Włoska robota w bankowości

Prezes EBC Mario Draghi to nie tylko człowiek, który pomaga Europie wychodzić z kryzysu. To również włoski polityk i londyński bankier mający w życiorysie niejasne epizody.

Publikacja: 04.06.2015 15:00

Mario Draghi, prezes EBC od 2011 r., był wcześniej twórcą kontrowersyjnego włoskiego programu prywat

Mario Draghi, prezes EBC od 2011 r., był wcześniej twórcą kontrowersyjnego włoskiego programu prywatyzacji. Rządy się zmieniały, a on niewzruszenie trwał na stanowisku w Ministerstwie Skarbu.

Foto: AFP

Mario Draghi, „zbawca Europy", „kryształowo czysty" technokrata, który dzielnie zmaga się z kryzysem trapiącym strefę euro. To właśnie nadzieje związane z tym wybitnym włoskim ekonomistą oraz jego dorobek w fotelu prezesa Europejskiego Banku Centralnego przesłoniły kontrowersyjne epizody w jego życiorysie, łączące go z osobami, których machinacje mocno przyczyniły się do wybuchu kryzysu w strefie euro. Dla inwestorów i opinii publicznej Draghi „narodził się" dopiero w 2011 r., gdy został prezesem EBC, ale konflikty interesów związane z jego poprzednią karierą wciąż dyskretnie się za nim snują.

Zdolna rodzina

5 listopada 2011 r. kierowany przez Draghiego EBC dokonał „niespodziewanej" obniżki stóp procentowych. Dwa dni wcześniej tę „zaskakującą decyzję" trafnie przewidzieli analitycy banku inwestycyjnego Morgan Stanley. Dzięki temu trafnemu przewidywaniu owa instytucja mogła podjąć rynkowe decyzje przynoszące jej setki milionów euro zysku. Tak się akurat złożyło, że od 2003 r. jednym z najbardziej znaczących traderów w londyńskim oddziale Morgan Stanley jest Giacomo Draghi, syn Mario Draghiego. Specjalizuje się on tam w problematyce stóp procentowych i handlu obligacjami rządowymi. Mimo podejrzeń o konflikt interesów w rodzinie Draghich, ani ojca, ani syna nie spotkały żadne konsekwencje za ten „zadziwiający zbieg okoliczności". Sprawa rozeszła się po kościach, bo przecież prezes EBC ma ważną misję wyciągania Europy z kryzysu.

Kto jednak strefę euro w ten kryzys wciągnął? Najczęściej obwinia się o to Grecję, która przed 2007 r. fałszowała statystyki o swoich finansach publicznych. Robiła to za pomocą transakcji na skomplikowanych instrumentach finansowych zawieranych z zachodnimi bankami inwestycyjnymi. Kupowane przez nią derywaty pomagały kamuflować deficyt budżetowy za pomocą sztuczek z pogranicza finansowej alchemii oraz mafijnego oszustwa. Po wybuchu kryzysu zadłużeniowego greccy politycy zaczęli twierdzić, że nie rozumieją, o co w tych transakcjach chodziło. Wytłumaczenia te były zrozumiałe, gdyż grecki Skarb Państwa często tracił na tego rodzaju sztuczkach. Jedną z głównych instytucji zaangażowanych w ten proceder był bank Goldman Sachs. Dzięki jego „fachowemu doradztwu" w wyniku jednej z tych transakcji z kredytu zaciągniętego przez Grecję wartego 2,8 mld euro powstało zadłużenie sięgające 5,1 mld euro, a Goldman zarobił na tym 600 mln euro. Tak się składa, że Mario Draghi w latach 2002–2006, czyli w czasie gdy dochodziło do tych nieprawidłowości, pracował akurat w Goldman Sachs International w Londynie, gdzie był wiceprezesem formalnie odpowiadającym za tego typu transakcje. Draghi wielokrotnie później zapewniał, że nie miał nic wspólnego z interesami, jakie jego bank prowadził z Grecją. – Transakcja między Goldman Sachs a Grecją została zawarta przed moją nominacją. Nie miałem nic wspólnego z rządami i finansami publicznymi. Faktycznie zajmowałem się tylko sektorem publicznym – mówił Draghi w 2011 r. podczas przesłuchania w Parlamencie Europejskim. Tymczasem „New York Times" cytował informatora z wewnątrz Goldman Sachs mówiącego, że Draghi omawiał z innymi rządami transakcje derywatowe podobne do tych zawieranych z Grecją. Co więcej, w 2002 r. był on współautorem raportu National Bureau of Economic Research „Przejrzystość, zarządzanie ryzykiem i międzynarodowa niestabilność finansowa" mówiącego, że należy zainteresować rządy instrumentami pochodnymi mającymi pomóc w „naprawie" finansów publicznych. Co więcej, „Financial Times" donosił w 2013 r., że Włochy mogły stracić kilka miliardów euro na derywatach pomagających im sztucznie zbić deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB. Negocjacje w sprawie tych transakcji miał prowadzić Mario Draghi.

– Choć Goldman Sachs oczekiwał ode mnie, że będę się zajmował sektorem publicznym, to stwierdziłem, że nie jestem tym zainteresowany – mówił w 2011 r. obecny prezes EBC.

Wielka wyprzedaż

Jak Draghi trafił do Goldman Sachs, gdzie otrzymywał wynagrodzenie sięgające 10 mln USD rocznie? Zapewne dostrzeżono w tym banku inwestycyjnym, jak dobrze się sprawdził jako dyrektor generalny włoskiego resortu skarbu, którym był w latach 1991–2002.

Rządy się zmieniały, upadały we Włoszech całe układy polityczne, a Draghi niewzruszenie trwał na stanowisku. Odpowiadał wszak za wielki program prywatyzacji mający zmniejszyć włoski dług publiczny, tak by Włochy mogły przystąpić do strefy euro. Założenia programu tych przekształceń własnościowych Draghi przedstawił w czerwcu 1992 r. na jachcie „Britannia" (należącym do królowej Elżbiety II) zacumowanym w porcie Civitavecchia. Spotkał się on wówczas z grupą inwestorów z londyńskiego City. Gdy krytykowano go za te pokątne ustalenia, wskazując, że ramy programu prywatyzacji powinien najpierw określić parlament, Draghi oponował, mówiąc: „Musielibyśmy czekać w nieskończoność".

Przez następne 10 lat pod nadzorem Draghiego w prywatne ręce przeszło około 15 proc. włoskiego PKB. Dobrze zarobiło na tym wielu prywatnych inwestorów oraz banki inwestycyjne zatrudnione przez resort skarbu jako doradcy. Oczywiście, jak w każdym skorumpowanym kraju, wokół tak dużej prywatyzacji pojawiło się wiele kontrowersji. Zarzucano m.in. resortowi skarbu, że faworyzował przedsiębiorcę Giancarlo Eli Valoriego. Valori był posądzany o niejasne powiązania z kalabryjską mafią ndranghetą, oskarżany o łapownictwo i skazany na 200 tys. euro grzywny za manipulacje wokół sprzedaży linii lotniczych Alitalia. Był też członkiem osławionej loży P2 (Propaganda Due), zaangażowanej w wiele skandali finansowych i skupiającej plejadę polityków, biznesmenów, oficerów tajnych służb, wojskowych, mafiozów i duchownych z pierwszej półki. (Do P2 należał m.in. były premier Silvio Berlusconi, a organizacja ta była łączona w teoriach spiskowych z takimi zdarzeniami jak choćby afery w Banku Watykańskim, zabójstwo premiera Aldo Moro czy śmierć papieża Jana Pawła I). Był też... starszym radcą w Ministerstwie Skarbu, dawnym współpracownikiem Draghiego. Draghi oraz Valori byli przesłuchiwani przez prokuraturę jako świadkowie w śledztwie dotyczącym insider tradingu przy okazji prywatyzacji w 1992 r. SME, największej włoskiej firmy użyteczności publicznej. Z nieznanych przyczyn śledztwo to szybko umorzono. Kontrowersje z tym związane nie zostały wyjaśnione, ale przycichły na tyle, by w 2002 r. Draghi mógł zostać wysokiej rangi menedżerem w Goldman Sachsie.

Pracę u Goldmana zakończył w 2006 r., by zostać prezesem Banku Włoch. Sprawował tę funkcję do 2011 r., czyli był nadzorcą włoskiego systemu bankowego w czasie, gdy dochodziło do wielkich przekrętów w banku Monte Paschi di Siena, najstarszym pożyczkodawcy świata. Ów pożyczkodawca maskował swoje straty za pomocą skomplikowanych transakcji na derywatach, czego bardzo długo nie udawało się zauważyć nadzorowi.

Byle nie premier

Draghi wyszedł z tej afery obronną ręką, a zanim jeszcze na poważnie się rozkręciła, typowano go na technokratycznego premiera Włoch, który mógłby pokierować krajem w miejsce Silvia Berlusconiego. Co ciekawe, sam wcześniej pomógł obalić nielubianego w Brukseli „Boskiego Silvio". Jako prezes Banku Włoch i członek władz EBC podpisał się obok ówczesnego szefa EBC Jeana-Claude'a Tricheta pod listem naciskającym na włoski rząd, by przyspieszył reformy fiskalne w momencie, gdy zagrożona była koalicyjna większość w parlamencie. Według Lorenza Bini Smaghiego, byłego członka zarządu EBC, to unijny bank centralny wspólnie z brukselskimi instytucjami oraz niektórymi europejskimi rządami spiskowały w celu obalenia Berlusconiego, który poważnie myślał o wyjściu Włoch z eurolandu.

Ostatecznie Draghi nie został premierem Włoch. Jego kandydatura wywoływała wszak duże kontrowersje. – Nie możemy mianować premierem kogoś, kto był pracownikiem Goldmana Sachsa. On ponosi odpowiedzialność za wyprzedaż włoskiego przemysłu, gdy był dyrektorem Ministerstwa Skarbu. Nie potrafię nawet sobie wyobrazić, co mógłby zrobić jako premier – narzekał wówczas były prezydent Francesco Cossiga. Zamiast Draghiego wybrano więc innego technokratę – Mario Montiego, też byłego pracownika Goldmana Sachsa. Rząd Montiego przetrwał (aż? jedynie?) dwa lata, a Draghi zrobił większą karierę. Został najważniejszym bankierem centralnym w Europie.

[email protected]

Niebezpieczny zawód bankiera centralnego

Kontrowersyjne epizody w życiorysie ma również Jean-Claude Trichet, poprzednik Draghiego na stanowisku prezesa EBC. W styczniu 2003 r. stanął przed sądem w grupie oskarżonych o zaniedbania, które doprowadziły do wielkich nieprawidłowości finansowych w banku Credit Lyonnais. W czasie, gdy dochodziło do tych zaniedbań nadzorczych, Trichet był prezesem Banku Francji. Oczyszczono go z zarzutów w czerwcu 2003 r., co umożliwiło mu objęcie – z opóźnieniem – stanowiska szefa EBC. Poprzednik Tricheta, pierwszy szef EBC (w latach 1998–2003) Wim Duisenberg, starał się unikać skandali, jednak okoliczności jego śmierci stały się pożywką dla teorii spiskowych. Duisenberg utonął w 2005 r. w basenie w swojej willi na południu Francji. Miał 70 lat i dostał zawału serca. Internet huczał od spekulacji, zwłaszcza że ten bankier był jednym z ojców euro i do tego członkiem Komitetu Sterującego Grupy Bilderberg, bardzo mało transparentnego think tanku zrzeszającego zachodnie elity polityczne i finansowe. Dotychczas jednak nie pojawiły się żadne poszlaki wskazujące, by w śmierci tego emerytowanego finansisty było cokolwiek nienaturalnego.

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"