Dane o zamówieniach to kolejne, po raporcie o sprzedaży detalicznej w strefie euro (-0,4 proc. zamiast oczekiwanych 0,2 proc.), słabe dane z Europy jakie dziś napływają na rynek. Tym samym to kolejne dane, które mogą utwierdzać inwestorów w przekonaniu, że europejska gospodarka słabnie, podczas gdy amerykańska ma szanse w najbliższych tygodniach, a właściwie miesiącach wydobyć się z dołka. Takie oczekiwania natomiast stanowią motor napędowy spadku kursu EUR/USD. Zwłaszcza, że w odniesieniu do kwestii stóp procentowych mogą oznaczać koniec cyklu ich obniżek w USA i szanse na takie obniżki w strefie euro.
O godzinie 12:20 za euro trzeba było zapłacić 1,5418 dolara, wobec 1,5510 rano i wobec 1,5529 dolara wczoraj pod koniec dnia. Aktualnie podaż ma zdecydowaną przewagę na wykresie EUR/USD. I to zarówno w krótkim, jak i w średnim terminie. Jedynie obawy przed czwartkowym posiedzeniem Europejskiego Banku Centralnego (rynek prognozuje utrzymanie stóp na poziomie 4 proc.), a raczej przed jastrzębią retoryką prezesa tej instytucji na konferencji prasowej po posiedzeniu, mogą stanowić hamulec ograniczający w dniu dzisiejszym dalszą silną przecenę eurodolara.
W środę po południu zostaną jeszcze opublikowane kwartalne raporty o wydajności (prognoza: 1,2 proc.) i jednostkowych kosztach pracy (prognoza: 2,5 proc.) w USA oraz marcowe dane o liczbie podpisanych umów kupna domów (prognoza: -0,6 proc.).
Marcin R. Kiepas