Wprawdzie zmienność, która wyniosła niemal 40 pkt, mogłaby sugerować, że działo się coś szczególnie ciekawego, ale się nie działo.

Rynek rozpoczął dzień od przeceny, która nie była zaskakująca, skoro poniedziałkowe notowania w Japonii zakończyły się spadkiem tamtejszego indeksu Nikkei o ponad 6 proc. Przełożenie na inne rynki nie było duże, ale nie należało oczekiwać, że w takich okolicznościach popyt zaatakuje już na starcie. Zaatakował krótko po. Notowania na rynku kontraktów spadły na otwarciu względem poziomu piątkowej końcówki raptem o 5 pkt. Ta niewielka skala przeceny była zapewne jednym z czynników, który skłonił część graczy do próby podniesienia rynku. Nie była ona zbyt efektowna, bo udało się jedynie nieznacznie przekroczyć poziom zamknięcia poprzedniego tygodnia. Za to krótko po rozpoczęciu się notowań na rynku akcji pojawiła się podaż. Dzięki niej ceny znalazły się w okolicy piątkowego minimum. Nie pokonały go. Ponownie zaatakował popyt. Na tyle skutecznie, że pojawiły się nowe maksima dnia. W południe ceny weszły w konsolidację i przez kilka godzin niewiele się działo. Późniejsze powolne osuwanie nie było poważnym ruchem. Dopiero końcówka była ciekawa. Ceny zjechały pod poziom 2755 pkt, co dla rynku kontraktów oznaczało test poziomu małej formacji podwójnego dna.

Formacja mała, ale jej pojawienie się było o tyle ciekawe, że dawało pewne podstawy, by zakładać, że jest szansa na pokonanie poziomu szczytu notowań z ostatniego czwartku. Gdyby do tego doszło, ostatnia fala osłabienia zostałaby zanegowana, a tym samym nie byłoby już mowy o przewadze podaży w krótkim terminie. Nic takiego się nie wydarzyło. Rynek wzrósł, ale nie wystarczająco wysoko. Z tego względu założenie o przewadze podaży w krótkim terminie nadal obowiązuje. Jakie mogą być tego skutki? Takie, że mamy prawo oczekiwać spadku cen w okolice dolnego ograniczenia kreślonej od kilku miesięcy konsolidacji. Po drodze indeks może napotkać problem w postaci wewnętrznej linii trendu, co tylko dodaje smaczku sytuacji technicznej. Te oczekiwania zmieniłyby się, gdyby dziś pokonany został poziom wczorajszego maksimum.