Stres jak podczas egzaminu maturalnego. Wirtualne dotychczas pieniądze zamieniły się w realny kapitał. Pierwszą inwestycją był nieduży Introl, spółka wchodząca w skład WIG-Plus. Zakup akcji kosztował wówczas 1,5 tys. złotych. Wystarczyła godzina, aby kupione papiery potaniały o 5 proc. „Chyba czas pogodzić się ze stratą" – pomyślał. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach wycena wróciła do kursu odniesienia. Wtedy zamknął pozycję. Nieźle jak na pierwszy raz. Tym bardziej że nie było ani planu, ani strategii. Były za to emocje. I to ogromne.
Doświadczenie w wersji demo
Patryk Olszanowski, prezes Klubu Inwestora SGH, swoją przygodę z giełdą zaczynał ok. 3 lat temu. Wcześniej grał na wirtualnej platformie giełdowej. Tam uczył się zarządzać kapitałem i śledził poczynania spółek, które mogły trafić do jego portfela. Wirtualna platforma Gragieldowa.pl pozwoliła mu na operowanie kapitałem w wysokości 100 tys. zł. W ciągu pół roku udało się zarobić ponad 30 tys. zł. Później zyski spadły lekko powyżej początkowego kapitału.
– Gra na wirtualnych platformach uczy nie tylko, jak nawiązywać transakcje, ale również funkcjonowania rynku czy sposobu, w jaki poszczególne informacje odbijają się na notowaniach spółek – przekonuje Olszanowski, i dodaje: – Później, kiedy już debiutowałem na realnym rynku, wiedziałem, czego mogę się spodziewać.
Na wejście na rynek z realnym kapitałem wciąż jeszcze nie zdecydował się Mateusz Śledzik, student Uniwersytetu Łódzkiego, działający w SKN Investor.
– Rozsądnie jest zacząć swoją przygodę z rynkami finansowymi właśnie od wirtualnej platformy – przekonuje. – Na jej korzyść przemawia fakt, że bez obawy o ewentualną stratę realnego kapitału możemy próbować różnych strategii gry i ostatecznie znaleźć dokładnie taką jaka będzie nam odpowiadała.