Transakcją carry trade jest np. pożyczenie jenów (stopa procentowa w Japonii wynosi 0,1 proc.), by kupić australijskie obligacje. Turbulencje na rynkach walutowych w ciągu ostatnich dwóch latach poważnie wpływały na ten typ strategii inwestycyjnej.
Według obliczeń agencji Bloomberga przez 2008 r. inwestorzy pożyczający jeny, by kupić waluty Australii, Nowej Zelandii, RPA i Brazylii, mogli stracić ponad 30 proc. pieniędzy zainwestowanych w carry trade (przy założeniu, że w porę ich nie wycofali). W 2009 r., na transakcjach na takich samych parach walutowych mogli zyskać blisko 40 proc. Choć dokładne dane statystyczne na temat carry trade nie istnieją, analitycy wskazują, że dotychczas najbardziej preferowanymi walutami, za pomocą których dokonywano carry trade, były dolar amerykański oraz jen. Wybór inwestorów był prosty: stopy procentowe w USA oraz w Japonii są bliskie zera, a tamtejsze banki centralne zapewniają, że jeszcze długo pozostaną na tak niskim poziomie.
"Inwestorzy, którzy otwierają krótkie pozycje dolarowe, by kupić aktywa dające dużo wyższą stopę zwrotu, nie tylko pożyczają na zerowe stopy procentowe (w ujęciu dolarowym), oni pożyczają na negatywne stopy procentowe, a deprecjacja dolara prowadzi do ogromnych zysków kapitałowych" - pisał w listopadzie 2009 r. Nouriel Roubini, ekonomista, który przewidział światowy kryzys. W zeszłym roku inwestorzy mogli najwięcej skorzystać, pożyczając jeny i kupując brazylijskie reale (48,2-proc. stopa zwrotu), południowoafrykańskie randy (41,3 proc.) i dolary australijskie (34,8 proc.), a w ramach dolarowego carry trade inwestując również w reale (44 proc.), randy (37,29 proc.) oraz dolary australijskie (30,9 proc.).
Waluty naszego regionu były dla tego typu transakcji umiarkowanie atrakcyjne. Wykorzystując do carry trade parę jen rubel, można było zyskać 14,83 proc., a jen złoty 9,98 proc. W tym roku rynek daje na razie umiarkowanie zarobić. Przy krótkich pozycjach na jenach od początku roku największą stopę zwrotu można było uzyskać na rupiach indonezyjskich (3,8 proc.) oraz na malezyjskich ringgitach (3,2 proc.).
Kłopoty strefy euro mogą doprowadzić do poważnej zmiany strategii przez inwestorów. Preferowaną walutą do zapożyczania się w ramach carry trade może się stać euro. Wskazuje na to zarówno znacząca deprecjacja unijnej waluty, jak i to, że EBC najprawdopodobniej będzie utrzymywał stopy procentowe na obecnym niskim poziomie dłużej niż Fed czy szwajcarski bank centralny. Nie bez znaczenia dla wyboru strategii carry trade są również prognozy makroekonomiczne. Przed eskalacją kryzysu w 2008 r. w miarę spokojne rynki walutowe pozwalały inwestorom grać na stosunkowo niewielkich różnicach między stopami procentowymi.