Wiele polskich platform foreksowych i domów maklerskich ma w swojej ofercie kontrakty CFD, często prezentowane jako alternatywa dla klasycznych kontraktów terminowych (futures). Między tymi instrumentami faktycznie jest wiele podobieństw, ale są też różnice. Te ostatnie sprawiają, że kontrakty CFD często są z perspektywy inwestorów detalicznych bardziej atrakcyjne.
Instrumenty przejrzyste i elastyczne
CFD to skrót od „contract for difference", czyli kontrakt na różnice kursowe. Jest to, tak jak kontrakt terminowy, instrument pochodny, umożliwiający grę na wzrost lub spadek kursów wybranych instrumentów bazowych bez konieczności ich posiadania. Ponieważ na GPW dostępne są jedynie kontrakty terminowe na akcje (13 spółek), indeksy akcyjne (WIG20 i mWIG40) i trzy pary walutowe, będziemy się koncentrować na CFD na instrumenty bazowe tej klasy. Nawet w tym obszarze paleta dostępnych kontraktów na różnicę jest jednak znacznie szersza niż kontraktów terminowych. Przykładowo, Dom Maklerski IDM SA ma w ofercie CFD na ponad 3 tys. akcji z 22 giełd, w tym z GPW, oraz na 11 indeksów. Platforma City Index szczyci się tym, że daje możliwość inwestowania za pośrednictwem CFD w akcje ponad 20 tys. spółek z całego świata, a także w waluty, surowce, obligacje i... kontrakty terminowe.
Wspólnym mianownikiem kontraktów terminowych i kontraktów CFD, które zachęcają inwestorów do inwestowania w nie zamiast bezpośrednio w akcje, jest możliwość stosowania dźwigni finansowej (lewarowania). Oznacza to, że do otwarcia pozycji potrzebny jest jedynie ułamek wartości kontraktu, czyli tzw. depozyt zabezpieczający. Dzięki temu zmiany kursów instrumentu bazowego przekładają się na wielokrotnie większe zyski (albo straty).
Na rzecz kontraktów CFD przemawia to, że wymagane depozyty zabezpieczające są niższe niż w przypadku kontraktów terminowych. Przykładowo, kontrakt na WIG20 wymaga od inwestora wpłacenia około 10 proc. wartości pozycji, a analogiczny kontrakt CFD na platformie City Index 2,5 proc. Kontrakt na indeksy zagraniczne wymaga już tylko zabezpieczenia rzędu 1,5 proc. wartości pozycji. – Im mniejsza płynność i większe wahania cen instrumentu bazowego, tym większy depozyt zabezpieczający – tłumaczy Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający na Europę Środkowo-Wschodnią w City Index.
Różnice w możliwościach lewarowania w przypadku CFD i futures wynikają częściowo z faktu, że te pierwsze są instrumentami pozagiełdowymi, więc nie podlegają takim samym regulacjom, jak kontrakty giełdowe. Ale są też inne powody. – Kontrakty terminowe są zazwyczaj rozliczane raz dziennie, po zamknięciu sesji, natomiast kontrakty CFD w czasie rzeczywistym. Po każdej zmianie ceny instrumentu bazowego inwestor widzi, ile zyskał lub stracił na CFD. W przypadku kontraktów terminowych też można to wyliczyć, ale na bieżąco tego nie widać. W efekcie inwestowanie w CFD jest bardziej przejrzyste, a to daje nam możliwość zaoferowania wyższej dźwigni finansowej – wyjaśnia Wardyn.