Zacznijmy od GetBacku. W samej spółce oczywiście wydarzyło się dużo złego, ale jest jeszcze kwestia sprzedawców i nabywców obligacji. Ci drudzy często ślepo wierzyli w to, że sprzedawane obligacje to bezpieczna forma inwestycji. Czyżby więc znowu wyszły braki w wiedzy ekonomicznej?
Krzysztof Jajuga: Przypadek GetBacku nie jest oczywiście pierwszym przypadkiem zła na rynku finansowym. Mogę mieć obawy, że nie jest to niestety również ostatni przypadek. Ocena przyczyn wymaga zastanowienia się. Jestem z natury przeciwnikiem tego, aby każdy przypadek wpadki podmiotu na rynku finansowym próbowano jednolicie tłumaczyć. Tak czyniono przy instrumentach pochodnych walutowych w 2008 i 2009 roku, tak czyniono przy kredytach w obcej walucie. Sądzę, że należy każdy przypadek analizować osobno. Nie ma tu zasady „One size fits all". W jednej sytuacji winę ponosi sprzedawca produktu finansowego, który sprzedał niewłaściwy produkt. W innej sytuacji winny jest chciwy nabywca. Uważam, że są dwa podstawowe warunki uniknięcia wpadek. Pierwszy warunek to etyczne i profesjonalne zachowanie instytucji finansowej, przede wszystkim sprzedawcy. Drugi warunek to dobrze wyedukowany klient. W tym zakresie obowiązek spoczywa po pierwsze na instytucji finansowej, w której interesie powinno być edukowanie klientów. Po drugie, ten obowiązek spoczywa na państwie, które w programach edukacyjnych już w szkole podstawowej powinien wprowadzać elementy finansów osobistych – niestety tak się nie dzieje.
No właśnie, czy to nie jest tak, że wina jest po dwóch stronach? Sprzedawcy wykorzystali niewiedzę klientów, ale ta niewiedza przecież też ma swoje źródła...
Tak jak wskazywałem, to wszystko należy rozpatrywać dla każdego przypadku osobno. Sprzedaż instrumentów finansowych niedostosowanych do profilu inwestycyjnego klienta, czyli tzw. misselling, to zjawisko, które trzeba potępiać. Im szybciej instytucje finansowe wyeliminują takich sprzedawców i w ogóle to zjawisko, tym lepiej dla tych instytucji. Z drugiej strony, brak wiedzy po stronie klientów sprzyja missellingowi. Instrumenty finansowe są coraz bardziej skomplikowane, ich pełne zrozumienie jest trudne dla przeciętnego inwestora, a niestety czasem również dla sprzedawcy. Instytucje finansowe muszą zrozumieć, że dobrze wyedukowany klient to wartość dodana dla tych instytucji. Niestety edukacja ekonomiczna, a przede wszystkim edukacja finansowa, jest trudna. Mówi się, że nie jest to temat „sexy". Przeciętny obywatel wierzy kłamstwom szerzonym w internecie o rzekomo atrakcyjnych inwestycjach, które to przekazy zachęcają do inwestowania w niewiarygodne i nietransparentne produkty.
Pochylmy się teraz nad kwestią sprzedawców. Może wielu z nich też jest niedouczonych i nastawionych tylko na zysk? Rynek pokazał najgorsze, a może też i prawdziwe oblicze?