W tym roku na rynku głównym zadebiutowało zaledwie siedem firm. Tym samym zbliżyliśmy się do najgorszego w historii naszej giełdy – pod względem liczby IPO – roku 2003, kiedy to na parkiet weszło zaledwie pięć nowych przedsiębiorstw (fatalnie w statystykach wypada też rok 1993 oraz 2002 z sześcioma debiutami). Dlaczego 2018 r. był tak słaby?
Rynek pierwotny pod presją
– Odpływ środków z OFE i umorzenia w funduszach akcji będące konsekwencją m.in. sprawy GetBacku spowodowały niskie wyceny oraz niski popyt ze strony klientów instytucjonalnych. Fakty te zniechęciły potencjalnych emitentów do podejmowania decyzji o zdobywaniu kapitału w drodze ofert publicznych, a inwestorów do zainteresowania udziałem w emisjach – mówi Agnieszka Wyszomirska, dyrektor wydziału obsługi emisji DM BOŚ. Z kolei Krzysztof Radojewski, dyrektor departamentu analiz rynkowych Noble Securities, ocenia, że tak niewielka liczba debiutów wynika z kilku czynników, ale najważniejszym z nich jest silna dekoniunktura w obszarze małych i średnich spółek.
– Właściwie utrzymuje się ona nieprzerwanie od maja 2017 r. To z kolei wpływa na umorzenia w krajowych funduszach akcyjnych i powoduje, że nie ma środków, które mogłyby być przeznaczone na inwestycje w nowe projekty – mówi Radojewski. Kolejnym czynnikiem są zmiany prawne, a w szczególności tzw. rozporządzenie MAR. Zacieśnienie regulacji zwiększyło koszt wejścia na rynek kapitałowy, a wiele spółek skłoniło wręcz do wycofania się z warszawskiej giełdy. Nie bez powodu w tym roku na taki ruch zdecydowały się aż 22 podmioty, wobec 20 w 2017 r. i 19 w 2016 r.
Delisting najczęściej wiąże się z koniecznością ogłoszenia wezwania, a to z kolei dla inwestorów okazja do zarobku. Jak dużego? Z analiz KPMG wynika, że w latach 2010–2017 średnia arytmetyczna premia w zrealizowanych wezwaniach wyniosła 16 proc. Co ciekawe, w wezwaniu z zamiarem przejęcia kontroli sięgała tylko 10 proc., podczas gdy inwestorzy ogłaszający zamiar wycofania spółki z obrotu musieli zapłacić aż 29 proc. ponad cenę minimalną.
Jakie prognozy na 2019 rok?
Wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych powinno się przełożyć na większe aktywa funduszy, a więc większe możliwości nabywania akcji.