Może jest to jeden z przykładów nieracjonalnego optymizmu. Ostatni miesiąc na rynku można podsumować w jednym zdaniu – spodziewana podaż obligacji na rynku pierwotnym zatrzymała silny popyt na rynku wtórnym, co przełożyło się na spadek cen żyjących obligacji.
Jest to dobry czas dla emitentów obligacji, gorszy dla pasywnych inwestorów, a zdecydowanie najgorszy dla traderów. Obroty na całym rynku w minionym miesiącu wyniosły około 760 mln PLN, co samo w sobie nie jest złym wynikiem, ale za blisko 40 proc. odpowiada obrót na jednym papierze.
Wyjątkowo niskie obroty obserwowaliśmy również na obligacjach bankowych, które w ostatnich miesiącach zdominowały uwagę traderów. Takie dane potwierdzają starą zasadę rynków obligacji, mówiącą o przewadze siły rynku pierwotnego nad rynkiem wtórnym.
To, co może niepokoić, to fakt, że emitenci całkiem efektywnie wykorzystują koniunkturę rynkową i obniżają pierwotny poziom marży własnych obligacji.
To w prognozowanej przyszłości może się przełożyć na to, czego niektórzy inwestorzy bardzo nie lubią – ceny rynkowe poniżej wartości nominalnej. Po bardzo dobrym roku na tym rynku niewiele trzeba, żeby marże kredytowe dalej się podnosiły.