Tym razem Mikołaj przywiózł go z Argentyny, gdzie w weekend odbywał się szczyt przywódców państw G20. Tak naprawdę to prezent inwestorom na całym świecie zafundowali wujkowie Trump i Xi. Pytanie tylko, czy w ostatecznym rachunku okażą się oni dla giełd dobrymi wujkami. Przekonamy się o tym pewnie w lutym.
Rozmowy prezydentów USA i Chin, podczas odbywającego się w Argentynie szczytu G20, zakończyły się zawieszeniem broni. Obaj przywódcy zgodzili się na zawieszenie na 90 dni wprowadzania nowych ceł, żeby w ten sposób dać sobie czas na negocjacje handlowe. Nie było to jednak takie bezwarunkowe. Trump zgodził się nie podnosić od Nowego Roku ceł na chińskie towary z obecnego poziomu 10 proc. do planowanych 25 proc. W zamian Chiny kupią z USA „bardzo dużą" ilość produktów rolnych, przemysłowych i innych. To, że to argentyńskie porozumienie nie było takie bezwarunkowe, daje nadzieję nie tylko na brak dalszej eskalacji wojen handlowych, ale również na przyszłe zawarcie nowego porozumienia handlowego.
Niezależnie od tego, co się stanie po tych 90 dniach, dla rynków akcji brak eskalacji wojen handlowych stanowi zielone światło do zwyżek. Jest brakującym impulsem do wygenerowania zwyżki w końcówce roku. I to z kilku powodów.
Po pierwsze, mamy koniec roku. A ten rządzi się swoimi prawami. Rajd św. Mikołaja, próba podrasowania przez fundusze wyników na koniec roku czy późniejszy „efekt stycznia" zachęcają do kupna akcji. Po drugie, po jesiennych spadkach ceny akcji na wielu giełdach są dużo bardziej atrakcyjne niż latem. Po trzecie, spowolnienie gospodarcze obserwowane w Europie i Azji, ale też widoczne w niektórych danych z USA, jest zdyskontowane. Po czwarte, niedawne mocne spadki cen ropy powinny dla wielu światowych gospodarek być wsparciem. Po piąte, retoryka Fedu zmienia się na mniej jastrzębią. I po szóste, sytuacja na Wall Street od pewnego czasu przypomina to, co wydarzyło się tam na początku roku. Przypomnijmy. Na przełomie stycznia i lutego rynek zaliczył mocne spadki, których odpowiednikiem była przecena z października. Następnie próbował odrobić straty, ale korekta była krótka i zakończyła się ponownym testem dołka. Dopiero późniejszy wzrost okazał się trwały i wyniósł indeksy na nowe rekordy. Teraz amerykańskie indeksy są na początku tej długiej drogi ku szczytom. Trudno powiedzieć, czy tam dotrą. Jest jednak duża szansa na to, że przez naj-bliższe pięć–sześć tygodni będą tam konsekwentnie zmierzać. ¶
Marcin Kiepas, analityk finansowy