenia mają w tym roku akcjonariusze BRE Banku, którego kapitalizacja wzrosła ponad 50 proc. Negatywny wpływ na notowania WIG20 miała przecena KGHM i Telekomunikacji Polskiej. Ich akcje są ponad jedną czwartą tańsze niż na koniec 2013 roku.
Maluchy pozostaną w formie
Zdaniem analityków nic nie wskazuje na rychły koniec hossy na małych i średnich spółkach. – Siła tego rynku jest bardzo duża. Hossa w segmencie małych i średnich spółkach nie jest trudna do wywołania, nie potrzeba do tego zawrotnych środków i wystarczy popyt ze strony krajowych TFI. Oczekując ożywienia gospodarczego i wzrostu zysków, łatwo też uzasadnić wzrosty kursów tych spółek i kwestia wskaźników wyceny jest tu drugorzędna. Spodziewamy się, że tak dobre zachowanie mniejszych indeksów może trwać – mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor inwestycyjny Investors TFI. Do końca tego roku fundusze „misiów" mogą jeszcze zarobić 5–10 proc. – Taki scenariusz jest możliwy. Jeżeli się spełni, oczekiwałbym jednak przyhamowania zwyżek w przyszłym roku. To by oznaczało, że już w tym roku skonsumujemy większość zwyżek związanych z przyszłorocznym ożywieniem. W takim przypadku należałoby się spodziewać trendu bocznego w 2014 roku – mówi Niedzielewski.
Kamil Gaworecki, zarządzający funduszami TFI PZU, zwraca uwagę, że trend wzrostowy na indeksach małych spółek trwa już od lutego 2009 roku. – W tym okresie wiele spółek zwiększyło swoją wartość kilkukrotnie. Niskie stopy procentowe, wypłaszczenie krzywej rentowności oraz oczekiwana poprawa koniunktury w Polsce i na świecie przełożyły się w ciągu ostatnich 4 lat na zwiększony popyt inwestorów na akcje najmniejszych podmiotów. Wskaźniki wyceny są jednak w dalszym ciągu dalekie od poziomów z poprzedniej hossy. Szacowany stosunek ceny do zysku wynosi niecałe 16x, a cena do wartości księgowej 1,2x. W latach 2006–2007 było to odpowiednio 65x i 3,7x. Oczywiście takie mnożniki nie muszą się powtórzyć, jednakże warto zauważyć, że ożywienie gospodarcze jest jeszcze przed nami, a poprawa wyników w spółkach dopiero się zaczyna – wskazuje ekspert. Przewiduje, że utrzymywanie się stóp procentowych na niskim poziomie przez dłuższy czas oraz rosnąca różnica w wynikach funduszy obligacji i akcji przy poprawiającym się sentymencie gospodarczym powinny przyciągać coraz więcej inwestorów detalicznych do funduszy akcji, w szczególności małych i średnich spółek.
Ożywienie w wynikach
W ocenie Sobiesława Kozłowskiego, analityka Raiffeisen Brokers, końcówka roku będzie należała do „maluchów". Przekonuje on, że segment małych i średnich spółek rynku najszybciej odczuje widoczne już ożywienie gospodarcze w raportowanych w kolejnych kwartałach wynikach finansowych. – Kolejne dane o stanie gospodarki, jak dynamika PKB czy PMI, będą najprawdopodobniej uwiarygodniać inwestorów w przekonaniu, iż gospodarka najgorsze ma za sobą i koniunktura poprawia się, a wraz z nią wyniki spółek. Pierwszym poważniejszym testem tego założenia będzie sezon publikacji wyników za trzeci kwartał. W obecnej fazie cyklu gospodarczego wyceny spółek mogą rosnąć do relatywnie wysokich poziomów (wysoka kapitalizacja vs. niski zysk netto) właśnie w oczekiwaniu na ich wyraźną poprawę w następnych kwartałach. Generalnie uważam, iż jesteśmy w fazie, gdy są większe szanse na pozytywne zaskoczenie niż negatywne w obszarze sfery makro, jak i mikro – uważa analityk.