Światowa gospodarka coraz wyraźniej traci impet. Według prognoz MFW w tym roku światowy PKB wzrośnie o 3 proc., najmniej od 2009 r. Czy to aby na pewno zła wiadomość? W kontekście apeli aktywistów klimatycznych, że czas skończyć z obsesją na punkcie wzrostu gospodarczego, aby ratować planetę, może powinniśmy się ze spowolnienia cieszyć?
Podstawowy problem z twierdzeniem, że spowolnienie powinno nas cieszyć, bo jest dobre dla klimatu, polega na tym, że świat jest dziś pełen nierówności. Standard życia, mierzony rocznym dochodem w dolarach na osobę, jest bardzo zróżnicowany. W USA ten dochód to około 60 tys. USD, w Unii Europejskiej około 40 tys. USD, w Chinach 10 tys. USD, a w Indiach tylko 5 tys. USD. Zatrzymanie wzrostu gospodarczego w skali globu oznaczałoby utrwalenie tych nierówności. Byłoby to tożsame z powiedzeniem ludziom, że ich losy będą zdeterminowane miejscem urodzenia. A to byłoby, delikatnie mówiąc, moralnie wątpliwe. Oczywiście, można założyć, że zamrożenie gospodarki polegałoby na tym, że bogatsi zaczęliby ubożeć, żeby pozwolić biedniejszym się wzbogacić...
W pewnym sensie tak się właśnie dzieje. Niektóre zamożne gospodarki, szczególnie strefa euro, są w stagnacji lub recesji, a tzw. gospodarki wschodzące rozwijają się w przyzwoitym tempie.
Niezupełnie. Losy gospodarek wschodzących też są mocno zróżnicowane. Jednym ze źródeł spowolnienia na świecie są Chiny, których gospodarka traci impet, wiele państw Ameryki Łacińskiej jest pogrążonych w stagnacji. Poza tym, nawet gdyby gospodarki wschodzące jako ogół rosły w obecnym tempie, a gospodarki rozwinięte stały w miejscu, to konsekwencje dla klimatu i tak byłyby fatalne. Wydaje się, że ze zmianą klimatu świat może sobie poradzić tylko w ten sam sposób, w jaki w przeszłości radził sobie z innymi wyzwaniami: za pomocą ludzkiej kreatywności. Nie chodzi o to, żeby zatrzymać wzrost gospodarczy, tylko żeby zmienić jego charakter, inaczej go ukierunkować. Dostrzegam tu przesłanki do optymizmu. Źródła odnawialne, nie licząc atomu i geotermii, odpowiadają dziś za zaledwie 3–4 proc. wykorzystywanej na świecie energii. Warunki, aby ten udział w ciągu kilku dekad radykalnie zwiększyć, są sprzyjające. Nie tylko w rozwiniętych gospodarkach rządy mogą dziś pożyczać na rynkach pieniądze taniej niż kiedykolwiek.
Paradoksalnie, w naszych statystykach zielona transformacja będzie się prawdopodobnie przejawiała wzrostem PKB.