Kataloński separatyzm jest napędzany resentymentem

Wielu Katalończykom nie podoba się, że ich prowincja dotuje biedniejsze regiony Hiszpanii. Secesja może jednak grozić Katalonii wpadnięciem w kryzys zadłużeniowy.

Publikacja: 24.09.2017 13:15

Narodowy Dzień Katalonii obchodzony 11 września upamiętnia upadek Barcelony w 1714 r. podczas wojny

Narodowy Dzień Katalonii obchodzony 11 września upamiętnia upadek Barcelony w 1714 r. podczas wojny o sukcesję hiszpańską. Jest okazją do wielkich manifestacji zwolenników niepodległości Katalonii. Pokazują oni wówczas dumę ze swoich symboli narodowych.

Foto: Archiwum

Czwarta pod względem wielkości gospodarka strefy euro może się rozpaść wzdłuż szwów narodowościowych – jeśli rzeczywiście Katalończycy zdecydują się na secesję. Do konfrontacji ma dojść 1 października, czyli w dniu zapowiedzianego katalońskiego referendum niepodległościowego. Trybunał Konstytucyjny w Madrycie uznał już to referendum za niekonstytucyjne, a hiszpański centroprawicowy rząd Mariano Rajoya grozi, że policja aresztuje katalońskich polityków zaangażowanych w referendum. Hiszpańska Gwardia Cywilna zaczęła już zatrzymywać katalońskich samorządowców zaangażowanych w referendum. Rządzący w Barcelonie separatyści mimo to liczą na dużą frekwencję w referendum, bo przecież odpowiednio wielka ilość głosujących ma legitymizować ten akt buntu wobec Madrytu. (Na referendum niepodległościowe przeprowadzone w 2014 r. poszło tylko 33 proc. uprawnionych do głosowania, więc władze Katalonii ogłosiły, że to było tylko „próbne" referendum. Teraz liczą na frekwencję przekraczającą 60 proc.). Madryt twardo deklaruje, że referendum nie uzna, niezależnie od frekwencji, i że w razie oporu rozwiąże Generalitat, czyli katalońskie władze regionalne, a w skrajnym przypadku odetnie fundusze dla prowincji. Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej twierdzi zaś, że uszanuje demokratyczny wybór Katalończyków, ale wyrzuci ich z Unii Europejskiej, jeśli zdecydują się na secesję. Czy ewentualne oderwanie się Katalonii od Hiszpanii jest więc grą wartą świeczki?

Scenariusze secesji

GG Parkiet

Bez wątpienia Katalończycy to naród, który posiada własny język, kulturę i bogatą tradycję odrębności sięgającą średniowiecza. Katalonia cieszyła się wewnątrz Hiszpanii szeroką autonomią, którą straciła po wojnie o sukcesję hiszpańską (1701–1714). Kolejne pokolenia Katalończyków starały się wywalczyć samostanowienie. Autonomia została odzyskana w czasach niestabilnej, drugiej republiki (1931–1939), odebrana przez generała Franco i znów odzyskana w 1978 r. w granicach demokratycznej Hiszpanii. Przestała jednak nacjonalistom wystarczać. Chcą pełnej niepodległości, za którą mają ich zdaniem przemawiać argumenty ekonomiczne. Przekonują potencjalnych uczestników referendum, że po ogłoszeniu secesji Katalonia przestanie dotować Hiszpanię i znajdzie się na drodze do gospodarczej świetności.

Produkt regionalny brutto Katalonii to ponad 260 mld euro, czyli około 20 proc. hiszpańskiego PKB i więcej, niż gospodarka Finlandii czy Portugalii. Kataloński PKB na głowę to zaś około 27 tys. euro, gdy dla całej Hiszpanii – 22,8 tys. euro (a dla Estramadury, jej nabiedniejszej prowincji, 15,4 tys. euro). Wiele statystyk dotyczących standardu życia jest lepszych dla tej prowincji niż dla całego kraju. Katalonia odpowiada też za jedną czwartą hiszpańskiego eksportu. Eksporterem jest co piąta katalońska firma, a 60 proc. dóbr wywożonych z tego regionu za granicę to produkty średniowysokiej lub wysokiej technologii. Prowincja odnosi również sukcesy w przyciąganiu zagranicznych inwestycji. Spływa do niej 25 proc. bezpośrednich inwestycji zagranicznych dokonywanych w całej Hiszpanii i działa tam 5,6 tys. filii obcych spółek.

Katalońscy separatyści patrzą więc z wyższością na Hiszpanów, a przy tym uważają, że ich region wpłaca za dużo euro do federalnej kasy. Obowiązujący w Hiszpanii system rozliczeń finansowych pomiędzy 17 regionami a centrum, zwany „kawa dla wszystkich" przewiduje, że bogatsze prowincje wspierają te regiony, którym gorzej się powodzi. Katalonia jest czwartym pod względem zamożności obszarem Hiszpanii, a z każdego 1 euro podatków ściąganych od jej mieszkańców w regionalnej kasie pozostaje 57 centów. Na Katalonię przypada aż 21 proc. przychodów podatkowych osiąganych przez madrycki rząd, ale tylko 14 proc. wydatków. Secesja Katalonii byłaby więc bez wątpienia wielkim ciosem dla Hiszpanii i oznaczałaby powrót kryzysu fiskalnego. Czy jednak Katalonia dobrze by na tym wyszła?

– Logika wskazuje, że kataloński deficyt budżetowy wynoszący 1 proc. PKB zamieni się w 5-proc. nadwyżkę, jeżeli nie będzie już transferów fiskalnych do Hiszpanii. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Katalonia jest jednym z najbardziej zadłużonych regionów. Gdyby doszło do porozumienia z Hiszpanią dotyczącego secesji, można przyjąć, że Katalonia wzięłaby na siebie część długu rządu centralnego. Gdy ta część odpowiadała udziałowi w PKB, to Katalonia skończyłaby z długiem publicznym wynoszącym 115 proc. PKB, gdy w przypadku Hiszpanii wynosi on 100 proc. PKB. Katalońskie obligacje mają wyższe rentowności niż hiszpańskie (ponad 5 proc. w przypadku dziesięciolatek, a w przypadku podobnych hiszpańskich papierów mniej niż 2 proc.), co przy utrzymaniu się takich samych kosztów obsługi długu sprawiłoby, że koszty te szybko zniwelowałyby korzyści osiągnięte przez Katalonię z wstrzymania transferów fiskalnych do Hiszpanii – twierdzi Stephen Brown, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Czynnikiem, który może powstrzymać przed secesją, jest również obecność Katalonii w strefie euro. Mechanizmy kontroli wewnątrz Eurolandu skutecznie stłumiły już próbę buntu Grecji przeciwko narzucanej jej polityce oszczędności. Choć Grecy opowiedzieli się w referendum przeciwko dalszemu zaciskaniu pasa, to ich rząd nie odważył się, by porzucić euro i musiał skapitulować przed wierzycielami. Unijne instytucje mogą w podobny sposób podeptać wolę katalońskich wyborców. Choć Katalończycy nie myślą o wychodzeniu ze strefy euro, to mogą zostać zastosowane przeciwko nim środki nacisku uderzające np. w ich system bankowy. – Katalonia może zachować euro, ale straci korzyści, jakie posiadają członkowie Eurolandu. Np. nie będzie miała dostępu do pożyczkodawcy ostatniej instancji, więc minimalne rezerwy dla banków będą musiały być wysokie. To może doprowadzić do wyższych rynkowych stóp procentowych i ograniczyć akcję kredytową – wskazuje Brown. Hiszpański minister finansów Luis de Guindos straszy zaś Katalończyków, że będą musieli wprowadzić na rynek własną walutę, która szybko straci 30 proc. wartości do euro, co ma obniżyć kataloński standard życia.

Skutki jednostronnego ogłoszenia niepodległości mogą być bardziej nieprzewidywalne. Nawet gdyby Hiszpania nie stłumiła siłą ruchu separatystycznego (który wszak nie jest ruchem zbrojnym, tylko politycznym) lub nie wprowadziła gospodarczej blokady prowincji, to blokowałaby Katalonii drogę do instytucji międzynarodowych, takich jak WTO, i utrudniałaby handel ze zbuntowaną prowincją. Może więc lepiej, by obie strony zasiadły do stołu rozmów i wreszcie poważnie omówiły kwestię tego, jak daleko ma sięgać autonomia Katalonii, oraz ile pieniędzy z katalońskich podatków powinno być inwestowane w prowincji.

Biznesowy niepokój

Na razie wygląda na to, że inwestorzy nie spodziewają się secesji Katalonii. Rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich sięgała w połowie tego tygodnia zaledwie 1,5 proc. To z pewnością nie jest poziom typowy dla państwa, które może się rozpaść. Za to madrycki indeks giełdowy Ibex 35 radził sobie w ostatnich miesiącach dosyć kiepsko i jest na podobnym poziomie jak w połowie kwietnia. Od początku roku zyskał jednak prawie 11 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy –19 proc. Nie można więc powiedzieć, że widmo katalońskiego separatyzmu straszy hiszpańskich inwestorów giełdowych. Środowiska biznesowe wyrażają jednak zaniepokojenie. W sondażu przeprowadzonym dla dziennika „El Pais", blisko 75 proc. szefów hiszpańskich spółek wskazało, że kwestia ewentualnej secesji Katalonii szkodzi hiszpańskiej gospodarce. W samej Katalonii podobnie uważa ponad 40 proc. prezesów firm. Niektórzy katalońscy biznesmeni angażują się w kampanie propagandowe, mające zniechęcać ich rodaków do popierania secesji. Robią to, choć muszą się liczyć z tym, że ich spółki mogą być bojkotowane przez to przez Katalończyków popierających niepodległość swojej prowincji.

Najgorszy scenariusz, przewidujący chaotyczną secesję, jest wciąż możliwy do uniknięcia. Być może Madrytowi uda się oddalić zagrożenie, idąc wobec Katalonii na ustępstwa w kwestiach podatkowych. Być może referendum okaże się niewypałem (część sondaży wskazuje na przewagę przeciwników secesji), ale równie dobrze może być tak, że Hiszpania i Katalonia zafundują sobie niepotrzebny chaos.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza