Inwestorzy indywidualni zdecydowanie chętniej sięgają po obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa, w szczególności po papiery indeksowane inflacją. Oprocentowanie czterolatek w pierwszym roku wynosi 7 proc., w kolejnych latach będzie to inflacja powiększona o 1 pkt proc. marży. Aby w okresie czterech lat średnia wysokość odsetek przekroczyła 12 proc., inflacja musiałaby utrzymać się powyżej 13 proc. w przyszłym roku i przez kolejne dwa lata. Przy czym ryzyko kredytowe papierów skarbowych jest znacznie niższe niż w przypadku obligacji firm. Gdyby zaś inflacja miała obniżyć się do poziomów dyskontowanych przez obligacje dziesięcioletnie (tj. przy założeniu, że rentowność przekroczy stopę inflacji o 1,7 pkt proc., co było uśrednioną normą do 2017 r.), uśredniony wynik z czteroletniej inwestycji wyniósłby ok. 5,2 proc.
Z kolei gdyby inflacja miała obniżyć się w granice celu (2,5 pkt proc. plus minus 1 proc.) RPP, należałoby się liczyć także ze spadkiem stopy referencyjnej i stawek WIBOR. Ale, po pierwsze, takiego spadku nie uwzględnia nawet projekcja NBP, po drugie, zanim to nastąpi, WIBOR zostanie zastąpiony przez WIRON, który nie „przewiduje” przyszłego kosztu pieniądza, ale opiera się na jego realnym koszcie w przeszłości, zatem na nieoczekiwanie mocny spadek inflacji i stóp procentowych (gdyby miały miejsce) WIRON, a tym samym oprocentowanie obligacji opartych na wskaźnikach referencyjnych, zareaguje z opóźnieniem. Po trzecie wreszcie, spora część obligacji korporacyjnych o rentowności powyżej 12 proc. zapada w przyszłym lub kolejnym roku, a więc w czasie, w którym spadek stóp procentowych (a zatem także stawek WIBOR i WIRON) jest mało prawdopodobny, zaś jeśli nawet do nich dojdzie, będzie mało odczuwalny, ponieważ nowe oprocentowanie pojawia się nie z chwilą spadku stawek referencyjnych, ale z początkiem nowych okresów odsetkowych, co daje dodatkowe miesiące podwyższonych (względem tej hipotetycznej i pomyślnej sytuacji w przyszłości) odsetek.
Do rozważenia jest jeszcze i taki scenariusz, w którym z różnych przyczyn gospodarka wpadłaby w recesję (zapewne tylko w ten sposób inflację udałoby się rzeczywiście zdławić). Wówczas jednak ryzyko krótkoterminowych obligacji byłoby znacząco niższe niż długoterminowych. Z kolei dalszy niekontrolowany wzrost inflacji byłby groźny dla wszystkich, lecz ponownie – najkrótsze papiery niosą najniższe ryzyko inwestycji.