Po słabszym poniedziałku wtorkowa sesja przyniosła silną przecenę aktywów. Wszystkiemu „winne” były banki, które traciły przed środowym posiedzeniem RPP i spodziewaną pierwszą od półtora roku obniżką stóp procentowych. Jak to jednak często bywa na rynku, maksyma „kupuj plotki, sprzedawaj fakty” i tutaj pośrednio się sprawdziła, gdyż wartość obniżki na wyceny banków znalazła się już w cenach, ponadto po samym jej ogłoszeniu spółki te odrobiły większość strat i rynki wróciły do poziomów z końca ubiegłego tygodnia. Ponadto, jeśli same banki wykazywały pewną nerwowość w części tygodnia, to inne sektory, jak na przykład deweloperzy, dość mocno zyskiwali na oczekiwaniach co do zmian ceny pieniądza. Tutaj jednak należy sobie uczciwie powiedzieć, że jednak 50-pkt obniżka niewiele zmienia i kluczowe pozostaje pytanie: „czy to początek cyklu, czy też jednorazowe dostosowanie?”. A odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w dalszej części roku na kolejnych konferencjach. Obecnie przed samymi wyborami komunikacja może być zaciemniona przez szeroko pojętą politykę. Dość powiedzieć, że ostatnia obniżka miała miejsce tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r.
Polityka pieniężna wpłynęła w umiarkowanie pozytywny sposób na wyniki indeksów amerykańskich. Tutaj jednak na konferencji po posiedzeniu Fedu odmieniono na wszystkie przypadki stanowisko „wait and see” oraz powtórzono deklaracje o niezależności politycznej Fedu. Ogólnie rzecz biorąc, chociaż majowe posiedzenie Rezerwy Federalnej nie przyniosło istotnych nowych wskazówek, wycena rynku wskazuje na skłonność do gołębich oczekiwań, a inwestorzy najwyraźniej przygotowują się na potencjalne obniżki stóp procentowych w obliczu zwiększonej niepewności gospodarczej i ryzyka spadku wzrostu gospodarczego.
Patrząc nieco szerzej na rynek amerykański, można uczciwie stwierdzić, że niepewność dotycząca polityki gospodarczej prezydenta Trumpa mocno spadła. Nastroje pomogła uspokoić zarówno nieco bardziej wyważona retoryka amerykańskiego prezydenta, jak i dość udany jak dotąd sezon wyników spółek. I w zasadzie, patrząc na obecne poziomy indeksów, rynek amerykański znajduje się na poziomach z przełomu sierpnia i września ubiegłego roku, czyli w momencie, gdy obecny prezydent zaczął uzyskiwać wyraźną przewagę w sondażach. I również dziś rynki mogą wspierać oczekiwania o obiecywanych na II połowę roku obniżkach podatków. Zakładając brak uwolnienia kolejnych czarnych łabędzi, które zapewne gnieżdżą się gdzieś w kazamatach Białego Domu, można zaryzykować odważną tezę, że wszystko najgorsze na rynku amerykańskim jest już za nami. I jeśli rzeczywiście indeksy pójdą tą ścieżką, może to oznaczać nieco słabsze miesiące na GPW z uwagi na możliwe odpływy kapitału z naszego rynku ponownie w kierunku rynku amerykańskiego. Na ten moment jest to oczywiście hipoteza, której bym jednak nie lekceważył.