Od października 2007 r., który można przyjąć za początek kryzysu finansowego, do dziś frank szwajcarski zyskał wobec euro ponad 25 proc. i niewiele mniej wobec dolara. Tempo tej aprecjacji nie było jednostajne: najszybciej helwecka waluta umacniała się w drugiej połowie września 2008 r., tuż po plajcie banku Lehman Brothers. Wobec euro zyskała wówczas w ciągu dwóch tygodni niemal 11 proc. Działo się tak wbrew prognozom części analityków (np. z banku Morgan Stanley), którzy argumentowali, że zaangażowanie szwajcarskich banków na rynkach wschodzących powinno podkopać siłę franka w okresie narastającej awersji inwestorów do ryzyka.
W efekcie zmagania szwajcarskich władz ze słabnącą koniunkturą w światowej gospodarce zbiegły się w czasie ze spadkiem międzynarodowej konkurencyjności kluczowego dla alpejskiej gospodarki sektora eksportowego. Zaniepokojony tymi tendencjami Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) zaskoczył rynki finansowe, rozpoczynając w marcu 2009 r. interwencje na rynkach walutowych. Ustabilizowały one jednak kurs franka jedynie na kilka miesięcy, okazały się natomiast kosztowne. Na zakumulowanych w ich wyniku rezerwach walutowych SNB tylko w I półroczu tego roku stracił 4 mld franków. Ostatecznie w czerwcu skapitulował i zaprzestał interwencji.
Kontrowersyjny dolar Tak brzemienne w skutki wahania kursu szwajcarskiej waluty tłumaczy się zwykle jej reputacją "bezpiecznej przystani" (ang. safe-haven currency). Oznacza to, że inwestorzy kupują denominowane we franku aktywa, gdy ich skłonność do podejmowania ryzyka maleje. W efekcie szwajcarska waluta umacnia się w okresach wzrostu niepewności i zmienności na rynkach finansowych. Często idzie to w parze z przeceną aktywów uważanych za ryzykowne - np. akcji i większości surowców - ale zależność ta nie zawsze jest silna. Można powiedzieć, że jest ona wystarczającym, ale niekoniecznym warunkiem, aby zidentyfikować daną walutę jako "bezpieczną przystań".
- Waluty postrzegane jako bezpieczne schronienie niekoniecznie muszą poruszać się w kierunku przeciwnym niż np. indeksy giełdowe. Muszą raczej wykazywać mniejszą niż te indeksy i inne waluty chwiejność - wskazuje w rozmowie z "Parkietem" Mark McCormick, analityk z Brown Brothers Harriman. Przykładowo, jen - który tradycyjnie także uważany jest za "safe-haven currency" - nie zaczął się umacniać wobec innych głównych walut z początkiem bessy. Nastąpiło to pół roku później, w marcu 2008 r., gdy doszło do eskalacji zawirowań na rynkach finansowych w związku z zaaranżowanym przez amerykańskie władze przejęciem niewypłacalnego banku Bear Stearns przez JPMorgan Chase.
Rozpoznanie, która z walut ma właściwości defensywne, utrudnia także relatywna natura kursów walut. Najlepiej widać to na przykładzie dolara, którego przynależność do grona "bezpiecznych przystani" jest przedmiotem sporów. Notowania dolara wobec euro od plajty banku Lehman Brothers do połowy bieżącego roku faktycznie zwyżkowały, gdy nastroje inwestorów się pogarszały, a zniżkowały, gdy nastroje te się poprawiały. Kurs dolara wobec jena poruszał się jednak w kierunku zgodnym z tymi nastrojami.