31 marca rentowność amerykańskich dziesięcioletnich i dwuletnich obligacji skarbowych na chwilę się zrównała (2,338 proc. i 2,3345 proc. odpowiednio). Oznacza to, że amerykański rynek instrumentów o stałym oprocentowaniu stanął na granicy „inwersji", to znaczy sytuacji, w której papiery o krótszym terminie zapadalności mają wyższą rentowność niż papiery o dłuższej zapadalności. Taka inwersja krzywej była w przeszłości jednym z najlepszych sygnałów ostrzegających przed zbliżającą się gospodarczą recesją w USA. Ostatnio taki sygnał pojawił się na chwilę w sierpniu 2019 roku i do tej pory pozostaje zagadką, w jaki sposób rynek obligacji mógł w ten sposób poprawnie przewidzieć gospodarczą recesję wywołaną ponad pół roku później przez pandemię Covid-19.

Można spekulować, że inwersja krzywej redukuje chęć banków do udzielania kredytów. Zakładając, że banki pozyskują fundusze na krótki termin (na rynku pieniężnym lub przyjmując krótkoterminowe depozyty), a zarabiają, pożyczając te środki na długi termin (udzielając kredytów na zakup samochodów, kredytów hipotecznych czy kredytów inwestycyjnych dla firm), to spadek „spreadu" pomiędzy długo- a krótkoterminowymi stopami do zera, a nawet ujemnych wartości (inwersja) może redukować skłonność banków do angażowania się w działalność kredytową. Z czasem powodowany tym spadek podaży pieniądza przekłada się na recesję. Oczywiście przesunięcia czasowe pomiędzy pojawieniem się inwersji a początkiem recesji bywały zmienne. Na przykład przed recesją w USA z lat 2007–2009 inwersja krzywej rentowności (pomiędzy rentownościami skarbowych dziesięcio- i dwulatek) pojawiła się po raz pierwszy w grudniu 2005 roku, a więc na dwa lata przed początkiem recesji. Jeszcze wcześniejsza recesja gospodarcza w USA – ta związana z krachem na rynku akcji spółek „technologicznych", który rozpoczął się w marcu 2000 r. – która, według NBER, rozegrała się pomiędzy pierwszym a czwartym kwartałem 2001 r., sygnalizowana była inwersją krzywej rentowności, począwszy od lutego 2000 r.

Sprawa nie jest jednak wcale oczywista, bo nachylenie krzywej rentowności można mierzyć na różne sposoby. Jeśli zamiast rentowności dwulatek przyjmiemy stopy Fed czy oprocentowanie krótkoterminowych bonów skarbowych, to okaże się, że żadnej inwersji nie ma, bo przecież Fed w marcu dopiero pierwszy raz podniósł wysokość stóp procentowych z poziomu historycznego minimum 0–0,25 proc. i to przecież w niewielkim stopniu (+0,25 proc.). Ewidentnie Fed, próbując ochronić gospodarkę USA przed skutkami pandemii Covid-19, został w tyle za rynkiem obligacji i gdyby teraz zaczął pospiesznie nadrabiać zaległości (rentowność dwulatek jest w okolicach 2,5 proc.), gospodarkę USA czekałaby recesja. Okazję spróbowała wykorzystać złośliwie

Rosja, ale chyba znacznie tańszym rozwiązaniem dla USA jest uzbrojenie Ukrainy po zęby i załatwienie rosyjskiego problemu rękami Ukraińców.