Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi zapewnił niedawno, że instytucja ta zrobi wszystko, na co pozwala jej mandat, aby uratować strefę euro. EBC jest w stanie wziąć na swoje barki walkę z kryzysem?
Draghi już wcześniej mówił, że dla EBC nie ma tabu i dawał wyraźne sygnały, że jest gotowy na wiele. Ale on sam nie jest w stanie rozwiązać problemów Europy. Kluczem jest polityka fiskalna. Zresztą problemy zadłużeniowe dotyczą nie tylko strefy euro. Wiele innych wysokorozwiniętych gospodarek też żyło ponad stan na koszt przyszłych pokoleń. Tego problemu nie da się rozwiązać zastrzykami płynności z banków centralnych, przeciwnie, one tylko ten problem pogłębiają. Dopóki rządy nie wprowadzą wiarygodnych mechanizmów kontroli wysokości zadłużenia, dopóty nie spodziewajmy się, że stanie się gospodarczy cud, a na giełdach rozpocznie się spektakularny wzrost.
Nie można liczyć na to, że EBC złagodzi nieco kryzys do czasu, aż we wrześniu moc operacyjną zyska europejski mechanizm stabilizacyjny?
Kryzys w strefie euro będzie trwał dopóty, dopóki nie nastąpi jakiś poważny wstrząs, który sprawi, że unijni liderzy zaakceptują konieczność zmian w jej konstrukcji. Do tego czasu będzie kontynuowana polityka przedłużania agonii. Liczyłem na to, że pod koniec czerwca, na 19. unijnym szczycie antykryzysowym, politycy przyjmą do wiadomości, że najwyższa pora sięgnąć po prawdziwe, a nie pozorowane zmiany. Tymczasem zaplanowali, że będą przygotowywali plan. Nie ma więc woli politycznej, aby poprawić system europejski.
Jakie poprawki należy wprowadzić?