Pomysł na artykuł był prosty. Przejrzeć fotograficzne archiwum „Parkietu" i opisać, jak się zmienia moda wśród osób najczęściej goszczących na naszych łamach – członków zarządu spółek giełdowych i finansistów wszelkiej maści. Wnioski? Finansista to zwierzę stadne, które aby upolować zwierzynę (klienta), przyjmuje taktykę łowów z zaskoczenia (wzbudzania zaufania) polegającą na wykorzystywaniu barw maskujących (garnituru), dzięki, którym idealnie wtapia się w otoczenie (nie wyróżnia się na tle konkurencji). Efekt? Po przejrzeniu kilkudziesięciu fotografii wszystkie, z nielicznymi wyjątkami, zlewają się w jeden, uniwersalny, finansowy wizerunek. W szarym garniturze, jasnej koszuli i krawacie.
A ostatnio coraz częściej – niestety – również bez krawata. Chcąc pozostać wtopionym w otoczenie, przeciętny finansista bezkrytycznie przyjmuje modę polegającą na noszeniu pełnego garnituru bez krawata, wywołując wrażenie, jakby czegoś zapomniał przed wyjściem z domu (szczególnie silne w przypadku osobników o najwyższej pozycji w stadzie). Oczywiście nie do każdego ubrania krawat jest wymagany – sportowa marynarka w stylu „smart casual" bardzo dobrze prezentuje się bez. Co innego garnitur.
Eksperci od mody męskiej są pod tym względem trochę bardziej wyrozumiali niż autor artykułu. Krzysztof Łoszewski w „Dress code. Tajemnice męskiej elegancji" (wyd. II Olszanica 2013 r. Bosz) pisze: „Czy błędem będzie, gdy powiem, że tak naprawdę krawat nie jest nam potrzebny? Coraz częściej go nie nosimy. W pewnych sytuacjach nawet do czarnego garnituru wystarczy śnieżnobiała koszula z rozpiętym guzikiem kołnierzyka i już jest elegancko. Kiedyś sytuacja zupełnie nie do pomyślenia".
Zaraz jednak zadaje sobie pytanie, na które sam odpowiada: „W takim razie dlaczego nadal go nosimy? Krawat jest jedynym akceptowalnym – czasem nawet ekstrawaganckim – dodatkiem do męskiego ubrania. Odzwierciedla osobowość mężczyzny, który go nosi. Podkreśla jego wiarygodność i autorytet. Patrząc na mężczyznę w krawacie, mówimy, że wygląda elegancko" (oba cytaty str. 98–100). Nawiasem mówiąc, Łoszewski prawdopodobnie sam nie jest wielkim zwolennikiem krawatów, sądząc po stroju, w którym pozuje do zdjęć.
Czemu więc pozbawiać się możliwości „jedynego akceptowalnego" w męskim stroju sposobu wyrażenia własnej osobowości? Zwłaszcza że nienoszenie krawata do garnituru to też sztuka. Nie wystarczy po prostu nie włożyć go do koszuli i marynarki, do której zawsze go wkładaliśmy. Co autor ma na myśli, przedstawiliśmy na górnej parze zdjęć.