Jesienią z TFI PZU odeszli Jakub Chruściel i Marek Świętoń, jednak zmian kadrowych w zeszłym roku było więcej. Z czego one wynikają?
Rynek dziś mocno się zmienia, zarówno jeśli chodzi o strukturę inwestorów, jak i momentum na giełdzie. Do obu tych kwestii musimy się dostosować. Od 2017 r. mamy nowy zarząd – dołączyli do nas Marcin Adamczyk i Cezary Iwański. Wówczas opracowaliśmy wewnętrzną strategię i określiliśmy, jak chcemy odpowiedzieć na nowe wyzwania rynkowe. Do omówienia było kilka spraw. Zaczęliśmy od kwestii implementacji MiFID II w Polsce, a Marcin Adamczyk ma duże doświadczenie z holenderskiego rynku, znacznie bardziej rozwiniętego niż polski. Z racji niskich stóp procentowych oraz pięciu–sześciu lat hossy na rynkach akcji trudno było też oczekiwać wysokich zwrotów z inwestycji. Zbliżające się spowolnienie jest dla nas coraz bardziej widoczne i w związku z tym trzeba było dostosować nasze produkty – również pod kątem spadających opłat. To trzy sprawy, które trzeba było wówczas rozważyć. Oczywiście poza tym chcieliśmy wyjść do nowych klientów oraz „umiędzynarodowić" nasze produkty, czyli stworzyć okno na świat dla inwestorów krajowych. Zaczęliśmy od stworzenia produktów niskokosztowych. W całym procesie dostosowywania TFI do nowych warunków rynkowych, pomysłów i celów, które sobie postawiliśmy, produkty pasywne pojawiły się jako pierwsze. Dyrektorem biura zarządzającego tymi funduszami został Konrad Augustyński, potem dołączyły jeszcze dwie osoby. Uruchomiliśmy pierwszy fundusz parasolowy produktów pasywnych, ale tak naprawdę zarządzanych aktywnie, gdyż dostosowywanych codziennie do indeksów, które mają zadanie naśladować. Celujących w powielanie stóp zwrotu z indeksów. To pierwsza działka – nowe, tanie produkty dla klientów detalicznych dystrybuowanych przez kanał internetowy. Druga część polegała na wzmocnieniu zespołu dłużnego dzięki Jarosławowi Karpińskiemu i Pawłowi Gołębiewskiemu, którzy dołączyli blisko rok temu. Gołębiewski pod opiekę wziął fundusze gotówkowe i dłużne korporacyjne, a Karpiński objął nadzór nad zespołem zarządzającego funduszami regionalnymi. Do tego mamy jeszcze część dłużną global macro, którą kieruje Jarosław Leśniczak. Tak powstał kompleksowy zespół dłużny. Ale zmiany nastąpiły także w zespole zajmującym się akcjami. W 2017 r. do kierowania zespołem zatrudniliśmy Tomasza Stankiewicza. Razem z nim dostosowujemy ten zespół do nowych realiów. Najpierw przeanalizowaliśmy moment cyklu koniunkturalnego, w którym jesteśmy, i to, czy jest szansa na kontynuację hossy. Stwierdziliśmy, że raczej nie.
Czy aby dojść do takich wniosków, potrzebna była zmiana zarządzających?
Nie. Jeśli chodzi o zmiany wśród zarządzających akcjami w ubiegłym roku dołączył do nas Piotr Zielonka, osoba bardzo ceniona na rynku. Zarówno Stankiewicz, jak i Zielonka patrzą na spółki fundamentalnie, a w związku z momentem cyklu gospodarczego chcieliśmy zwiększyć nacisk na selekcję, a nie kierunek trendu. Dlatego wzmacniamy część analityczną i zdecydowaliśmy się stworzyć zespół analityków oddzielony od zarządzających aktywami. Dotąd funkcje analityczne sprawowali zarządzający. To niekoniecznie sprawdza się w sytuacjach, gdy koniec cyklu wymusza analizę fundamentalną spółek, a nie sugerowanie się krótkoterminowymi ruchami cen akcji. Efektów nie widać po tygodniu czy miesiącu. Teraz kończymy kompletować zespół i najpewniej już w najbliższym czasie przekażemy informację o dołączających do nas nowych osobach. Jednak aby zrobić miejsce dla nowych analityków, musieliśmy dokonać rotacji zespołu.
Osoby kierujące nowo powstałymi funduszami pasywnymi PZU to bardziej analitycy czy zarządzający?