Rozpiętość wahań była niewielka, co skutecznie zniechęciło inwestorów i nawet końcówka była mało widowiskowa.

W takich sytuacjach, gdy rynek nie pozwala się na sobie skupić, poszukuje się ciekawych informacji spoza parkietu warszawskiego, które mogą wspomóc analizę i zbliżyć do wyciągnięcia jakichś wniosków. Pierwsze kroki kieruję wtedy do Marka Hulberta, gdyż rzadko mnie on zawodzi. No i tym razem ponownie można na niego liczyć. Hulbert na co dzień zajmuje się analizą newsletterów inwestycyjnych w USA. Na podstawie wskazań ich autorów buduje on swój wskaźnik nastrojów, o którym czasem tu wspominam. Jednak Hulbert ma także przyjemność zmagać się ze statystykami rynku, przywołując przeróżne porównania i nawiązania do zdarzeń historycznych. Wczoraj odniósł się do drugiej rocznicy trendu wzrostowego. U nas wprawdzie taka celebracja miała miejsce miesiąc wcześniej, ale rynek amerykański dopiero teraz może powiedzieć, że trend trwa dwa lata.

Przypomniał on definicję rynku byka autorstwa Neda Davisa. Rynek byka jest wtedy, gdy zachodzi jedna z poniższych sytuacji: w ciągu 50 dni kalendarzowych rynek (mierzony średnią przemysłową Dow Jones) rośnie o 30 proc.; średnia rośnie o 13 proc. w ciągu 155 dni kalendarzowych; zwrot o przynajmniej 30 proc. indeksu Value Line Geometric. Od początku ubiegłego wieku, a przed obecnym, takich rynków byka było 33. Z tej grupy jedynie 14 trwało więcej niż dwa lata, co już sprawia, że aktualny trend jest wyjątkowy.

Wśród tej czternastki w chwili drugich urodzin trendu średnia przemysłowa przeciętnie znajdowała się 43,6 proc. ponad dołkiem. To połowa tego, czym może się ona pochwalić teraz (wzrost o 86,7 proc.). Hulbert wskazuje, że wcześniej jedynie dwukrotnie notowano tak duży wzrost indeksu w ciągu dwóch lat. W latach 20., gdy skala zwyżki w drugie urodziny wynosiła 148,2 proc., i w latach 90., gdy skala urodzinowego wzrostu wynosiła 197,7 proc. Na koniec jeszcze jedna uwaga. Wśród tych 14 rynków byka, które trwały przynajmniej  dwa lata, ostateczna długość trendu wzrostowego wynosi trzy lata, czyli teoretycznie mamy jeszcze rok spokoju? Sądząc po znanych prognozach, wielu na to liczy.