Z całej listy banków tylko dwa – Kujawski Bank Spółdzielczy i Bank Spółdzielczy w Płońsku – wykazały się wskaźnikami wypłacalności wyraźnie powyżej średniej. Pozostałe banki średnią dla sektora zaniżały, zwykle?istotnie. Takie statystyki każą poważnie się zastanowić nad dwoma aspektami inwestycji w obligacje banków spółdzielczych na Catalyst. Po pierwsze, czy marża, którą płacą, jest adekwatna do ich bieżącej sytuacji finansowej? Po drugie, czy ich sytuacja może ulec poprawie?
Punkt odniesienia
Dobrym punktem odniesienia dla banków spółdzielczych na Catalyst jest Getin Noble Bank. Współczynnik wypłacalności GNB wyniósł na koniec czerwca 12,2 proc. Ostatnie emisje siedmioletnich podporządkowanych obligacji GNB oprocentowane są na 3 pkt proc. powyżej WIBOR6M. Porównanie z ostatnimi emisjami nie jest do końca uprawnione, wcześniej bowiem GNB oferował nawet 3,95 pkt proc. marży, gdy jego sytuacja była słabsza (współczynnik wypłacalności poprawił m.in. dzięki emisjom obligacji podporządkowanych). Tymczasem gros z emisji banków spółdzielczych to efekt emisji dziesięcioletnich papierów przeprowadzonych przed trzema laty. Zakres marż dla banków spółdzielczych mieści się w przedziale 2,8–4,0 pkt proc. Jeśli przyjrzymy się szczegółom, łatwo zauważymy, że GNB płaci wyższą marżę niż banki spółdzielcze o podobnych lub niższych wskaźnikach wypłacalności. Koronnym przykładem niech będzie bank z Zabłudowa, którego wskaźnik wypłacalności oscyluje niebezpiecznie blisko granicy 8 proc. (poniżej otwiera się perspektywa zarządu komisarycznego), a obligacje oferują 3 pkt proc. marży. 2,8 pkt proc. marży płaci bank z Barlinka, który wskaźnik wypłacalności ma nieznacznie słabszy niż GNB.
Rynek nierychliwy
Przesadą byłoby napisać, że rynek ignoruje sytuację finansową banków spółdzielczych. Wspomniany bank z Zabłudowa – jako jedyny bank spółdzielczy – notowany jest poniżej nominału. Ale rentowność brutto wciąż wynosi 5,8 proc. W ostatniej emisji GNB można było uzyskać 5,7 proc.
Co do zasady jednak, trudno dostrzec głębszą logikę w wycenie papierów spółdzielczych. Papiery banku z Darłowa wyceniane są na 104,2 proc. (najwyższa wycena obligacji spółdzielczych na Catalyst), choć oferują one marżę na poziomie 3 proc., a wskaźnik wypłacalności (10,7 proc.) jest niższy nawet od średniej dla banków spółdzielczych z Catalyst. Wygląda to trochę tak, jakby rynek miał równe podejście do wszystkich banków spółdzielczych, wychodząc z założenia, że bank to bank i przewrócić się nie może. Oczywiście wskaźnik wypłacalności jest tylko jednym z mierników, a o bankructwach nie ma mowy, wydaje się jednak, że efektywny rynek powinien bardziej precyzyjnie wyceniać ryzyko związane z inwestycjami w obligacje banków spółdzielczych niż tylko przyjmując odgórnie, że są to inwestycje bezpieczne.
Inna filozofia
W istocie, nie jest to założenie całkowicie chybione. Portfele banków spółdzielczych mają bez porównania niższą szkodowość niż komercyjnych. Ale po wynikach za I półrocze dobrze widać, że banki nie mają pomysłu na siebie. Gdy spadły dochody odsetkowe, bankom trudno nadrobić je przychodami z prowizji, niskie wskaźniki wypłacalności bowiem często nie pozwalają rozwinąć akcji kredytowej. W rezultacie większość z nich (15 na 21) zanotowała spadek zysku brutto.