Podobno kolejną ofiarą afery podsłuchowej w świecie finansów ma być Adam Glapiński, prezes NBP i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej. Z kilku niezależnych źródeł "Fakt" usłyszał, że rezygnacja Glapińskiego jest możliwa i toczy się wojna o jego głowę.
To kolejny wątek afery taśmowej. Przypomnijmy – we wtorek "Gazeta Wyborcza" ujawniła nagraną przez Leszka Czarneckiego, głównego akcjonariusza Getin Noble i Idea Banku, rozmowę z Markiem Chrzanowskim, ówczesnym przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego. Czarnecki oskarża Chrzanowskiego, że złożył mu propozycję korupcyjną.
Wskazuje, że Chrzanowski był nominatem Glapińskiego i jego protegowanym, współpracowali razem na SGH. To on popierał i wysforował na stanowisko szefa KNF. Uwikłanie Chrzanowskiego w aferę to kłopot dla Glapińskiego. W dodatku krąży plotka, że sam prezes NBP też jest ponoć nagrany – Czarnecki z Chrzanowskim zaraz po swojej rozmowie w siedzibie KNF udali się na drugą stronę ulicy, do centrali NBP, na rozmowę z Glapińskim. Nie wiadomo jednak czy chodzi o tę rozmowę.
Roman Giertych, pełnomocnik Czarneckiego, odpowiedział pytany o rolę Glapińskiego, że „to pytanie do prokuratury", ale nie ma wątpliwości, że "prezes NBP będzie musiał odpowiedzieć na pytania dotyczące swojego spotkania z Czarneckim i Chrzanowskim.
Glapiński został powołany na sześcioletnią kadencję w czerwcu 2016 r. Nie da się go odwołać, musiałby sam złożyć rezygnację.