Kwestia odpowiedzialności

Otwarcie banków na Cyprze nie oznacza powrotu do normalności, bo i nie może. Sytuacja wyjściowa, przed 16 marca, kiedy to ogłoszono program partycypacji deponentów w programie ratunkowym, także nie była normalna.

Aktualizacja: 15.02.2017 00:21 Publikacja: 20.04.2013 06:00

Grzegorz Zatryb, główny strateg, Skarbiec Holding

Grzegorz Zatryb, główny strateg, Skarbiec Holding

Foto: Archiwum

Zadziwiająca była sytuacja, w której kraj należący do  wspólnego obszaru walutowego był jednocześnie klasycznym rajem podatkowym. Jest to zaprzeczenie podstawowych zasad, które powinny obowiązywać, zgodnie z teorią Mundella, na wspólnym obszarze walutowym. Efektem ubocznym stał się przerost systemu bankowego, którego aktywa siedmiokrotnie przekraczają PKB śródziemnomorskiej wyspy. Zjawisko to znamy z Islandii i Irlandii. W takich przypadkach problemy systemu bankowego stają się kwestią przetrwania całej gospodarki.

Bez dwóch zdań, to, co się działo na Cyprze, to przełom w podejściu do operacji ratunkowych

Trojka, czyli połączone siły EBC, Komisji Europejskiej i MFW, potraktowała Cypr dość surowo, jeśli porównamy warunki postawione w tym przypadku z tym, czego żądano od innych krajów wymagających pomocy. Zupełnym novum było obciążenie częścią kosztów klientów cypryjskich banków. Pomysł ten od razu stał się przedmiotem zażartej krytyki, co w przypadku deponentów tych banków nie dziwi, podobnie jak w przypadku eurosceptyków upatrujących w Brukseli źródła wszelkiego zła. Tradycyjnie, spalono kilka podobizn Angeli Merkel z domalowanym wąsikiem. Obciążenie częścią kosztów posiadaczy depozytów okrzyknięto kradzieżą, zamachem na swobody obywatelskie i ostatecznym ciosem w wiarygodność systemu bankowego. Dziwi trochę natomiast, gdy protestują ekonomiści i eksperci.

Cypryjski wariant jest wyjątkowy i z technicznego punktu widzenia trudny do zastosowania w innych krajach. Po pierwsze, Cypr jest mały. Roczny produkt krajowy brutto to  18?mld euro. Po drugie, struktura depozytów w cypryjskich bankach jest specyficzna. Szacuje się bowiem, że jedna czwarta z nich należy?do? obywateli i firm pochodzących z Rosji. W przypadku depozytów powyżej 100 tys. euro procent ten jest zapewne jeszcze wyższy. Objęcie ich „podatkiem" rzędu 30 proc. jest dla obywateli Unii Europejskiej relatywnie mało uciążliwe i mało problematyczne.

Moim zdaniem przesunięcie części kosztów na barki sektora prywatnego jest jak najbardziej uzasadnione. Im większy udział środków publicznych we wszelkiego rodzaju operacjach ratunkowych, tym wyższe ryzyko nadużyć w przyszłości. Dokonuje się bowiem transfer ryzyka z sektora prywatnego do sektora publicznego, co umożliwia temu pierwszemu podejmowanie wyższego ryzyka. Finalnie wdrożone na Cyprze rozwiązanie wydaje się optymalne. Kosztami zostali obciążeni tylko najbogatsi klienci i tylko w tych bankach, które wymagają dokapitalizowania. Jest to proces najbardziej zbliżony do  działania wolnego rynku, w którym koszty ryzyka ponieśli ci, którzy do jego powstania doprowadzili.

Nassim Taleb, popularyzator teorii czarnego łabędzia, w jednym z artykułów wymienił dziesięć „przykazań", których wypełnienie jest niezbędne do tego, aby trzymać czarne łabędzie z dala od rynków finansowych. Jednym z nich było „nie dla prywatyzacji zysków i nacjonalizacji strat". Obciążenie deponentów częścią strat banków jak najbardziej spełnia ten postulat. Podobnie jak spełniało go PSI (Private Sector Involvment) w przypadku greckich obligacji. Aby obligatariusze mogli odzyskać część środków, zmuszeni zostali do poniesienia kosztów, słynnego „haircutu".

Trzeba jednocześnie przyznać, że pierwsze propozycje, uzgodnione przez trojkę z rządem Cypru, były co najmniej niezręczne. Odebranie części oszczędności objętych gwarancjami nie było dobrym pomysłem. Nie było przemyślane także objęcie „podatkiem" depozytów złożonych w bankach o dobrej kondycji. Wzbudziło to słuszne obawy szerokiej publiczności. Mówiło się nawet, że Cypr jest rodzajem próby generalnej i podobne rozwiązania mogą być zastosowane na przykład w Hiszpanii.

Albert Edwards, strateg Societe Generale, napisał, że banki centralne do tej pory zachęcały emisją gotówki do inwestycji w ryzykowne aktywa, teraz zaś uczyniono krok dalej, czyniąc samą gotówkę ryzykownym instrumentem. Coś w tym jest. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy w istocie to, co zrobiono, nie jest lepszym rozwiązaniem niż dopuszczenie do upadłości banku w sposób niekontrolowany i czy przypadkiem jego deponenci nie skorzystali de facto na tej „grabieży". Pytanie to nabiera szczególnej mocy, jeśli uznamy pompowanie publicznych pieniędzy w bankrutów z sektora publicznego za rzecz niewłaściwą.

Bez dwóch zdań, to, co się działo na Cyprze, to pewien przełom w podejściu do operacji ratunkowych. Została otwarta nowa furtka. Budzi to niepokój, ale równocześnie stanowi krok w stronę normalności w rozwiązywaniu problemów z niewypłacalnością. Choć to mechanizm sterowany, jest on znacznie bliższy rozwiązaniom rynkowym niż to, co robiono do tej pory.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów