Giełda przegrywa rywalizację w walce o młodych inwestorów

Na giełdzie od wielu lat wciąż handlują te same osoby. Dopływu świeżej krwi nie widać, szczególnie spośród młodych.

Aktualizacja: 06.05.2018 15:46 Publikacja: 06.05.2018 13:25

Giełda przegrywa rywalizację w walce o młodych inwestorów

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

O inwestorach indywidualnych na przestrzeni ostatnich lat powiedziano i napisano chyba już wszystko. Kiedy w latach 2013–2015 ich udział w obrotach na rynku akcji systematycznie spadał, by osiągnąć poziom 12 proc., zaczęto głośno mówić o powolnej śmierci detalu. W 2016 r., kiedy klienci indywidualni odpowiadali za 13 proc. obrotu, pojawił się promyk nadziei i zaczęto mówić o zatrzymaniu negatywnego trendu. W 2017 r., a w szczególności w I półroczu, nagle wszyscy zapomnieli o bolączkach rynku. Wynik detalu na poziomie 18 proc. pozwolił odetchnąć z ulgą. Nikt nie mówił już o śmierci detalu. Nastroje rynkowe zmieniły się o 180 proc. Prawdziwym problemem nie jest jednak to, jak duży obrót generują inwestorzy indywidualni. Prawdziwym problemem jest to, kto tak naprawdę handluje na GPW.

Szara rzeczywistość

Nie od dziś wiadomo, że inwestorzy indywidualni są szczególnie podatni na koniunkturę giełdową. Kiedy na rynku panuje optymizm, indeksy zyskują na wartości, stopy zwrotu zaczynają działać na inwestorów i ci siłą rzeczy starają się przyłączyć do panującego aktualnie trendu. Właśnie taką sytuację obserwowaliśmy w I półroczu ubiegłego roku. Stopa zwrotu indeksu WIG20 po długim okresie marazmu zaczęła osiągać dwucyfrowy poziom, więc i inwestorzy indywidualni powrócili na rynek. Kiedy tylko na giełdzie znowu mieliśmy do czynienia z ruchem bocznym, aktywność inwestorów od razu wyraźnie spadła i w II półroczu ubiegłego roku detal powrócił do „marnych" 14 proc udziału. Patrząc na to, jak zachowują się indeksy na początku tego roku, trzeba się liczyć, że po I półroczu 2018 r. bliżej będziemy wyniku z końcówki, a nie początku poprzedniego roku. – Oczywiście nie da się ukryć, że I kwartał tego roku był słabszy, jeżeli chodzi o aktywność inwestorów indywidualnych, niż to, co obserwowaliśmy chociażby na początku 2017 r. Oczywiście związane jest to przede wszystkim z koniunkturą na GPW. Patrząc na cały rynek, wydaje się, że na razie trzeba zapomnieć o takim udziale inwestorów indywidualnych jak w I półroczu 2017 r. Bardziej spodziewam się poziomów z II półrocza, a w szczególności z końcówki ubiegłego roku, chyba że sytuacja rynkowa się zmieni – mówił ostatnio na łamach „Parkietu" Andrzej Zajko, zastępca dyrektora DM PKO BP.

Gdyby faktycznie tak się stało, z pewnością znowu obserwowalibyśmy powrót inwestorów indywidualnych na rynek. Słowo powrót nie jest tu użyte przypadkowo i wydaje się, że ma ono kluczowe znaczenie. Maklerzy od dłuższego czasu podkreślają, że baza klientów praktycznie się nie zmienia. Cały czas pracują z tymi samymi inwestorami, którzy są bardziej lub mniej aktywni. Tym, co martwi najbardziej, jest dopływ (a właściwie jego brak) nowych ludzi na rynek, w szczególności tych młodych.

Niestety, dla wielu młodych ludzi pojęcia „giełda" czy też „rynek kapitałowy" w optymistycznym scenariuszu nie kojarzą się z niczym. W najgorszym jest to szulernia i miejsce, gdzie grube ryby bez litości skubią tzw. drobnicę. Z tak przypiętą łatką giełda musi stawić czoła konkurencji. I nie jest to już tylko rynek forex. To także, a może przede wszystkim, kryptowaluty czy chociażby wszechobecne startupy. Giełda nie jest niestety dziś „cool". Powodów takiego stanu rzeczy można wymieniać w zasadzie bez liku. Przez wiele lat napływ nowych inwestorów giełda zawdzięczała wielkim prywatyzacjom. Warszawski parkiet rozpalał emocje. O debiutach państwowych firm mówiono i pisano nie tylko w mediach branżowych. Na Książęcej pojawiali się politycy i bynajmniej nie po to, aby porównywać giełdę do kasyna. Liczba rachunków maklerskich wzrosła do ponad 1,5 mln sztuk. Dziś nadal jest ich ponad 1,3 mln, jednak liczba ta dobrze wygląda tylko na papierze. Gdyby rozebrać ją na czynniki pierwsze, okazałoby się, że jedynie 15 proc. kont (i to przy optymistycznym założeniu) można uznać za aktywne. Nie widać, aby ich liczba rosła. Bo i giełda nie ma zbyt wielu argumentów, by przyciągać nowych inwestorów, w szczególności tych młodych. A może inaczej... argumenty ma, ale ciężko jest się z nimi przebić.

Grzechy rynku

Dla młodych ludzi liczą się fajerwerki. Im więcej się dzieje, tym lepiej. Do tego wszystko ma być łatwo dostępne (co w czasach postępu technologicznego wydaje się być całkiem naturalne), tanie (wszak młodzież zazwyczaj dysponuje niewielkim kapitałem) oraz proste. Tymczasem już na próbie uzyskania dostępu do giełdy, chociażby przy zakładaniu rachunku maklerskiego, na młodych inwestorów czeka sterta „papierkowej roboty" z terminami i zapiskami, które czasami nie tylko początkującym sprawiają problemy. Oczywiście trudno mieć o to pretensje do uczestników rynku. O taki pakiet powitalny zadbali przede wszystkim regulatorzy. Nie oznacza to jednak, że sami zainteresowani nie mają nic za uszami. Patrząc na postawę wielu brokerów (wspominam o nich, bo są najbliżsi mojemu sercu), można odnieść wrażenie, że zapomnieli oni o maksymie mówiącej, że „kto się nie rozwija, ten się cofa". Branża mimo dokonujących się zmian w społeczeństwie przez wiele lat tkwiła w martwym punkcie, uważając najwyraźniej, że są panami życia, a biznes sam będzie się kręcił. Pod nosem wyrosła im konkurencja w postaci platform foreksowych, które otwierały drzwi do zupełnie nowego świata, takiego, który spełnia wymagania młodych ludzi. Można oczywiście mówić, że ta droga prowadzi nad przepaść i osoby, które sparzą się na foreksie, być może już nigdy nie wrócą na rynek. Pytanie tylko, co w zamian mają do zaoferowania giełda i tradycyjni brokerzy. Część z nich poszła z duchem czasu i uruchomiła własne platformy foreksowe. Niektórzy, zanim jednak to zrobili, to musieli zamykać już ten biznes, bo nie było dla nich miejsca na rynku. Ci jednak próbowali. Są jednak i tacy, co nic nie robią. Prymitywne strony internetowe, brak dostępu do rynku z poziomu urządzeń mobilnych czy też handel na zagranicznych parkietach przez składanie zleceń telefonicznych brzmi jak ponury żart, ale to wciąż autentyczne przypadki.

GG Parkiet

Odrębną kwestią jest oczywiście edukacja ekonomiczna społeczeństwa. Wszyscy zdają sobie sprawę, że jest ona na niskim poziomie. Dużo na ten temat mówi się na licznych branżowych konferencjach. Problem jednak w tym, że coraz częściej spotkania i dyskusje na ten temat mają charakter kółka wzajemnej adoracji. Wszyscy przytakują, że edukacja to podstawa, że trzeba na nią postawić, ale kiedy mikrofony zostają wyłączone, większość wraca do swoich obowiązków, czyli do pomnażania zysków firmy. Oczywiście najlepiej byłoby, aby o edukację ekonomiczną społeczeństwa zadbało państwo, ale czekając na to, aż to zrobi, może się okazać, że z rynku kapitałowego zostaną strzępy. Wyedukowane społeczeństwo będzie zdawało sobie jednak wtedy sprawę, że mało płynny rynek jest nieefektywny, czyli mówiąc wprost, nie nadaje się do niczego. Chwała instytucjom, które wychodzą naprzeciw społeczeństwu, starają się organizować spotkania z inwestorami, ale trzeba też zadbać, aby te spotkania były w stanie czymś zaciekawić, a nie były tylko nudną pogadanką smutnego pana w garniturze na tle wykresów.

To tylko zarys sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie na rynku. Celowo w materiale nie ma „złotych rad". Zachęcam do dyskusji na temat tego, co można zrobić, aby było lepiej. Niech ta dyskusja toczy się na łamach „Parkietu". W pracy codziennej niech bezowocne rozmowy ustąpią miejsca faktycznym działaniom.

Opinie

Grzegorz Zawada, wiceprezes, Noble Securities

W dzisiejszych „szybkich" czasach systematyczne, długoterminowe oszczędzanie czy inwestowanie nie jest modne, a giełdy są jak niegdysiejsze konie w czasach popularyzacji automobili. Młodzież zdecydowanie woli konsumować i cieszyć się dostępnością wielu dóbr i usług, niż budować kapitał na emeryturę. W przełamaniu tych tendencji nie pomaga też niski poziom czy wręcz brak edukacji ekonomicznej w szkołach. Jeżeli już młodzi ludzie interesują się szeroko pojętym rynkiem, to najczęściej jest to szybki rynek, jak forex czy kryptowaluty, gdzie duże zyski przychodzą szybciej, choć straty mogą być zabójcze. O wiele bardziej „trendy" jest opowiadać o zyskach z bitcoina niż o posiadaniu portfela obligacji skarbowych. No bo jak się nim pochwalić na Facebooku czy Instagramie? Zmienić ten trend nie jest łatwo. Giełdy powinny stać się social medialne. Promować atrakcyjność giełdy w świadomości młodzieży najlepiej przez ludzi młodych. Trzeba mocno podkreślać, że inwestowanie na giełdzie to nie „oldskulowe" fanaberie, ale współtworzenie Cyberpunka, Tesli czy Google'a.

Michał Wojciechowski, zastępca dyrektora, DM BOŚ

Przyczyn braku zainteresowania giełdą wśród młodych jest kilka. Poczynając od słabej koniunktury, przez czarny PR dotykający rynku i jego instytucji, przeregulowanie rynku, aż do braku inicjatyw edukacyjnych dostosowanych do młodych ludzi. O ile na koniunkturę nie mamy specjalnego wpływu, to negatywny wpływ pozostałych przyczyn powinniśmy starać się redukować. Szczególnie warto pochylić się nad przeregulowaniem i brakiem inicjatyw, bo one wydają się łączyć. Rynek kapitałowy mówi do młodych ludzi językiem zupełnie dla nich niezrozumiałym, narzuconym przez regulatorów i działy compliance. W czasie, gdy inne branże ułatwiają życie swoim klientom, branża maklerska zniechęca do zawierania umów plikiem skomplikowanych ankiet, dokumentów, regulaminów, obostrzeń. Również młodzi maklerzy w codziennej pracy stykają się z ograniczeniami, które utrudniają innowacyjność. Nowe projekty są blokowane w biurach maklerskich przez dostosowanie się do tsunami regulacyjnego. Pesymistycznego obrazu dopełnia brak nowoczesnych inicjatyw edukacyjnych, zmiany pokoleniowe i konkurencja startupów i branży internetowej.

Michał Kobza, wicedyrektor działu rozwoju biznesu i rynków, GPW

Giełda cały czas pracuje nad tym, aby zainteresować rynkiem młodych. To właśnie dla młodych ludzi organizujemy na przykład Szkolną Internetową Grę Giełdową, w której w tej edycji wzięło udział ponad 19 tys. osób. Wartość portfela inwestycyjnego zwycięskiego zespołu wzrosła o 38,84 proc., a WIG20 w tym samym czasie wzrósł o 3,51 proc. Tak dobry wynik na pewno daje ogromną satysfakcję i buduje dobre doświadczenia związane z giełdą, choć to inwestycja tylko wirtualnych środków. Uczniowie inwestują poprzez naszą platformę GPWtr@der, a w tym roku mogli też korzystać z aplikacji mobilnej czy GPW Asystenta: chatbota giełdy działającego w aplikacji Messenger. Giełda jest nadzorowana przez Komisję Nadzoru Finansowego, a transakcje są zabezpieczane dzięki KDPW_CCP, co jest bardzo ważne szczególnie z punktu widzenia inwestorów indywidualnych. Widzimy też, że ich udział w obrotach w ubiegłym roku wzrósł w stosunku do roku 2016 o 3 pkt proc., zarówno na głównym rynku (z 13 proc. do 16 proc.), jak i na NewConnect (z 73 proc. do 76 proc.).

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza