W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się drobni inwestorzy, którzy informacje o firmach ze swoich portfeli często uzyskują właśnie z pojawiających się o tych firmach tekstów.

Stare przysłowie mówi, że milczenie jest złotem. W większości wypadków nie ma ono jednak zastosowania do spółek publicznych. Zgodnie z prawem firmy mają określone obowiązki informacyjne, z których wywiązują się lepiej lub gorzej. Spółki chętnie rozmawiają z dziennikarzami, jeśli mogą pochwalić się dobrymi wynikami, ciekawym przejęciem lub po prostu są  w trakcie emisji akcji lub obligacji i zależy im na ich uplasowaniu. Komunikacja z rynkiem nabiera jednak szczególnego znaczenia w momentach kryzysowych. Z pozoru wydawałoby się, że to właśnie wtedy firmom powinno zależeć na tym, żeby wyjaśnić wszystkie wątpliwości inwestorów, żeby uniknąć niesłusznej przeceny spowodowanej brakiem zrozumienia pojawiających się o spółce informacji. Praktyka pokazuje jednak, że często właśnie wtedy zarządy nabierają wody w usta i zamiast odpowiedzieć na wątpliwości inwestorów, milczą.

Czytaj i komentuj na blogu

Szczególnie niepokojące są sytuacje, gdy w grę wchodzą doniesienia o problemach finansowych czy nawet ryzyku upadłości. Dużo dzieje się ostatnio chociażby w Gancie. W poniedziałek w sądzie we Wrocławiu uzyskaliśmy informację, że na 30 października wyznaczony został termin rozprawy w sprawie ogłoszenia upadłości likwidacyjnej spółki. Informacja o wniosku wywołała olbrzymią przecenę papierów dewlopera. O problemach Ganta wiadomo nie od dziś. Do tej pory wierzyciele nie wnioskowali jednak o jego upadłość. Co w tej sytuacji zrobił zarząd Ganta? Potwierdził, że do sądu rzeczywiście trafił wniosek o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej spółki i że termin rozprawy został wyznaczony na 30 października. Komunikat bieżący w tej sprawie został jednak opublikowany dopiero następnego dnia po południu, czyli po blisko 24 godzinach po tym, jak znalazł się w serwisie parkiet.com. Do tego czasu inwestorzy musieli polegać na informacjach z innych źródeł. Zarząd poinformował, że wierzyciele złożyli wnioski o upadłość 2 października. Nie zdradził jednak, jak wysokie są przysługujące im wierzytelności. Nie wiadomo też, czy wierzyciele sygnalizowali, że mogą złożyć w sądzie wnioski o upadłość. Tego pytania nie udało nam się zadać przedstawicielom spółki.

Zarzuty o brak komunikacji inwestorzy formułowali na forach internetowych również pod adresem PBG. Na początku lipca napisaliśmy, bazując na nieoficjalnych informacjach,, że w ramach realizacji układu spółka może wyemitować nawet 535 mln akcji po 1 zł za sztukę, inne media pisały zaś jedynie, że na akcje nowej emisji zamienione zostaną wierzytelności warte 535 mln zł. Przed upublicznieniem tych informacji papiery PBG wyceniane były na 5,2 zł. Po jej pojawieniu się w mediach kurs runął. Inwestorzy mieli pretensje do zarządu, że nie odniósł się do informacji medialnych. Nie wiedzieli bowiem, czy wierzyć informacjom o planach emisji nawet 535 mln papierów, czy spodziewać się raczej emisji po kursie zbliżonym do rynkowego. Sprzeczne informacje płynące z mediów oraz brak stanowiska zarządu spółki w tej sprawie wywołały sporo negatywnych emocji. Ostatecznie okazało się, że plan emisji 535 mln akcji okazał się "pozytywnym" scenariuszem. Liczba emitowanych akcji została bowiem na początku września zwiększona do ponad 700 mln, a ich cena emisyjna została określona na 0,02 zł, co wywołało kolejną falę przeceny akcji spółki. Tym razem inwestorzy otrzymali oficjalną informację ze spółki. Wcześniej nie mieli jednak pewności, komu wierzyć.

Przytoczone wyżej przykłady pokazują, że inwestorzy nie zawsze otrzymują od spółek informacje i wyjaśnienia, których oczekują. Ich brak sprawia, że na rynku rośnie niepewność, a swoją frustrację inwestorzy wyładowują na forach internetowych, nie szczędząc ostrych słów nie tylko firmom, które są na bakier z komunikacją, ale również dziennikarzom, którzy próbują dla nich te informacje zdobyć. Brak informacji często skutkuje przeceną akcji. Trudno bowiem oczekiwać, że unikający ryzyka inwestorzy będą trzymali papiery spółek, jeśli nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Zarządy firm, które unikają komunikacji, często zdarzają się niestety zapominać o tym, że raz nadszarpnięte zaufanie trudno jest potem odzyskać.