Przyczyną nie jest jednak niższy wzrost cen całego koszyka dóbr i usług, ale rozwarstwienia tendencji, jakie w nim zachodzą. Od czerwca w USA spadło tempo wzrostu cen gazu, natomiast przyspieszyła inflacja cen żywności. Sama wizja niższej inflacji zdaje się jednak w swej istocie wspierać rynek długu.
Rentowność dziesięcioletnich skarbówek USA obniżyła się pod naporem popytu z lokalnego maksimum w czerwcu (ok. 3,5 proc.) do poziomu ok. 2,9 proc. obecnie. Podobna tendencja obserwowana była również na tenorze 30 lat. W kontrze do tych ruchów zmieniały się rentowności na krótkim odcinku krzywej. Obligacje dwuletnie znajdowały się blisko szczytów, a roczne nadal podążały ścieżką wzrostową. Świadczy to o tym, że inwestorzy w dalszym ciągu spodziewają się jastrzębich decyzji i ten scenariusz sugeruje również Jerome Powell. Być może samo straszenie wyższym kosztem pieniądza wystarczy, aby okiełznać zapędy konsumentów. Na ten moment jednak dobre dane z rynku pracy uwiarygadniają również wizję dalszego zacieśniania.
Czas pokaże, czy walka z inflacją poprzez, mimo wszystko, ujemnie realne stopy procentowe może faktycznie hamować aktywność gospodarczą. Obecnie scenariusz takiego rozwoju wypadków zdaje się wspierać ujemny spread między obligacjami dwu- i dziesięcioletnimi, który niezmiennie zwiastuje ryzyko recesji.