To już bańka czy jeszcze nie?

Wypromowany kilkanaście lat temu przez samego Warrena Buffetta wskaźnik jest znów o krok od szczytów z okresu bańki internetowej. Teraz Buffett przekonuje jednak, że do bańki daleka droga...

Aktualizacja: 18.03.2017 16:15 Publikacja: 18.03.2017 08:15

To już bańka czy jeszcze nie?

Foto: Bloomberg

Nadarza się dobra okazja, by powrócić do tematu wycen amerykańskich akcji – jak bardzo są drogie i co może z tego wynikać? Oliwy do ognia dolał ostatnio sam Warren Buffett, który w lutowym wywiadzie dla CNBC stwierdził, że akcje nie tylko nie są drogie, lecz wręcz są tanie. To mocne stwierdzenie skłania do głębszej refleksji, bo kto jak kto, ale Buffett udowodnił w spektakularny sposób swe kompetencje inwestycyjne.

Dla wielu najnowsze słowa „wyroczni z Omaha" są dużym zaskoczeniem, choćby dlatego, że ten sam Buffett spopularyzował kilkanaście lat temu wskaźnik, z którego wynika ... coś zupełnie innego. Jeszcze w 2001 r., po pęknięciu bańki internetowej, słynny inwestor dowodził w artykule dla magazynu „Fortune", że wcześniejsze wyceny akcji były nie do utrzymania, posługując się relacją kapitalizacji giełdowej do PNB (produkt narodowy brutto, czyli PKB uzupełnione o saldo przepływu dochodów z własności między krajem i zagranicą). – Jest to prawdopodobnie najlepsza miara tego, w jakim punkcie są wyceny rynkowe w danym momencie – to mocne stwierdzenie sprawiło, że od tego czasu owa miara powszechnie określana jest jako wskaźnik Buffetta.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Tylko 149 zł za rok czytania.

Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy