„Cześć, dyktatorze!" – przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker klepnął w policzek węgierskiego premiera Viktora Orbána. Belgijskiego premiera Charlesa Michela pocałował w łysą głowę, a premiera Grecji Aleksisa Ciprasa usilnie namawiał, by założył jego krawat. W ten sposób szef Komisji Europejskiej witał europejskich przywódców podczas majowego szczytu unijnego w Rydze. Każdy, kto widział film z tego wydarzenia, mógł odnieść wrażenie, że najważniejszy unijny urzędnik zapadł na chorobę filipińską, zwłaszcza że już wcześniej pojawiały się doniesienia o jego problemach z alkoholem, a brukselscy dyplomaci anonimowo przyznawali, że zaczyna on śniadanie od butelki koniaku. Biuro prasowe KE przekonywało, że przewodniczący ma po prostu luźny styl bycia i potrafi w żartobliwy sposób podchodzić do swojej pracy. Być może więc Juncker po prostu uznał, że ma prawo do odrobiny luzu, gdyż siedzi w najpoważniejszej unijnej polityce od blisko trzech dekad, czyli dłużej niż Angela Merkel i niemal wszyscy inni europejscy przywódcy. Jako długoletni minister finansów (1989–2009) i premier Luksemburga (1995–2013) był jednym z twórców strefy euro i Unii Europejskiej w obecnym jej kształcie. Jako przewodniczący Eurogrupy (2005–2013) kształtował unijną reakcję na światowy kryzys i negocjował wszystkie pakiety pomocowe dla państw z peryferii strefy euro. Od 2014 r. ten zwolennik silnej, sfederalizowanej Unii kieruje Komisją Europejską. I może stać się tym szefem unijnej administracji, na którego oczach rozpadną się strefa euro i UE.
Brexit i Grexit
Deklarowanymi priorytetami junckerowskiej Komisji Europejskiej są w tej kadencji: reforma strefy euro, negocjacje umowy o wolnym handlu z USA, budowa wspólnego rynku cyfrowego oraz unii energetycznej. Wszystkie te projekty na razie zostały jednak przyćmione przez kryzys w Grecji oraz napięte relacje brukselskich oficjeli z coraz bardziej dystansującą się od „europejskiej awantury" Wielką Brytanią. Brytyjczykom dążącym do poluzowania związków z Brukselą i otwarcie debatującym o referendum w sprawie wyjścia kraju z UE (Brexicie) Juncker nie podobał się od początku. Luksemburczykowi o trudnym charakterze i mocnych federalistycznych poglądach nie jest łatwo dogadywać się z brytyjskim premierem Davidem Cameronem. Brytyjczycy zaś chętnie robią czarny PR niewygodnemu dla nich szefowi KE, np. przypominając, że miał ojca w Wehrmachcie i teścia – hitlerowskiego propagandystę. Ta atmosfera nie będzie sprzyjała ewentualnym negocjacjom dotyczącym przyszłej obecności Wielkiej Brytanii w UE.
Trudny charakter Junckera dawał też o sobie wielokrotnie znać w czasie greckiego kryzysu. – Gdybym chciał mówić o Grecji, urządziłbym konferencję prasową o Grecji - zirytowany odpowiedział na pytanie dziennikarza w gorącym tygodniu przed greckim referendum. Z jednej strony przewodniczący KE wielokrotnie zapewniał, że nie chce dopuścić do Grexitu, z drugiej publicznie obrażał się na grecki rząd, np. nie odbierając telefonów od premiera Ciprasa, i stawiał Grecji serię „nieprzekraczalnych ultimatum", z których niewiele wynikało. Przedstawiał Grecji trudne do spełnienia żądania, a jednocześnie ostro sprzeciwiał się sięgnięciu do sedna problemu, czyli redukcji greckiego długu, którą zaleca nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Trudno jednak się spodziewać po Junckerze, by zaproponował jakieś nowe, przełomowe rozwiązanie greckiego kryzysu. To on wszak, jako przewodniczący Eurogrupy, współtworzył realizowaną od pięciu lat wadliwą strategię ratowania Grecji. Obecnie ma prawo być zirytowany i zmęczony.
Wizerunkowi Junckera nie służy również afera LuxLeaks, czyli wyciek poufnych dokumentów pokazujących, że rząd Luksemburga, w czasie gdy kierował nim Juncker, ułatwiał koncernom z całego świata uchylanie się od płacenia podatków. Dzięki korzystnym umowom zawieranym z władzami Luksemburga firmy, takie jak Amazon, Apple, PepsiCo, Ikea czy Gazprom (a także niektóre polskie spółki), mogły dokonać „optymalizacji podatkowej" i płacić fiskusowi w swych krajach macierzystych o wiele mniej, niż powinny. – Rząd Luksemburga przedstawiał się nam jako partner biznesowy i myślę, że to właściwe określenie: on pomagał nam rozwiązywać problemy – mówił Bob Comfort, szef działu podatków w koncernie Amazon. A wszystko to w czasie, gdy kierowana przez Junckera Eurogrupa „angażowała się w walkę z rajami podatkowymi", sugerowała ratowanej przed bankructwem Irlandii podwyżkę CIT (by Zielona Wyspa nie stanowiła konkurencji podatkowej dla innych państw strefy euro) i regularnie krytykowała Grecję za brak sukcesów w walce z szarą strefą.
SREL, czyli szpiedzy tacy jak my
Juncker, zwany Panem Euro, został szefem Komisji Europejskiej nie tylko ze względu na swoje ogromne doświadczenie i kompetencje. Do władzy wyniosła go Europejska Partia Ludowa, w której wielkie wpływy ma niemiecka kanclerz Angela Merkel. Juncker był jednak również akceptowalny dla niemal wszystkich europejskich rządów (poza brytyjskim i węgierskim), które potraktowały go po prostu jak mało kontrowersyjnego technokratę z „nudnego kraju", za jaki uchodzi Luksemburg. Małą wagę przykładano do tego, że Juncker przestał być premierem w atmosferze skandalu dotyczącego kryminalnej działalności służb wywiadowczych.