Wzrost kursu USDPLN z okolic 3,58 (wieloletnie minima) do 3,71-3,72 to wyłącznie reakcja na ogłoszenie w niedzielę umowy handlowej pomiędzy USA a Unią Europejską. Przypomnijmy, iż prezydent Trump szedł do wyborów z hasłem przywrócenia „uczciwych” warunków handlu, a Unię od dawna oskarżał o nierówne traktowanie (po części zresztą zasadnie). W kwietniu administracja ogłosiła bardzo wysokie „cła odwetowe”, powodując panikę rynkową, jednak szybko zawiesiła je na 3 miesiące dając stronom czas na negocjacje. Ten termin mijał 1 sierpnia i pod groźbą powrotu wysokich stawek celnych porozumienia handlowe zawarły zarówno Japonia, jak i Unia Europejska.
Obydwa te porozumienia są mocno jednostronne. Zarówno Japonia, jak i UE będą musiały liczyć się z bazową stawką celną na poziomie 15%, jednocześnie otwierając swoje rynki na bezcłowy import z USA. Do tego mamy jednostronne zobowiązania względem zakupów w USA i inwestycji tamże. Są pewne wyjątki (na bezcłowy eksport od USA), jak farmaceutyki czy lotnictwo, ale one nie zmieniają postaci rzeczy. Do tego umowy mają nadal sporo nieścisłości (np. względem bardzo wysokich obecnie ceł na stal i aluminium), co pokazuje, że partnerzy USA (o ile można tu użyć tego określenia) byli zdesperowani, aby podpisać umowę już teraz i uniknąć kolejnej wymiany handlowych ciosów.
Ktoś może zadać sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego np. Unia nie porozumiała się z innymi partnerami USA (Japonia, a nawet Chiny), by zbudować wspólny front? Pomijając to, że nie zawsze te interesy są wspólna (szczególnie z Chinami), wydaje się, że niebagatelne znaczenie ma wątek geopolityczny. Trump mógł nieoficjalnie mocno grać kartą Ukrainy, a zależność Europy od parasola militarnego USA i jej relatywnie duża wrażliwość na wysokie cła (przy i tak kulejącym przemyśle samochodowym) zaowocowała bardzo słabymi kartami, co Trump po prostu bezwzględnie wykorzystał.
Nie twierdzę tu, że cła są idealnym rozwiązaniem dla USA (częściowo zapłaci je amerykański konsument), ale z pewnością umowa jest bardzo asymetryczna i rynek dał znać co o tym myśli. Warto zwrócić uwagę na fakt, że obserwujemy nie tylko spadki na EURUSD (to także efekt „uwolnienia dolara” od bagażu niepewności co do tego, że USA będą musiały mierzyć się wielokierunkowo z cłami odwetowymi), ale też przecenę walut naszego regionu wobec euro.
Dziś przed nami przede wszystkim decyzja Fed (godz. 20:00). Nie oczekuje się zmiany stóp procentowych, ale warto zwrócić uwagę na to, czy niektórzy członkowie FOMC nie wyłamią się z decyzji o pozostawieniu stóp chcą przypodobać się prezydentowi. Wcześniej m.in. raport ADP, zaś wieczorem ważne wyniki amerykańskich spółek (Microsoft i Meta). O 10:35 euro kosztuje 4,27 złotego, dolar 3,70 złotego, frank 4,60 złotego, zaś funt 4,94 złotego.