Hossa może jeszcze potrwać

Choć część spółek zawiodła rekomendacjami podziału zysków, to jest szansa na kontynuację dobrej passy giełdowej. Ale zwyżki nie będą już tak spektakularne jak historyczne maksima.

Publikacja: 28.05.2017 15:08

Hossa może jeszcze potrwać

Foto: Fotorzepa, Piotr Gęsicki

Dywidendowy sezon przyniósł w tym roku wiele niespodzianek w sektorze energetycznym. Największym rozczarowaniem, patrząc po reakcji rynku, okazało się jak dotąd zawieszenie na trzy lata polityki dywidendowej przez Polską Grupę Energetyczną. Choć powód wydaje się racjonalny (samodzielne kupno aktywów EDF za 4,5 mld zł), to nie zmienia faktu, że nadzieje części inwestorów zostały bezpowrotnie pogrzebane. Bo właśnie po PGE rynek spodziewał się wypłaty. Nie oczekiwał jej zaś z Enei czy Energi, których zarządy rekomendowały odpowiednio 25 i 19 groszy za akcję.

Patrzeć na fundamenty czy dywidendę?

– Rynek nie rozumie do końca, dlaczego PGE, która ma mocny bilans, decyduje się na zawieszenie wypłat, a Enea i Energa, które są relatywnie bardziej zadłużone, jednak dywidendy zapłacą. Stąd dość nieufne podejście i brak znaczącej reakcji na komunikaty – komentuje Kamil Kliszcz z DM mBanku. Jak ocenia, pojedyncze wypłaty nie budzą dużego zainteresowania inwestorów. Zwłaszcza jeśli nie wiadomo, czy mają się oni spodziewać dywidendy w przyszłości.

Foto: GG Parkiet

Zdaniem Kliszcza w przypadku spółek użyteczności publicznej ważniejsza niż wysokość nagrody jest stabilność w zakresie jej wypłacania. To podejście najwyraźniej przyświeca inwestorom napędzającym ostatnie zwyżki kursu Tauronu, który już przy publikacji strategii sygnalizował brak dywidend do 2020 r. Ale w przypadku tej spółki zadziałał jeszcze inny czynnik. – To taka spółka zombi, w której nie było ryzyk politycznych. Bo ze względu na duże zadłużenie nie mogła być już wplątana w nierentowne inwestycje – zauważa osoba związana z rynkiem kapitałowym.

Analitycy wskazują dwie warte uwagi spółki, choć z innych powodów. To PGE i ZE PAK. Zdaniem Kliszcza najmocniej skorzystają one z wdrożenia wsparcia dla wytwórców i oczekiwanych rosnących cen węgla. – Powrót do inwestowania w spółki energetyczne ze względu na ich poprawiające się fundamenty jest mitem – oponuje Paweł Puchalski, kierownik działu analiz giełdowych w DM BZ WBK. – Co prawda są argumenty przemawiające za wzrostem ich kursów, np. silne wyniki I kwartału czy wsparcie dla polskiej energetyki po 2020 roku. Ale zwyżki z ostatnich miesięcy to dokładne odwzorowanie silnego trendu indeksu spółek energetycznych w Europie Zachodniej – uzasadnia Puchalski,

Foto: GG Parkiet

Analityk DM BZ WBK też zwraca uwagę na ZE PAK ze względu na spodziewaną wysoką nagrodę z zysku. Już tegoroczna rekomendacja 1,29 zł za akcje daje 8-proc. stopę dywidendy. – Skoro przynajmniej do 2020 r. spółka nie przewiduje znaczących wydatków inwestycyjnych, to można ją w tej perspektywie postrzegać jako solidnego płatnika – zakłada Puchalski. Twierdzi jednocześnie, że w średnim terminie może się poprawić też nastawienie rynku do PGE – mimo 8–9-proc. spadku kursu zaraz po informacji o zawieszeniu polityki dywidendowej. Bo dzięki nabyciu aktywów EDF istotnie poprawi się poziom skonsolidowanego zysku EBITDA i netto.

Puchalski nie wierzy natomiast w to, by akcjonariusze Energi czy Enei ostatecznie zobaczyli wypłatę ze względu na odrzucenie rekomendacji przez walne zgromadzenia z przewagą przedstawicieli Skarbu Państwa. To dlatego, że obie spółki mają przed sobą inwestycje w nowy blok w Ostrołęce, na co muszą wyłożyć po 3 mld zł, a Energa dodatkowo ma budować elektrownię wodną koło Włocławka.

Kto napędzi zwyżki i co będzie kupował?

Pomimo dywidendowych zawirowań i niepewności to nie jest koniec hossy energetycznej – zgodnie twierdzą obserwatorzy rynku. – Sektor w krótkim terminie ma szansę na dalsze zwyżki. Jednak w sytuacji wzrastającego zadłużenia oraz braku dywidend w spółce o największej płynności nie wyobrażam sobie powrotu do historycznie wysokich poziomów notowań – uważa Marek Buczak z Quercus TFI.

Jarosław Niedzielewski, dyrektor zarządzający Investors TFI, szans na kontynuację rozpoczętej w grudniu hossy giełdowej upatruje w wyraźnym ożywieniu gospodarczym, które nie jest już tylko domeną USA czy Niemiec, ale rozlało się na całą Europę. – Spółki energetyczne w tym trendzie nie będą raczej liderami zwyżek. Zwłaszcza że inwestowanie w ten sektor uzależnione jest coraz mocniej od krótkoterminowej perspektywy, a coraz mniej przemawia za nim poprawa fundamentalnej sytuacji – studzi optymizm Niedzielewski.

Podzielone są zdania na temat tego, kto sprzedawał ostatnio akcje energetyki i będzie je kupował w przyszłości. Niedzielewski przypuszcza, że za ostatnimi, dużymi spadkami w PGE stały pieniądze funduszy zagranicznych, które trzymały akcje, oczekując dywidendy. Polskie instytucje już dawno zrozumiały, że główny właściciel największej spółki energetycznej nie chce dzielić się zyskiem, woli „zabierać" środki firmy czy w formie ekstrapodatków czy też dodatkowych dużych wydatków inwestycyjnych. – Symboliczne wypłaty z energetycznych firm są w przyszłości możliwe, ale nie ma co liczyć na stopy dywidendy z przeszłości rzędu 5–6 proc (poza ZE PAK). Dopiero takie zmotywowałyby fundusze do zamrażania kapitału – wskazuje Niedzielewski. – Zakupy odbywać się będą dalej na zasadzie doważania w ramach kupowania indeksu akcji spółek, w przypadku kontynuacji napływów do funduszy rynków wschodzących oraz w obliczu zmiany w postrzeganiu naszego rynku przez zachodnich inwestorów – dodaje.

Zdaniem Buczaka zagranica już dawno sparzyła się na polskiej energetyce i w ciągu ostatniej hossy na spółkach z tej branży ich akcje kupowali raczej inwestorzy krajowi. Szukali bowiem pretekstu do odkupienia spółek, które wraz z WIG20 zaczęły odbijać od historycznych minimów. – Wśród inwestorów zagranicznych o kupowanie akcji spółek sektora pokusić by się mogły jedynie fundusze hedgingowe – wskazuje Buczak. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Orlenu i Lotosu. Zarząd płockiego koncernu rekomendował najwyższą w historii wypłatę 3 zł na akcję (łącznie ok. 5,3 mld zł), a gdańska rafineria proponuje podział zysku po raz pierwszy od dekady – 1 zł na akcję (łącznie prawie 184,9 mln zł). – Tam nie było – jak w energetyce – kontrowersyjnych inwestycji. Dodatkowo oprócz dywidend zwyżki kursów wspierają dobre wyniki wynikające z wysokich marż rafineryjnych – zauważa Buczak.

O blisko 22,3 proc. w ciągu pół roku wzrosły notowania największej spółki energetycznej w Polsce. Prawdopodobnie byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie zawód inwestorów po zawieszeniu na trzy lata polityki dywidendowej w PGE, która samodzielnie przejmie aktywa EDF za 4,5 mld zł. Analitycy wskazują ją jednak wśród dobrych celów inwestycyjnych ze względu na poprawę wyników po akwizycji.

Pół roku starczyło, by kapitalizacja poznańskiej spółki urosła o 29,8 proc. Ostatnio kurs wspomaga informacja o wypłaceniu dywidendy, której rynek wcześniej się nie spodziewał. Mimo rekomendacji podziału 110,36 mln zł między akcjonariuszy, co daje 0,25 groszy na akcję, część analityków spodziewa się, że walne zgromadzenie lub rada nadzorcza Enei odrzuci propozycję zarządu.

Katowicki koncern to klasyczny przykład „spółki zombie" – twierdzą przedstawiciele rynku. Bo Tauron mający najwyższe zadłużenie w sektorze nadal wydaje się atrakcyjny dla inwestorów – jego kurs wzrósł w ciągu sześciu miesięcy o prawie 25,4 proc. To dlatego, że rynek uznał spółkę za najmniej ryzykowną w kontekście potencjalnego angażowania się np. w ratowanie górnictwa czy Polimeksu.

Energa, której akcje w pół roku dały 25,8-proc. zwrot – podobnie jak Enea – ku zaskoczeniu rynku zarekomendowała wypłatę. Gdański koncern oferuje 19 groszy na akcję, co daje łącznie 78,67 mln zł. W obliczu czekających spółkę inwestycji zostało to uznane za poziom optymalny przez głównego właściciela, czyli Skarb Państwa reprezentowany przez ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Jest ona dużo niższa niż ta z 2016 r.

Inwestorzy chętnie kupowali akcje płockiego koncernu, co skutkowało drugim co do wielkości (po Lotosie) wzrostem kursu w zestawieniu (40,5 proc. w ciągu półrocza). Orlen pozytywnie zaskakuje nie tylko wynikami, ale też wysokością dywidendy – zaoferowano 3 zł na akcję. Jeśli ten poziom potwierdzi rada, a potem walne zgromadzenie, to akcjonariusze dostaną najwyższą w historii nagrodę z zysku.

Aż 55,6 proc. w pół roku mogli zarobić na wzroście notowań gdańskiej rafinerii jej akcjonariusze. Fundusze polskie i zagraniczne chętnie lokują tam kapitał m.in. ze względu na pierwszą od dekady rekomendację dywidendy. Wskazują też, że Lotos – podobnie jak Orlen – jest mniej narażony na ryzyka polityczne. Nie ziściły się też obawy rynku dotyczące przesuwania kapitałów w spółkach Skarbu Państwa.

Kontrolowana przez Zygmunta Solorza-Żaka spółka zyskała prawie 25,8 proc. w sześć miesięcy. Bez kolejnych inwestycji funkcjonowanie ZE PAK stoi pod znakiem zapytania, to jednak właśnie ich brak skłania zarząd do rekomendacji wysokiej dywidendy (1,29 zł na akcję), a w związku z tym także do kupowania walorów. Rynek spodziewa się sporych dywidend w kolejnym roku czy dwóch latach.

Ze względu na niskie ceny zielonych certyfikatów i dużą niepewność na rynku odnawialnych źródeł energii inwestorzy mogą nie zobaczyć dywidendy z Polenergii – uważa część analityków. Spółka, rozwijająca wcześniej głównie farmy wiatrowe na lądzie, musi zróżnicować działalność. Szansę widzi m.in. w fotowoltaice. Ale nawet tak niekorzystne warunki pozwoliły zarobić na jej akcjach ok. 8,2 proc. w pół roku.

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy