FIT DM: Dolar po 2,90 zł w końcu czerwca to nie hipokryzja

Czwartek przyniósł stabilizację notowań naszej waluty, do czego przyczyniły się oczekiwania związane z publikowanymi o godz. 14:00 danymi o dynamice średniej płacy w kwietniu. Kolejny dosyć wysoki odczyt zachęciłby członków Rady Polityki Pieniężnej do podjęcia decyzji o podwyżce stóp procentowych o 25 p.b. już w lipcu b.r. i na fali tych oczekiwań złoty mógłby ponownie zacząć zyskiwać na wartości.

Aktualizacja: 20.02.2017 17:15 Publikacja: 18.05.2007 12:05

Główny Urząd Statystyczny jednak nie zaskoczył - dynamika płac była niższa i wyniosła 8,4 proc. r/r wobec spodziewanych 8,6 proc. r/r, co powoduje, że rośnie prawdopodobieństwo realizacji naszego scenariusza zakładającego zacieśnienie polityki monetarnej w Polsce dopiero we wrześniu b.r.. W efekcie złoty może ponownie słabnąć, za czym dodatkowo przemawia zachowanie się dolara na rynkach światowych i pogarszające się nastroje na giełdach.

Dlaczego dolar jest coraz mocniejszy? Aby odpowiedzieć na to pytanie warto dokonać analizy publikowanych ostatnio danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych, a także nastrojów panujących na rynkach. Przez kilka ostatnich miesięcy inwestorzy wyprzedawali amerykańską walutę obawiając się obniżek stóp procentowych przez tamtejszy bank centralny (FED) w kontekście spowalniającej gospodarki. Jeszcze na jesieni ub.r. liczono na to, że do takiego posunięcia dojdzie już na wiosnę, co stało w wyraźnym kontraście z tym, co robiły inne banki centralne konsekwentnie podwyższające stopy procentowe. Nadeszła wiosna, wzrost gospodarczy rzeczywiście zwolnił (w I kwartale PKB wzrósł realnie tylko o 1,3 proc.), ale członkowie FED-u coraz częściej zwracali uwagę na utrzymująca się wysoką inflację. Wprawdzie wtorkowy odczyt bazowego wskaźnika inflacji konsumenckiej (CPI Core) za kwiecień pokazał, że presja cenowa zaczyna gasnąć, to jednak wciąż proces ten odbywa się wolno. Dodatkowo ostatnie lepsze dane o kwietniowej produkcji przemysłowej, liczby rozpoczętych budów w tym samym okresie, a także cotygodniowym bezrobociu, nieco zwiększyły szanse na ewentualne odbicie się amerykańskiej gospodarki po słabym I kwartale b.r., a to mogłoby stać się impulsem proinflacyjnym. Dla lepszej oceny stanu rzeczy istotne mogą okazać się publikowane dzisiaj o godz. 16:00 wstępne dane o nastrojach konsumenckich Uniwersytetu Michigan za maj, gdyż to właśnie popyt krajowy jest jednym z głównych filarów wzrostu gospodarczego. Niemniej jednak, jak na fakt utrzymującej się niepewności na rynku nieruchomości i drożejących cen ropy, oczekiwania co do spadku wskaźnika nastrojów do 86,5 pkt. z wcześniejszych 87,1 pkt. nie są pesymistyczne. Wyższy odczyt przyczyni się do kontynuacji obserwowanego w ostatnich dniach odreagowania dolara, który poza czynnikami makroekonomicznymi ma także swoje podłoże w rynkowych nastrojach. Te ostatnio były bardzo złe, a kolejne banki niemal prześcigały się w swoich prognozach dotyczących dalszej deprecjacji amerykańskiej waluty. Tymczasem, gdy na rynku kumuluje się zbyt wiele negatywnych informacji, zaczyna się zwracać na pozytywy, nawet jeżeli jest ich w danym momencie niewiele. Idąc od drugiej strony, to też dobrze tłumaczy ostatnie zachowanie się euro i brytyjskiego funta - mimo, że z publikowanych ostatnio danych makroekonomicznych i przedstawicieli tamtejszych banków centralnych wynikało, że kolejna podwyżka stóp procentowych o 25 p.b. (w czerwcu w strefie euro i w sierpniu w Wielkiej Brytanii) jest dosyć prawdopodobna, to jednak waluty te nie zyskały na wartości względem dolara. Wszystkie pozytywy zostały zdyskontowane, a inwestorzy coraz częściej zastanawiają się nad tym, co potem - czy banki centralne rzeczywiście utrzymają swoje "jastrzębie" nastawienie w kolejnych miesiącach?

Dzisiaj rano za jedno euro płacono 3,79 zł, a dolar umocnił swoją pozycję powyżej istotnego poziomu 2,80 zł i był kwotowany po 2,8070 zł. Patrząc na słabość giełdowych parkietów, a także sukcesywnie umacniającego się dolara można liczyć na dalsze osłabienie naszej waluty. Coraz bardziej prawdopodobnym staje się, to, że weszliśmy w kilkutygodniowy okres osłabienia złotego. Tym samym prognoza wzrostu wartości USD/PLN do końca czerwca b.r. nawet do poziomu 2,90 zł i EUR/PLN do 3,84 zł nie jest zupełnie pozbawiona podstaw. W najbliższym czasie warto będzie obserwować zachowanie się japońskiego jena i to nie tylko ze względu na rozpoczynające się dzisiaj dwudniowe spotkanie ministrów finansów grupy G-8, które najpewniej i tak nic nie wniesie. W obliczu pogarszających się nastrojów na giełdowych parkietach i rosnącego ryzyka wokół rynków wschodzących, nie można wykluczyć, że w najbliższych tygodniach japoński waluta zacznie się wyraźnie umacniać za sprawą procesu redukcji spekulacyjnych pozycji przez fundusze i odkupywania jenów. Z kolei dalsze spadki EUR/USD i GBP/USD przełamujących kolejne ważne wsparcia, tylko zwiększą odwrotną korelację ze złotym. O godz. 10:35 za jedno euro płacono 1,35 dolara, a za funta 1,9725 USD.

Opracował:

Marek Rogalski

Główny Analityk

First International Traders Dom Maklerski S.A.

www.fitdm.pl

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów