Portfel na IKE można oprzeć na emisjach publicznych

Obligacje korporacyjne jako inwestycja o przewidywalnej stopie zwrotu dobrze spiszą się w roli emerytalnej inwestycji. Zwłaszcza w formie IKE.

Aktualizacja: 15.01.2018 06:44 Publikacja: 15.01.2018 04:00

Tytułem wstępu wypada wyjaśnić, że istnieją różne formy indywidualnych kont emerytalnych, ale tylko nieliczne z nich są całkowicie darmowe. Tak jest w przypadku IKE w formie rachunku maklerskiego, których jedynym kosztem może być prowizja maklerska za zakup i sprzedaż papierów na Catalyst. W takiej formie IKE przybiera prawdziwie indywidualny charakter – to właściciel konta decyduje o tym, jakiego rodzaju inwestycje trafią do jego portfela i w jakich proporcjach.

Obligacje mają nad innymi formami inwestycji tę przewagę, że wynik inwestycji daje się przewidzieć – przynajmniej w przybliżeniu.

Limit wpłat

Zyski kapitałowe nie zostaną w przypadku IKE opodatkowane, ale po spełnieniu podstawowych warunków kapitał można wycofać po osiągnięciu 60 lat oraz po dokonaniu wpłat w dowolnej wysokości w przynajmniej pięciu latach (nie muszą być to kolejne lata). Naturalnie kapitał można wycofać także przed osiągnięciem 60 lat, ale wówczas trzeba będzie zapłacić podatek od zysków (są od tego wyjątki). Co sprawia, że IKE mogą być nie tylko inwestycją dokonywaną z myślą o emeryturze, ale także o optymalizacji podatkowej na tej samej zasadzie, na jakiej działają np. fundusze parasolowe.

Aby nie wykorzystywać tej funkcji parasola nadmiernie, ustawodawca ustanowił roczne limity wpłat na IKE w wysokości trzykrotności prognozowanego średniego wynagrodzenia w danym roku. W 2018 r. limit wpłat wynosi 13 329 zł. Nawet ci, dla których taka kwota inwestycji nie jest warta wysiłku włożonego w założenie i zarządzanie swoim IKE, powinni pamiętać, że kluczem do sukcesu są systematyczne wpłaty, które pozwolą zgromadzić pewien kapitalik (patrz tabelka), którego przy odrobinie szczęścia nie uszczupli ani fiskus, ani wahania wartości inwestycji.

Na co postawić?

Posiadacze IKE mogą wprawdzie brać udział w inwestycjach na rynku pierwotnym, ale tylko wówczas, jeśli zapisy prowadzi także dom maklerski, w którym prowadzone jest IKE. Co zawęża wybór do nielicznych emisji publicznych (bo na udział w prywatnych zabraknie kapitału przynajmniej w pierwszych latach inwestycji). Pozostaje więc rynek wtórny, który nie grzeszy wszak płynnością. Wyróżniają się jednak na nim papiery, które oferowano w emisjach publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektów inwestorom indywidualnym. W ich wypadku wartość comiesięcznych transakcji z reguły przekracza kilkaset tysięcy złotych, czasem jest to ponad milion.

Dobrą ściągawką może być tabelka, w której umieściliśmy takie serie obligacji, reprezentujące w przypadku danego emitenta odpowiednią płynność (GPW i Bank Pocztowy wprowadziły do notowań po jednej serii) i jednocześnie oferujące odpowiednio wysoką rentowność. Co to znaczy? Porównano przeciętną wartość obrotów w przypadku serii danego emitenta, wybierając najpłynniejsze z nich. W drugiej kolejności oceniono rentowność. Jeśli podobnie płynne serie oferowały zbliżoną rentowność, wybierano tę o bliższym terminie wykupu (niższe ryzyko inwestycji) z wyjątkiem papierów zapadających w 2018 r., ze względu na znaczne wahania rentowności. Jeśli serie o dalszym terminie wykupu dawały dodatkową premię rzędu przynajmniej 30 pkt bazowych za wydłużenie inwestycji o rok, a ich płynność także była zadowalająca, to one trafiały do tabelki.

W ten sposób powstał „portfel" oferujący 4,74 proc. rentowności brutto (i netto dla IKE). Wartość tę można zmodyfikować, zwiększając lub zmniejszając udział poszczególnych papierów w portfelu. Natomiast nie brano pod uwagę innych kryteriów, np. oceny wskaźników wypłacalności lub zadłużenia.

Zbyt droga alternatywa

Alternatywą wobec samodzielnych inwestycji w obligacje korporacyjne może być powierzenie środków specjalistom od zarządzania, ale nawet jeśli uda się je kupić w ramach IKE, oznacza konieczność poniesienia opłaty za zarządzanie. Ta z kolei obniża zwrot z inwestycji na tyle skutecznie, że w 2017 r. tylko jeden z nich wypracował wyniki wyższe niż „nasz portfel" z tabelki powyżej, złożony z samych obligacji publicznych. Nawiasem mówiąc, jego stopa zwrotu za 2017 r. byłaby nieco wyższa, bo uwzględniałaby także wygasające w 2018 r. papiery Capital Parku, Polnordu i Murapolu.

Tymczasem w 2017 r. 21 funduszy obligacji korporacyjnych wypracowało średnio 2,93 proc. zysku dla inwestorów. Na tle grupy wyraźnie wyróżniał się Open Finance Obligacji Przedsiębiorstw FIZ AN seria C, który zarobił 6 proc. O tym, że nie był to wynik przypadkowy, przekonuje też trzyletnia stopa zwrotu na poziomie 18,2 proc. – tylko dwa inne fundusze osiągnęły wartość dwucyfrową (12,5 proc. i 10 proc.), ale pozostały przy tym daleko w tyle. Niestety, lider zestawienia to fundusz zamknięty, co oznacza zgodę na zamrożenie środków. Co gorsza – drugi z najlepszych funduszy w trzyletniej perspektywie (MM Prime Depozytowy FIZ) także jest funduszem zamkniętym. Komu więc taki fundusz nie odpowiada (minimalna wpłata to wszak równowartość 40 tys. euro), może wybierać spośród trzech funduszy otwartych, które zarobiły w ub.r. 4–4,2 proc. (dwa fundusze Arki oraz BPS Obligacji Korporacyjnych, który dysponuje jednak znacznie skromniejszymi aktywami).

Obligacje
Na które obligacje postawić przy spadającej inflacji?
Obligacje
Rekordu nie ma, ale popyt na obligacje pozostaje duży
Obligacje
Dziś nie zanosi się na wysyp emisji zielonych obligacji
Obligacje
Spokój ponad zyski
Obligacje
Zabrakło obligacji
Obligacje
Ważny tydzień dla obligatariuszy Ghelamco