Koniunktura na rynku pierwotnym w tym roku nieco się poprawiła, co w pierwszym półroczu zaowocowało kilkoma dużymi, jak na polskie warunki, ofertami publicznymi. W rezultacie pod względem ich wartości ten rok jest dla warszawskiej giełdy dużo lepszy od ubiegłego. Łącznie wartość wszystkich tegorocznych IPO w naszym kraju wyniosła 1,3 mld zł wobec 440 mln zł przed rokiem. Trzy największe debiuty, czyli Uniwheels, Wirtualna Polska oraz Idea Bank, były warte więcej niż wszystkie debiuty z pierwszej połowy 2014 r. Wciąż jednak sytuacja na rynku pierwotnym bardziej sprzyja potencjalnym kupującym niż spółkom zainteresowanym pozyskaniem kapitału z giełdy.
Akcje debiutantów dały zarobić
Niepewna sytuacja na rynku akcji nie powinna martwić inwestorów zainteresowanych ofertami pierwotnymi. Wprawdzie jest ich znacząco mniej niż w okresach sprzyjającej koniunktury, jednak zweryfikowana przez rynek jakość firm wchodzących na giełdę daje większą szansę na zyski z takiej inwestycji. Pod warunkiem że nie pozbędziemy się ich walorów tuż po debiucie. Takie wnioski można wysnuć, oceniając zachowanie notowań akcji firm, które zadebiutowały na warszawskiej giełdzie w 2014 r., a więc w okresie, gdy giełdowa koniunktura nie była sprzyjająca. W ubiegłym roku na parkiecie zadebiutowało jedynie kilkanaście spółek, przeprowadzając ofertę sprzedaży akcji. To jeden ze słabszych wyników ostatnich lat. Pocieszeniem jednak może być fakt, że papiery niemal wszystkich debiutantów, z wyjątkiem dwóch firm o chińskim rodowodzie: JJ Auto i Fengshua, są obecnie więcej warte niż w czasie IPO. Co więcej, zdecydowana większość walorów przyniosła dwucyfrowe zyski inwestorom, choć w większości przypadków od debiutu minęło kilka lub kilkanaście miesięcy. Najbardziej zyskowną inwestycją okazały się akcje Alumetalu, producenta aluminium z odzysku. Kto kupił w kwietniu ubiegłego roku w ofercie papiery tej przemysłowej firmy, dziś jest blisko 70 proc. do przodu. Niewiele mniej dały już zarobić walory innego ubiegłorocznego debiutanta – technologicznej spółki Live Chat, której notowania w nieco ponad rok od debiutu podskoczyły prawie 60 proc. Z kolei ponad 50-proc. stopę zwrotu przyniosła inwestycja w papiery Torpolu, budowlanej spółki specjalizującej się w segmencie infrastruktury kolejowej.
Szansa na większe zyski
– Wielu inwestorów szuka w IPO szansy na krótkoterminowy zysk, kupując akcje z zamiarem ich szybkiej sprzedaży zaraz po debiucie, przez co długoterminowe fundamenty tracą na znaczeniu. Historia i dane statystyczne pokazują, że może to być skuteczne podejście, choć dobra selekcja i utrzymanie akcji przez dłuższy czas może przynieść wielokrotnie większe zyski – uważa Tomasz Manowiec, zarządzający funduszami w Noble Funds TFI. Jego zdaniem mniejsze zainteresowanie inwestorów nowymi spółkami, będące efektem słabszej koniunktury rynkowej, ma istotny wpływ na cenę sprzedaży akcji podczas IPO, co z kolei stwarza szanse na zyski z takiej inwestycji. – Inwestorzy zawsze oczekują dyskonta dla nowej spółki wobec akcji będących w obrocie ze względu na większe ryzyko. Dodatkowo przy słabszym rynku i mniejszej ilości kapitału, czyli otoczeniu panującym w ostatnich kwartałach, skala tego dyskonta może być większa, przy czym dobre jakościowo i perspektywiczne spółki łatwiej znajdą chętnych na akcje i nie muszą zbytnio obniżać ceny – ocenia Manowiec. – Obserwowane obecnie poprawa jakości emitentów oraz dość korzystne warunki cenowe znacząco zwiększają szanse na zyski uczestników ofert zarówno w krótkim, jak i w dłuższym horyzoncie – przekonuje specjalista.
Wtóruje mu Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ, przypominając, że w przypadku spółek mniej interesujących zdarzały się sytuacje, że oferta do skutku nie dochodziła, była wyraźnie ograniczana bądź sprzedający pogodzić się musiał z zaoferowaniem sporego dyskonta kupującym. – Rzadko cena sprzedaży osiąga poziom maksymalny, co w przeszłości było częstym zjawiskiem. Wszystko to oznacza, że inwestowanie w debiutantów stało się atrakcyjniejsze niż kilka lat temu, ponieważ kupujący są zdolni wynegocjować większe dyskonto w cenie sprzedaży, szczególnie jeśli słabsza koniunktura jest dodatkowym argumentem. Właśnie dlatego historia zmian kursów akcji spółek, które debiutowały w minionym roku, jest raczej pozytywna, co z kolei oznacza, że sprzedaż w dniu debiutu niekoniecznie jest preferowaną strategią – ocenia Bugaj.
Lepsza jakość ofert
Eksperci podkreślają, że obecnie na debiut mogą liczyć przede wszystkim poukładane spółki o solidnych fundamentach. Jakość ofert jest bowiem weryfikowana przez rynek. – Wydaje się, że kilka bardzo złych spółek, które weszły na giełdę i mocno rozczarowały, by nie powiedzieć oszukały, inwestorów, przyczyniło się do bardziej krytycznego podejścia do ofert publicznych przez wszystkich uczestników rynku, przede wszystkim inwestorów. Ale również brokerzy przygotowujący oferty lepiej dobierają emitentów, bo kiepskie IPO ciąży później na renomie domu maklerskiego prowadzącego ofertę. Dlatego w ostatnim czasie proponowane są znacznie lepiej przygotowane i dobrane spółki, czego efektem jest też lepszy wynik inwestycyjny z takich akcji. Mimo to nie wszystkie nowe oferty kończą się sukcesem oraz nie na każdym debiucie można zarobić, zatem dokładna analiza pozostaje nadal kluczowym czynnikiem decyzyjnym – ocenia Manowiec.