Dwa dni wcześniej zdaniem części serwisów informacyjnych wypowiedzi szefa Fedu stały się przyczyną poprawy nastrojów. Jak się okazało poprawa była chwilowa. Tym razem rynek już nie zareagował, choć wymowa była równie optymistyczna jak poprzednio. Można odnieść wrażenie, że rynek już optymizm Bernanke’a zdyskontował.
Tym razem szef amerykańskiego banku centralnego pozwolił sobie na wypowiedź, że przychodzi nieuchronny czas wycofywania wcześniej zaimplementowanych narzędzi stymulujących gospodarkę, ale nie ma się czego obawiać. Zdaniem Bernanke, obecne dane sugerują, że wzrost gospodarczy, jaki obecnie ma miejsce w USA, prawdopodobnie nie będzie o wiele lepszy przez najbliższych kilka lat, ale za to nie ma obaw, że wygaśnie przy wycofaniu stymulantów. Podnoszenie się gospodarki ma być kontynuowane przez lepszą sytuację sektora prywatnego.
To pocieszające, że szef Fed jest dobrej myśli. Problem jednak istnieje. Nie dotyczy on tego, że Ameryka będzie teraz zaciskać pasa i oszczędzać. Problem polega na tym, że będą to czynić największe kraje wysoko rozwinięte. Ten czynnik jest ostatnio podnoszony przez Paula Krugmana. Noblista wskazuje na to, że gospodarka kraju oszczędzającego nie jest samodzielną wyspą i redukcja deficytu w danym kraju za pomocą płynnego kursu walutowego negatywnie może wpływać na sytuację innych państw. Obecnie sytuacja jest o tyle szczególna, że to nie jedno państwo, ale niemal cała światowa czołówka ściga się w podejmowaniu planów oszczędnościowych, co może mieć poważne negatywne konsekwencje.
Zresztą, skoro stymulacja zapobiegła pogłębieniu recesji, a więc miała wpływ na sytuację makro, to trudno przyjąć, że jej wycofanie takiego wpływu mieć nie będzie, lub będzie on wyraźnie mniejszy. Gdy wprowadzano plany stymulacyjne i pompowano wydatki, część ekonomistów sugerowała, że przyjdzie czas zapłaty. On nadchodzi i w najlepszym razie przybierze formę pełzającego wzrostu przez kilka kolejnych lat. Tylko jak ma w takich warunkach odbudować się rynek pracy? Optymizm Bena Bernanke jest pocieszający, ale to zbyt mało, by samemu być optymistą. No i jak w takiej sytuacji wygląda ponadroczny wzrost cen akcji? Co on ma dyskontować?
[ramka]