Bankructwo Grecji jest już w cenach, choć zapewne sam fakt zachwieje na jakiś czas rynkami. Można mimo wszystko przypuszczać, że skala ewentualnej przeceny aktywów nie będzie już ogromna. Grekom pozostała gotówka na kilka tygodni, a tymczasem wierzyciele i instytucje, które mają ponownie wesprzeć Ateny, wymagają kolejnych trudnych decyzji. Kto wie, czy to przykręcanie śruby powoli nie staje się budowaniem uzasadnienia pod przyszłą decyzją o wstrzymaniu wypłat.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze deklaracje oraz ich realizację Grecy już stoją na straconej pozycji. Liczą na łaskawość Europy i siłę kolejnych obietnic. Wystarczy jednak szczegółowo rozliczyć Greków z wcześniejszych zamierzeń, by sytuacja liczbowo stała się klarowna. Stąd zapewne wnioskowanie analityków Fitcha o tym, że Grecja sobie jednak nie poradzi z takim długiem ? dojdzie do jego restrukturyzacji.
Te dylematy jakby nie dotyczyły wczorajszych notowań. Rynek nie przestraszył się agencyjnych raportów, a ceny po lekkim osłabieniu na samym początku sesji ponownie znalazły się w pobliżu linii trendu spadkowego. Ba, nawet ją naruszyły. Problem w tym, że jest to spadkowa linia trendu, a więc nie ma tu określonego jasno poziomu.
Trzeba się posiłkować położonymi w okolicy szczytami. Takim szczytem jest ten wykreślony 8 września, ale od biedy można także skorzystać z maksimum dnia z ostatniego czwartku. Wczoraj ani jeden, ani drugi nie został pokonany. Z tego względu nie można mówić o przełamaniu linii.
Zresztą zachowanie cen nie jest przekonujące, skoro to niby-pokonanie nie wywołało fali zakupów. Jak na ważny pozytywny sygnał, to rynek zachowywał się słabo. Niemniej jest szansa na dalszą zwyżkę. Warto jednak pamiętać, że byłaby to zwyżka w ramach trwającej korekty wzrostowej. Trend?w średnim terminie pozostaje nadal spadkowy i pokonanie wspomnianej linii tego nie zmieni.?Gra jest warta świeczki, ale?w skali bardzo krótkiej. Linia?nie?ma znaczenia dla tych, którzy operują na rynku w skali dziennej.