Rynek oczekuje, iż „robocze" dwudniowe spotkanie ministrów finansów państw grupy G-20, jednak przyniesie jakieś konkrety nt. kompleksowego pakietu kryzysowych rozwiązań dla strefy euro, o których spekuluje się od początku tygodnia – tak można w skrócie skomentować, dlaczego w ostatnich godzinach dolar mocno stracił na wartości. Przypomnę, że kurs EUR/USD zbliżył się w okolice 1,39,a GBP/USD dotarł w rejon 1,5850. Trudno jest jednak komentować trafność rynkowych spekulacji, więc przejdźmy to dzisiejszych faktów. Na uwagę zasługuje potwierdzenie wstępnego odczytu wrześniowej inflacji HICP w Eurolandzie na poziomie 3,0 proc. r/r (to nieco utrudni ECB potencjalne cięcia stóp procentowych w perspektywie kolejnych miesięcy), a także lepsze dane o sprzedaży detalicznej w USA – we wrześniu jej dynamika wyniosła 1,1 proc. m/m, a bez samochodów wzrost wyniósł 0,6 proc. m/m. Ten dobry odczyt nieco pogorszyły wstępne dane o nastrojach konsumenckich Uniw. Michigan w październiku – wskaźnik spadł do 57,5 pkt. z 59,4 pkt (oczekiwano 60,2 pkt.). Niemniej nastroje na giełdach pozostały dobre i to jest jeden z argumentów przemawiających za słabszym dolarem.
W kraju dolar na chwilę naruszył okolice wsparcia na 3,10 zł. Niemniej podobna operacja nie udała się w przypadku euro – wsparcie na 4,28 zł nadal trzyma. Po południu kursy wynosiły odpowiednio – 3,1030 zł (dolar) i 4,3010 zł (euro)
EUR/USD: Dzisiejszy szczyt to 1,3894. Dotarliśmy, zatem do górnego ograniczenia strefy oporu 1,38-1,39 wskazywanej we wcześniejszych komentarzach. Nie została ona naruszona, więc w szerszym obrazie technicznym wiele się nie zmienia. Dzienne wskaźniki są już dość wykupione. Ryzyko nagłego odwrócenia trendu jest, zatem wciąż duże.
Sporządził:
Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)