– Przykry widok – komentuje Sebastian Buczek, prezes Quercusa TFI. Jak wylicza, hossa na rynkach akcji trwa od ponad 2,5 lat, GPW na szczycie, WIG w tym roku zyskuje 33 proc., a chętnych na akcje nie ma. – I temat dotyczy nie tylko funduszy akcji, ale również bezpośrednich inwestycji w akcje. Powody? Z jednej strony znaczna zmienność na rynkach w ostatnich latach, u nas począwszy od 2018 r. i różnego rodzaju czynniki ryzyka, z geopolityką na czele – tłumaczy Buczek. Ale jest też problem bardziej techniczny. – Z drugiej strony chyba jednak regulacje. Łatwiej kupić kryptowaluty niż fundusze akcji. Oczywiście można to dalej ignorować, ale może warto już zacząć wyciągać wnioski na przyszłość – podkreśla.
Na kwestię regulacji zwraca uwagę także Anna Bąkała, członek zarządu TFI Allianz Polska. – Pomimo bardzo dobrych wyników inwestycyjnych polskich funduszy akcji rynek nie notuje napływów do tej grupy funduszy. Powodów tej sytuacji można doszukiwać się przede wszystkim w bardzo restrykcyjnych regulacjach prawnych wprowadzonych po kryzysie finansowym z 2008 r. Obecne podejście niezwykle ogranicza możliwości prezentowania funduszy akcji klientom – zauważa Bąkała. – Można powiedzieć w skrócie, że jeśli klient nie inwestował wcześniej w fundusze akcji, to dystrybutor nie może przedstawić oferty – twierdzi. A jak klient ma nabrać doświadczenia w inwestycjach w akcje, jeśli nie można mu przedstawić oferty? – To swoiste błędne koło. Nie ma w tym przypadku odstępstw, np. przy systematycznych wpłatach lub np. gdy inwestycja dotyczy niewielkiej części oszczędności klienta. Tego typu rozwiązania łącznie z zachętami podatkowymi były wprowadzane w innych krajach europejskich (np. Czechy) i spowodowały skokowy wzrost liczby osób inwestujących na rynku kapitałowym – wskazuje członek zarządu TFI Allianz Polska. Jej zdaniem rozwiązania typu IKE i IKZE nie rozwiążą tego problemu, bo klienci postrzegają te produkty jako zabezpieczenie emerytalne, a nie jako inwestowanie nadwyżek finansowych, a limitowane kwoty inwestycji nie są atrakcyjne dla bardziej majętnych klientów. – Moim zdaniem bez systemowych i regulacyjnych zmian nie będzie zmiany trendu na polskim rynku funduszy inwestycyjnych w przypadku tej kategorii funduszy. Klienci poszukujący wyższych stóp zwrotu będą się kierować np. w stronę globalnych ETF-ów i innych ryzykownych rozwiązań dostępnych na platformach inwestycyjnych. Natomiast bardziej zamożni klienci raczej będą nadal wybierać bezpośrednie inwestycje w nieruchomości, między innymi jako bardziej atrakcyjne podatkowo – twierdzi Bąkała.
Efekt jest oczywiście taki, że udział funduszy akcji w oszczędnościach zgromadzonych w TFI stopniowo maleje. Obecnie jeśli chodzi o produkty szeroko dostępne, jest to zaledwie 13,6 proc. rynku, natomiast 15 lat temu udział ten sięgał około 27 proc. Klientom TFI hossa ostatnich lat przeszła koło nosa. Co więcej, wielu z nich po drodze jeszcze zrezygnowało z uczestnictwa w funduszach akcji – tylko w tym roku z produktów tych wycofano 0,7 mld zł netto, a w całym 2024 r. przewaga umorzeń wyniosła ponad 0,5 mld zł.
Kiedy popyt na akcje mógłby wzrosnąć w sposób zauważalny? Buczek wskazuje na kilka czynników. – Spadek stóp procentowych i obniżenie atrakcyjności inwestowania w popularne obecnie fundusze dłużne. Rynek nieruchomości stabilny, bez wzrostów jak przez ostatnie kilkanaście lat. Kontynuacja trendu wzrostowego na rynkach akcji. I w końcu spadek ryzyka geopolitycznego. Nie będzie to proste, ale wielka hossa, na miarę 1993 r. czy lat 2003-2007 prędzej lub później nadejdzie – przekonuje prezes Quercusa TFI.
Nie będzie fali
Od hossy, która zakończyła się blisko dwie dekady temu świat inwestycji przeżył technologiczną rewolucję. Dziś jak nigdy wcześniej mamy łatwy dostęp do aktywów zagranicznych z ominięciem pośredników. Czy TFI tracą na dobre klientów skłonnych do zakupów ryzykownych instrumentów? Marcin Groniewski, prezes Santandera TFI przyznaje, że w ostatnich latach branża funduszy cieszy się sporym zainteresowaniem, co skutkuje solidnymi napływami środków, przede wszystkim do TFI w ramach bankowych grup kapitałowych. – Jednocześnie widzimy, że klienci są zainteresowani głównie nabywaniem funduszy dłużnych, a niekoniecznie akcyjnych, i tym samym kapitał omija GPW – zauważa Groniewski.
Według prezesa Santandera TFI za taki stan rzeczy odpowiada kombinacja kilku czynników. – Polacy mają relatywnie niskie kapitały własne oraz obniżoną percepcję własnej wiedzy finansowej, co w połączeniu z awersją do ryzyka nie zachęca ich do inwestowania w klasyczne akcje, bądź fundusze akcji – mówi. Groniewski przypomina też, że polscy inwestorzy nie mają dodatkowych kilkudziesięciu lat doświadczeń, w trakcie których nabraliby przekonania, że skumulowana wartość dywidend i wzrostu wartości akcji przewyższają finalnie dyskomfort otwierania się na ryzyko. – W ciągu ostatnich 30 lat nasz rynek kapitałowy jeszcze nie przekonał do siebie inwestorów, a w mediach brakuje pozytywnej narracji o słuszności regularnego inwestowania (w ogóle, nie tylko w konkretne klasy aktywów) – podkreśla.